Artykuły

Torunian nie stać na salę na Jordankach

- Organizatorzy imprez wytłumaczyliby prezydentowi Torunia, że w sprawie sali koncertowej na Jordankach nie ma sensu iść w śmiałą architekturę, że liczy się wyłącznie pragmatyka - mówi Janusz Lipiński, właściciel impresariatu artystycznego As/Toruń.

Grzegorz Giedrys: Jest pan przeciwny budowie sali koncertowej na Jordankach?

Janusz Lipiński: Nie jestem przeciwny budowie sali koncertowej, przeciwny jestem temu, że zapłacimy 200 mln zł za obiekt, który nie będzie zbyt użyteczny. Nie mówię tutaj o parametrach technicznych sali, ale o jej zastosowaniu. Koszty są horrendalne. W masie Urzędu Miasta zapewne umykają nam kolejne kwoty: za kolejne konsultacje, telefony, bilety lotnicze, nowe projekty, obsługę prawną. Starówka upada, Bydgoskie Przedmieście biednieje, miasto zaraz utonie w długach, a tymczasem okazuje się, że stać nas na drogi obiekt, który w dodatku przez większą część roku będzie stał pusty.

W Toruniu będzie ostra konkurencja. Jest Motoarena z wielkimi widowiskami plenerowymi, będzie hala sportowa. Wkrótce po remoncie zobaczymy nowe oblicze Od Nowy, działa nadal Aula UMK, jest Baj Pomorski, Młodzieżowy Dom Kultury, Olimpijczyk, Centrum Handlowe Park, Dwór Artusa, Teatr Horzycy. Do tego na rynku funkcjonuje hotel Filmar, który potrafi zorganizować kongres dla 600 osób bez niczyjej pomocy. Sala na Jordankach będzie pracowała w ciężkich warunkach finansowych. Konkurencja jest dwa kroki z przodu, a tymczasem miasto zupełnie nie ma pomysłu, jak będzie korzystało z tego obiektu. Tam trzeba będzie zatrudnić ok. 60 osób.

Podoba się panu projekt sali autorstwa Fernando Menisa?

- Nie mam zdania na ten temat. Zupełnie za to nie rozumiem, dlaczego brnęliśmy w ten drogi projekt Menisa. Możliwe, że źle wybraliśmy zwycięzcę konkursu architektonicznego. Nie chodzi mi tutaj o estetykę, chodzi mi o znajomość specyfiki konstrukcji teatrów i sal koncertowych. Nie sądzę, aby pan Menis przewyższał doświadczeniem i umiejętnościami polskich architektów, którzy zjedli zęby na realizacji planów polskich teatrów.

Sprowadza pan widowiska z warszawskich scen na deski Teatru Horzycy i Auli UMK.

- Tak. I nie mam powodów do narzekania. Tyle się mówi o porozumieniu samorządów z uniwersytetem, a jakoś nikt nie pomyślał, żeby zmodernizować Aulę UMK. Może właśnie stan tej sali miała na myśli dyrektor Teatru Horzycy Jadwiga Oleradzka, mówiąc, że to miejsce jak na razie nadaje się tylko na chałtury. Przecież gdyby zainwestować tam 50 mln zł, mielibyśmy bardzo dobry obiekt, w którym należałoby tylko wyposażyć salę w urządzenia sceniczne, zainstalować oświetlenie i wyrzucić trzy rzędy miejsc. Aula przyjęłaby bez problemu 800 osób. Nikt nie mówił o parkingach. Jeśli na Jordanki na kongres przyjedzie tysiąc osób, z czego na pewno ponad połowa będzie zmotoryzowanych, to gdzie oni się pomieszczą? Jeśli ktoś wybiera się na elegancką galę w strojach wieczorowych, to chce wyjść z samochodu zaraz przed salą. A tymczasem na Jordankach nie będzie zbyt dużego parkingu. Takiego problemu nie ma Aula UMK - tam znajdzie się miejsce dla każdego kierowcy.

Jadwiga Oleradzka, dyrektor Teatru Horzycy, stwierdziła, że bilety w sali na Jordankach będą niezwykle drogie. Czy torunian będzie stać na to?

- To jest dość złożona sprawa. Kiedyś na próbę ściągnąłem do Torunia kameralne przedstawienia, na który były tańsze bilety. Spektakl nie sprzedał się tak, jak tego oczekiwałem. Wydaje mi się, że torunianie są zdolni wydać większe pieniądze na sztukę, ale nie za często. W przypadku warszawskich teatrów z gwiazdami nie mam aż takich problemów. Nie mamy się co łudzić, że bilety na spektakle gościnne w sali koncertowej będą tanie.

Ile będą kosztowały?

- Na pewno ponad 100 zł. Zdarza się, że cena zjeżdża do 70 zł, ale to są sporadyczne wyjątki. Nie da się sprowadzić do Torunia drogiego spektaklu, aby go tanio sprzedać. Koszty tej operacji są zawsze duże, co wiążę się czasami z wielkim ryzykiem dla wszelkiego rodzaju agencji artystycznych. Załóżmy, że uda mi się sprzedać 600 miejsc za 100 zł, co daje mi teoretycznie 60 tys. zł wpływów z biletów. Ściągnięcie spektaklu kosztuje nawet 40-60 tys. zł, a wynajęcie sali takiej jak ta na Jordankach wiąże się z wydatkiem 10-20 tys. zł. Aby wszystko zbilansować, trzeba zwiększyć cenę biletu.

Dlaczego ściągnięcie gotowego spektaklu jest tak kosztowne?

- Przede wszystkim ze względów technicznych. Z przedstawieniem przyjeżdża cała ekipa: aktorzy i techniczni, czasami nawet 30 osób, które trzeba zakwaterować. Jak wiadomo, żadna instytucja nie pozwoli, aby obcy zajmowali się ich sprzętem technicznym. Muszą być miejscowi specjaliści, a do tego bileterzy, ochrona, szatnia i sprzątaczki. Są dyżury dyrekcyjne. Wszystkich tych ludzi musi opłacić wynajmujący salę.

Nie brał pan udziału w rozmowach o sali na Jordankach.

- Wielka szkoda. Nikt mnie do tego nie zaprosił. Organizatorzy imprez być może wytłumaczyliby prezydentowi Torunia, że nie ma sensu iść w śmiałą architekturę, że liczy się pragmatyka. Działam w tej trudnej branży już 20 lat i pracowałem już w większości obiektów teatralnych i koncertowych w kraju. Szkoda, że miasto nie skorzystało z mojej wiedzy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji