Artykuły

Kamienica pod klepsydrą - Cieplak znów w Warszawie!

"Nieskończona historia. Oratorium na 30 postaci, chór, orkiestrę i sukę Azę" w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Cieplak znów w Warszawie! - właśnie taki bezpretensjonalny entuzjazm budzi nowy spektakl w Teatrze Powszechnym.

Miło byłoby kiedyś napisać: "Do teatru przyciągnęli mnie Grotowski, Lupa, Warlikowski". Ale niestety. Kiedy jeszcze byłam do wzięcia, relacja między wielkimi teatralnymi nazwiskami a Warszawą wyglądała tak: "Dawno, rzadko, daleko albo jeszcze nie". W stolicy działał wtedy Piotr Cieplak. Reżyser, któremu nie trzeba zaprzedawać duszy, ale do którego łatwo się przywiązać. Jego spektakle idealnie wpisywały się w kategorię "teatr pierwszego kontaktu". Miały dokładnie taką proporcję niesforności, magii, pociechy, metafizycznych niepokojów i wysuwanych wobec rzeczywistości roszczeń "bądźże lepsza!", by przekonać widza, że w teatrze mogą wydarzać się rzeczy ważne.

Niestety, od kilku lat Piotr Cieplak zajmował głównie rowerowymi wyprawami "do Portugalii przez Grójec" (relację z podróży wydał jako dziennik "O niewiedzy w praktyce, czyli rowerem do Portugalii"), piwnicznymi czytaniami i sentymentalnymi minipejzażami teatralnymi (pantomimiczny "Utwór sentymentalny na czterech aktorów" z Teatrem Montownia, taneczne "Przed południem, przed zmierzchem" z Leszkiem Bzdylem w Teatrze Nowym w Łodzi). Polski teatr podbijał Awiniony i Tajwany, szukał nowego języka, dawał po twarzy rządzącym i "zarządzanym". A ja brak porządnego, choć szalonego spektaklu Cieplaka odczuwałam jako osobistą przykrość.

Minęło pięć lat od premiery "Albośmy to jacy, tacy..." - przedstawienia, w którym Księga Koheleta, "Wesele" Wyspiańskiego, wyimki z atlasów botanicznych, zagrania z teatru studenckiego i polityczne komentarze sprzęgnięte były w mocny, gorący spektakl protest. W tym czasie warszawski Teatr Powszechny rozsypał się pod wpływem konfliktów i mizernego "repertuaru na czas remontu". Piotr Cieplak nie rozwiązał przez te lata zagadki przemijania, zła, nie odkrył przyczyn, dla których ludzie nieustannie szukają wokół siebie piękna, ekscytacji albo chociaż sensu i ładu. Ale wracając do Powszechnego, "Nieskończoną historią" (oratorium wg tekstu Artura Pałygi) pokazał, że swoje stare niepokoje nadal potrafi spiąć w widowisko dające widzom oddech, radość, a zespołowi - szansę na odzyskanie kondycji.

Historia w spektaklu jest nie tylko "nieskończona", ale też bardzo prosta. Niewielka wspólnota opowiada dzień ze swojego życia. Mieszkańcy kamienicy, których nie łączy nic poza adresem, nie są ani szczególnie skrzywdzeni, ani poniżeni. Wypełniają codzienną nudę drobnymi rytuałami. Pani Dworniczkowa (Elżbieta Kępińska) drepce po mieszkaniu od radyjka do radyjka. Samotny mężczyzna (Andrzej Mastalerz) wyrusza na wyprawy do sklepiku osiedlowego. Testuje tam swój "system odliczania produktów na półce", chroniący go przed wpływem reklam, zamieniający każde zakupy w przygodę. Znudzona para (Karina Seweryn, Michał Napiątek) podtrzymuje temperaturę związku porannym seksem na kuchennym blacie i kłótniami. Diabeł z makatki (Aleksandra Bożek) nie oferuje żadnych nowych pokus.

Metafizyka dopada ich w sposób krępująco nieefektowny. Dworniczkowa nie stawiła się w porę na schodkach kamienicy, nie wyruszyła z sąsiadką do kościoła. Zmarła. Cykl przerwany, rytuały naruszone. Trzeba jakoś się zachować, coś powiedzieć, coś załatwić. Z drobnych niezręczności buduje się opowieść o marzeniach i smutkach, które każdy z mieszkańców usiłował zagłuszyć bezpieczną rutyną.

Piotr Cieplak wystawił tekst Artura Pałygi jak mszę gospel czy też niskobudżetową wersję "Dziadów", jaką w swojej świetlicy mogliby zrealizować bohaterowie "Alternatywy 4". Aktorzy schodzą się w ciemności do sali przypominającej szkolną aulę. W oknach zawieszone całuny, podłoga zastawiona krzesłami skierowanymi ku zbudowanym na scenie podium. Krok po kroku, dźwięk po dźwięku przechodzą od pojedynczych plumknięć i szurnięć do pełnowymiarowego oratorium.

Bohaterowie Pałygi żyją zawieszeni między codziennymi drobiazgami, rozmachem antycznych eposów a czasem, w jakim liczy się życie galaktyk. To, że nadciąga poranek, wydaje się równie istotne jak to, że nadciąga śmierć. Są nieistotni i maleńcy, gdy przypominają sobie o "nieuchronnym rozkładzie białka" czy o 5 mln lat "ciszy po zagładzie dinozaurów". Bywają wielcy, gdy wczytują się w wygrzebaną w antykwariacie historię "Gilgamesza".

Piotr Cieplak być może przez całe życie robi ten sam spektakl o walce z wiecznością, jaką każdy toczy codziennie między śniadaniem a tabletką na sen. Reżyser manipuluje codziennością, usiłując wymusić na niej wyznanie: "Tak, tak, kryję w sobie głębszy sens, opracowany przez kogoś dobrego i mądrego". I gdy na chwilę zniknie z teatru, przestanie tworzyć wielkoobsadowe spektakle - czegoś wyraźnie brak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji