Artykuły

Kawa została wypita

"Caffe latte" z Teatru Dada von Bzdülöw & SzaZa z Gdańska na Alternatywnych Spotkaniach Teatralnych KLAMRA . Pisze Karina Bonowicz w serwisie Teatr dla Was.

Spektakl Teatru Dada von Bzdülöw jest jak latte sączone leniwie w upalne popołudnie: słodki, delikatny, z lekką nutką dekadencji. To wyśmienite widowisko będące owocem romansu tańca, muzyki i performance'u, które upija i widza, i siebie.

Spektakl sączy się jak napój mleczny, który powstaje przez powolne dolewanie kawy (świetnie brzmiącego - co rzadko się zdarza w teatrze tańca - słowa) do gorącego mleka (tanecznej ekspresji z muzycznymi wariacjami). W rezultacie mamy trzy warstwy: taniec, muzykę i performance podane w przezroczystej szklance (bo spektakl oglądamy jak scenę zza szklanej szyby kawiarni). A na samym wierzchu wyborna pianka z podszytego erotyzmem humoru.

W "Caff latte" - jak w latte - kilka równoprawnych warstw, których nikt nie stara się mieszać na siłę. Na scenie: duet taneczny (Leszek Bzdyl i Katarzyna Chmielewska) i muzyczny (SzaZa, czyli Paweł Szamburski i Patryk Zakrocki) co chwilę zamieniający się parami. Leszek Bzdyl już na wstępie czyta scenariusz spektaklu, a właściwie jego konspekt

(z żartobliwymi uwagami, jak odwołanie do "niemego" utworu "4'33" Johna Cage'a) tak, jak gdyby chciał przymus fabuły mieć jak najszybciej za sobą. Zapowiedź przyszłych wydarzeń w niczym nam jednak nie przeszkadza, bo Dada von Bzdülöw potrafią, nawet uprzedzając przyszłe kroki, zaskoczyć widza. Tancerze i muzycy są w nieustannym dialogu, przekomarzają się, droczą, uwodzą. A wszystko za pomocą tańca (Chmielewska przytwierdzona do pleców Szamburskiego, który nie przerywa gry na klarnecie, Bzdyl manewrujący ciałem Zakrockiego, który dostosowuje grę na skrzypcach do tempa ruchów "modelarza"), muzyki (historia spaceru nad morzem opowiedziana słowami Bzdyla i muzyką Szamburskiego i Zakrockiego) i słowa, które - co ciekawe, jak na teatr tańca - doskonale współgrają z pozostałym warstwami spektaklu. Do tego jeszcze elementy performatywne, jak słowno-dźwiękowy pojedynek Zakrocki - Bzdyl wykorzystujący mikrofon i własne ciało.

W "Caff latte" wszystko doskonale współgra, a naturalność, z jaką taneczno-muzyczne duety prowadzą swoje tte--tte, udziela się widzom. Teatr Dada von Bzdülöw wychodzi daleko poza teatr tańca (choć scena wciąż jest dla niego parkietem), stwarzając na naszych oczach jedyny w swoim rodzaju artystyczny eksperyment. "Caff latte" to już nawet nie spektakl we właściwym tego słowa znaczeniu. To nie wyreżyserowany twór, ale tworzona wspólnie z widownią słodka jak pianka latte artystyczna sjesta. Sączymy "Caffe latte" przez słomkę, spijamy piankę i oblizujemy usta. Kawa została wypita. I była pyszna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji