Artykuły

"Ich czworo"

NOWY SEZON teatralny 1969/70 wcześniej z obu naszych lubuskich scen zainaugurował gorzowski Teatr im. J. Osterwy, wystawiając pod koniec września br. sztukę Gabrieli Zapolskiej "Ich czworo" w reżyserii Lecha Komarnickiego i scenografii Liliany Jankowskiej. Obok fredrowskich "Ślubów panieńskich" z ubiegłego jeszcze sezonu, jest to obecnie aktualny repertuar tej sceny, przeżywającej nadal mimo początków sezonu kłopoty natury organizacyjnej. Jestem przekonany że jest to stan przejściowy i nie powinien on zaważyć na dotychczasowych osiągnięciach ambitnego teatru, od kilku sezonów zdobywającego przebojem gorzowską widownię oraz właściwe miejsce w opinii krajowej krytyki teatralnej. Biorąc aktualną sytuację pod uwagę, nic więc dziwnego że tym razem wybór padł na autorkę, która jeszcze nigdy nie sprawiła nikomu zawodu i na sztukę, która do odkryć repertuarowych na pewno dzisiaj nie należy.

Zapolska od ponad pół wieku jest ciągle ulubioną autorką teatrów i publiczności, jej sztuki stanowią żelazne pozycje repertuaru, o dziwo do dziś nie zdezaktualizowane treściowo. Tłumaczono je na wiele języków, wystawiano wielokrotnie za granicą. Najpopularniejszą jest oczywiście ciągle "Moralność pani Dulskiej" wystawiana przez kilkadziesiąt teatrów w Związku Radzieckim i na Zachodzie, parokrotnie również filmowana. Ta znakomita sztuka, przykład wielkiego talentu i wnikliwej obserwacji (grana zresztą kilka lat temu też w Gorzowie) z pewnością nadmiernie przysłoniła nie mniej znakomite inne utwory twórczyni polskiej komedii naturalistycznej, najbardziej chyba utalentowanej autorki teatralnej w literaturze światowej. Z tych najbardziej znanych wymieńmy chociażby "Żabusię", "Pannę Maliczewską" czy wreszcie "Ich czworo". Nie wyczerpuje to oczywiście całego dorobku dramatopisarskiego Zapolskiej (debiut w roku 1886) będącej poza tym powieściopisarką, felietonistką, pedagogiem teatralnym oraz aktorką. Kontrowersyjna w czasach jej współczesnych twórczość, ostała się w dobrym zdrowiu do dziś, a ożywione przez nią na scenie postacie zyskały społeczny walor typowości.

Zapolska była autorką komedii obyczajowych atakujących zjadliwą satyrą obłudę i zacofanie mieszczańskiej moralności. A że nie obawiała się ostrych akcentów społecznego buntu a nawet obyczajowej drastyczności, nic dziwnego że była gwałtownie atakowana przez polskie sfery zachowawcze przełomu XIX i XX wieku, przerażone niespotykaną w owych czasach odwagą "wyzwolonej kobiety". Dosadnym tego przykładem może być właśnie również sztuka "Ich czworo" określona przez autorkę w podtytule jako "tragedia ludzi głupich", której tematem jest trójkąt małżeński, dla mieszczańskiej widowni temat tabu. Sztuka w której szczególnie mocno dochodzi do głosu satyryczny talent autorki, dowcipna o celnych dialogach, wyrazistym rysunku postaci i dojrzałej kompozycji dramaturgicznej, miała swą prapremierę w roku 1907. Od tego czasu wystawiona była setki razy i nic nie wskazuje na to aby miała szybko odejść na półkę zasłużonych klasyków. Gorzowskie przedstawienie również to potwierdziło. Zapolska zwyciężyła na całej linii, premierowa publiczność znakomicie się bawiła losami bohaterów osobliwej "tragedii". A teatr? Teatr dołączył maksimum wysiłków na jakie go w tej chwili stać, by nie zawieść swej wiernej widowni.

Przedstawienie otrzymało interesującą plastycznie scenografię, prostymi środkami oddającą klimat mieszczańskiego salonu, dowcipną, pomysłową i funkcjonalną w zabudowie sceny, trafnie uchwycone tło dla "rozgrywanych wydarzeń". Reżyser przyjął formułę farsy narzucając ten styl całości, tak w aktorskim ustawieniu postaci jak i w ogólnej wymowie spektaklu. No cóż, rzeczywiście trudno dziś "Ich czworo" grać "na poważnie" jak za czasów Zapolskiej bywało. Nie wiem jednak czy sztukę tę tak tylko należy dzisiaj ożywiać, czy poprostu nie wystarczy sama formuła komedii obyczajowej, utwór przecież zawiera w sobie tyle samorodnego żywiołu, że go dodatkowo uśmieszniać nie trzeba. Przedstawienie gorzowskie zresztą to potwierdziło. A poza tym jeśli już przyjmiemy farsę, trzeba być pod tym względem konsekwentnym. O ile tym wymogom sprostali (nie wszyscy w tym samym stopniu). Kochanek, Wdowa, Żona, Mąż), o tyle trudno aby zmieściła się w tym schemacie niezwykle ważna dla sztuki i jej wymowy postać Szwaczki. Z tego też względu wydaje mi się, że najbardziej jednolitym był akt drugi pokazujący perypetie głupiutkiej Żony w sublokatorskim pokoiku jej amanta, tutaj żywioł farsy doszedł do głosu w miarę nieskażonej formie, tak sytuacyjnie jak i pod względem aktorskiej interpretacji. Nic zresztą dziwnego, sceny takie to tradycyjny punkt wszystkich sztuk z rodziny "małżeńskiego trójkąta". W pozostałych aktach, pozbawionych poza tym właściwego tempa, zbyt wyraźnie i często słychać było spór między autorką a jej interpretatorami.

Aktorsko niewątpliwie najciekawszą postacią w sztuce był Jerzy Braszka jako niefrasobliwy Kochanek a następnie Monika Lipowska w roli Wdowy. Ich dialog w akcie drugim to nie tylko najlepszy fragment przedstawienia ale i interesujący scenicznie popis tej młodej pary aktorskiej. Podobać się mogła również Danuta Borowska w trudnej roli Szwaczki. Para Mąż - Żona (Marek Kępiński, Teresa Kamińska-Nowakowska) niestety słabsza aktorsko. W pozostałych rolach wystąpili Ewa Lichodziejewska (Służąca), Mirosław Smolarek (Dorożkarz) oraz pozbawiona zupełnie scenicznej tremy sympatyczna dziewczynka w roli Dziecka.

Następnym przedstawieniem gorzowskiego Teatru im. J. Osterwy będzie premiera sztuki M. J. Lermontowa "Maskarada", będącej obecnie w intensywnych próbach. Teatr zielonogórski inauguruje nowy sezon sztuką L. Kruczkowskiego "Śmierć gubernatora". Tak więc po wakacyjnej przerwie czekają nas nowe premiery, oby tylko potwierdziły ambicje obu naszych teatrów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji