Artykuły

Wrocław. Freud wg Borczucha

Michał Borczuch inscenizuje seanse Zygmunta Freuda i polemizuje z guru psychoanalizy. Premiera spektaklu "Hans Dora i wilk" dziś w Teatrze Polskim.

W nowym przedstawieniu Teatru Polskiego we Wrocławiu widzowie konfrontują się z opowieściami o trójce ludzi, którzy cierpieli na fobię, histerię i nerwicę. Gdyby nie trafili na kozetkę Freuda, pozostaliby anonimowi. Ich kryzysy, zwątpienia, tęsknoty za miłością, a także walkę z odrzuceniem rozsławiły dwie prace wiedeńczyka o nerwicach dziecięcych sprzed 100 lat.

Współautorem scenariusza jest Aśka Grochulska.

- Mamy do czynienia z opisem osobowości dokonanym nie przez artystę, lecz naukowca - mówi "Rz" Michał Borczuch. - Jego spojrzenie pozbawione jest sentymentu, chodzi o drążenie podświadomości: instynktów, zalążków lęków, poczucia wstydu i pragnień. Naukowy tekst wyzwolił nas też od logiki fabuły, do której nie mam zaufania.

Artyści na kozetce

Herbert Graf (Hans) dojrzewał w środowisku artystycznym Wiednia, jego ojcem chrzestnym był Gustav Mahler. W trakcie terapii okazało się, że odczuwany przez Hansa strach przed końmi wynika z lęku Edypa i kastracyjnego. W dorosłym życiu kierował teatrami operowymi we Wrocławiu, Frankfurcie nad Menem i w Salzburgu. Po dojściu nazistów do władzy wyemigrował do Ameryki. Pracował m.in. w Metropolitan Opera. Potem wrócił do Europy. Trzykrotnie reżyserował opery z udziałem Marii Callas.

Ida Bauer (Dora) była leczona hydroterapią i elektrowstrząsami. Freud uznał za przyczynę choroby romans jej ojca z kobietą, której mąż składał dziewczynce propozycje seksualne. Pacjentka sama przerwała terapię. Wyszła za mąż za kompozytora Ernesta Adlera i była matką Kurta Herberta Adlera, m.in. reżysera i dyrygenta, dyrektora opery w San Francisco. W 2002 r. Nancy Fales Garrett i Melissa Shiflett poświęciły jej operę "Dora". Od ósmego roku życia wykazywała zaburzenia nerwicowe objawiające się atakami duszności.

Siergiej Pankiejew (Wilk) pochodził z arystokratycznej rodziny rosyjskiej. Kiedy miał 18 lat, zaraził się rzeżączką, wtedy pojawiła się depresja. Cierpiał na paranoję. Uważał, że lekarz dermatolog popsuł mu nos. Centralnym punktem analizy stał się sen lękowy o wilkach. Nawiedził go pierwszy raz, gdy miał cztery lata.

- Generalnie interesuje mnie sytuacja wydarzająca się na scenie: tu i teraz - mówi Michał Borczuch. - Sfabularyzować można było tylko - i taką próbę podejmujemy - seans terapeutyczny. Podczas rozmowy odbywa się podróż do dzieciństwa, nieświadomości. To motor napędowy spektaklu. Jednak od procesu analitycznego bardziej interesuje nas kreacja postaci. Wygrzebania z freudowskiej analizy żywych ludzi i zaszczepienia ich w osobowościach aktorów.

Jesienią w podobny sposób reżyserował w Teatrze Polskim "Poczekalnię" Krystian Lupa.

- To na pewno okazało się pomocne, bo aktorzy, którzy wcześniej pracowali z Lupą, byli rozgrzani i gotowi do improwizacji. Tekst wyłaniał się z improwizacji na temat. Potem zostały one poddane obróbce.

Dramaturgii spektaklu w naturalny sposób sprzyja również to, że każdy seans staje się okazją do gry przed terapeutą.

Terapia reżysera

- Terapia Hansa jest bliska parodii psychoanalizy - mówi reżyser. - Chodzi przecież o problem z tatusiem i siusiakiem. Budując sceny z Dorą, korzystaliśmy z nowej techniki terapeutycznej, która opiera się na analizie gestu. Dotarliśmy też do materiałów biograficznych i prywatnych zapisków naszych bohaterów. Aktorzy zareagowali ironią.

Siergiej Pankiejew, człowiek wilk, najsłynniejszy pacjent Freuda, do końca życia w 1979 r. chodził na terapię, powstało o nim wiele prac naukowych - dzięki temu żył. Gloryfikował seansy terapeutyczne jak okazję - niemal onanistyczną, ekshibicjonistyczną - do wyrażenia złożonej osobowości. Dlatego staramy się dyskutować z terapią freudowską jako próbą ograniczenia człowieka tylko do elementarnego instynktu.

Przyglądając się biografii Pankiejewa, twórcy spektaklu odkryli inny ważny szczegół.

- Gdy zapytał swoją terapeutkę, dlaczego choruje, opowiedziała mu historię polskiego Żyda, który cierpiał na nerwicę natręctw z rysem manii prześladowczej. Właśnie dzięki takiemu przeczuleniu przeżył II wojnę światową bez żadnego szwanku. Być może choroba jest czymś, co pozwala przetrwać w skrajnych warunkach.

Michał Borczuch poddał się terapii kilka razy w przeszłości.

- Konwencja takiego spotkania z obcym człowiekiem daje na pewno szansę skonfrontowania się z własnym, ale niewykrzywionym odbiciem w lustrze - mówi reżyser. - Nie wierzę jednak, by sama terapia była jedyną drogą do rozwiązania wewnętrznych sprzeczności.

***

Michał Borczuch

reżyser, scenograf i scenarzysta rocznik 1979

W swoich spektaklach odważnie podejmuje problemy współczesności. Asystent Kazimierza Kutza ("Pieszo" Mrożka, Stary Teatr w Krakowie) i Krystiana Lupy ("Czarodziejski flet" Mozarta, Theater an der Wien). Wyreżyserował "KOMPOnenty" Małgorzaty Owsiany, "Wielkiego człowieka do małych interesów" Aleksandra Fredry, "Leonce'a i Lenę" Büchnera, "Lulu" Wedekinda, "Wieczór sierot" według "Króla Maciusia I", "Króla Maciusia na bezludnej wyspie", "Dziecko salonu" i "Pamiętnik" Janusza Korczaka, "Portret Doriana Graya" według Wilde'a, "Wertera" według Goethego, "Metafizykę dwugłowego cielęcia" Witkacego. Jeden z założycieli Forum Obywatelskiego Teatru Współczesnego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji