Artykuły

"Całujcie mnie wszyscy w dupę" Tuwima na scenie

"Tuwim dla dorosłych" w reż. Jerzego Satanowskiego z Teatru Muzycznego Roma w Warszawie na XXXIII Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Po wstrząsie, jaki zaaplikował widzom Teatr Muzyczny "Capitol" sobotnią premierą spektaklu "Jerry Springer. The Opera", publiczność Przeglądu Piosenki Aktorskiej mogła dojść do siebie podczas niedzielnego pokazu "Tuwima dla dorosłych", przywiezionego do Wrocławia przez stołeczny teatr Roma. Przedstawienie wyreżyserował Jerzy Satanowski, który w naszym mieście świętował 40-lecie pracy twórczej.

W tym zderzeniu dwóch tak bardzo różnych spektakli nie ma przypadku - oba opowiadają o świecie mediów. Z tym że w przypadku "Jerry'ego..." są to media współczesne, drapieżne i agresywne, skłonne natychmiast pożreć swoich bohaterów. Z "Tuwimem" odbyliśmy podróż do polskiego międzywojnia, do redakcji połączonej z rozgłośnią radiową. To czas niewinności, w którym jeśli się kpi z czytelnika, to tylko delikatnie go szczypiąc, a nie sprzedając kopniaki. Nawet jeśli czytelnik zadręcza redakcję, domagając się odpowiedzi na serię wysoce specjalistycznych pytań, dostanie je, a papier złagodzi pasję odpisującego redaktora.

Jerzy Satanowski uszył swój spektakl z rozmaitych utworów Tuwima, głównie tych pisanych z myślą o dorosłych odbiorcach (ale nie tylko - najmocniejszym punktem programu było "Ptasie radio" zaśpiewane rewelacyjnie przez Annę Srokę, prawdziwy majstersztyk piosenki aktorskiej), więc znalazły się tu ogłoszenia i porady ze zbioru "W oparach absurdu" Słonimskiego i Tuwima, słynne przeboje, takie jak: "Tomaszów", "Grand Valse Brillant" (w wykonaniu Sroki i Jacka Bończyka brzmi inaczej niż go znamy z wersji Ewy Demarczyk, ale równie ciekawie) czy "Bal w Operze" o wrocławskich korzeniach, bo z muzyką Leszka Możdżera. Jest też znakomity song "Całujcie mnie wszyscy z dupę", wykastrowany zresztą z jednej zwrotki, celującej w duchowieństwo.

Taki tytuł miał zresztą nosić cały spektakl, ale nie zgodzili się spadkobiercy poety. I dobrze, bo hasło zapowiadało prowokację, której na scenie zabrakło. Ten ostateczny tytuł też jest mylący - w przedstawieniu nie ma nic, co mogłoby urazić młodych widzów, zarówno dzisiejszych, jak i ich rówieśników sprzed II wojny światowej.

Dostaliśmy spektakl doskonale zaśpiewany i - niestety - zdecydowanie za długi. Tych, którzy znają twórczość Tuwima, nic tu nie zaskoczy. Nie znajdą w nim nowych interpretacji ani oryginalnego klucza, według którego te utwory ułożono w całość. Z łatwością można sobie wyobrazić, że w identycznym kształcie mógłby powstać zarówno dziesięć, dwadzieścia, jak i pięćdziesiąt lat temu. W tym powrocie do przeszłości wyczuwa się sentyment do czasów, w których dowcip miał delikatność, subtelność, czar i wdzięk, brakuje jednak świeżości spojrzenia, jaką zaskoczył publiczność PPA kilka lat temu Wojciech Kościelniak, reżyserując Tuwimowską galę "Mandarynki i pomarańcze".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji