Artykuły

Piękny spektakl

NATURA ludzka trwalsza jest od dzieł człowieka. Dziedziczona przez tysiąclecia, zmienia się dużo mniej niż zewnętrzne formy i sposoby życia. "Król Edyp" - arcydzieło antycznej Grecji, sztuka napisana dwa i pół tysiąca lat temu - dlatego właśnie trwa do dziś niedościgniona. Nie zajmuje się pozorami, ale istotą losu i charakteru człowieka.

Bohaterów Sofoklesa nęka fatalne przeznaczenie. Ale wszechwładza losu, przeznaczenia i wyroków boga jest wyraźnie podważona. Sofokles pokazuje, że ludzie sami tworzą swój los. Wypadki są konsekwencją ich czynów. Życie jest twarde i dlatego skutki są okrutne. Edyp wszczyna śledztwo w sprawie śmierci byłego króla Lajosa, rzuca przekleństwo na mordercę, po czym sam okazuje się winowajcą. Płynie z tego nauka, że człowiek odpowiada za swoje czyny. Ale do śledztwa namówił go Kreon, jego szwagier i rywal do tronu. Przyniósł wyrok boga, który nakazał ściganie przestępcy. Obleczenie tego nakazu w formę wyroczni bóstwa jest być może tylko literacką, religijną, obowiązującą wówczas konwencją. Są poważne podejrzenia, że cała ta historia to sprawko Kreona. On bowiem najwięcej na tym skorzystał.

Bogów w tej tragedii często się lekceważy. Świadectwa ludzi wywierają dużo większe wrażenie. Ludzie oskarżają się wzajemnie, ludzie wymierzają sobie sprawiedliwość. Tam gdzie mówi się o wyrokach boskich, mówi się po prostu o nieuchronności skutków określonego postępowania.

W "Królu Edypie" bije wielkie źródło teatru i literatury. To nie tylko wzór nowoczesnego dramatu poprzez swoją wspaniałą, logiczną, konstrukcję i logiczną jasność. To prawzór powieści kryminalnej. Jak mówi Stanisław Dygat, z "Króla Edypa" narodziła się także "Królewna Śnieżka" (przeznaczona w dzieciństwie na śmierć tak samo jak Lajos przeznaczył na śmierć swego syna}. Takie bogactwo nie zawarło się chyba nigdy w żadnym innym utworze literackim.

Pora przejść do przedstawienia w warszawskim Teatrze Dramatycznym, które stało się wielkim wydarzeniem artystycznym u schyłku bieżącego sezonu teatralnego. "Króla Edypa" wystawiono w nowym przekładzie Stanisława Dygata. Dokonał on przekładu językiem całkowicie współczesnym, zrytmizowaną prozą. Język tego przekładu po raz pierwszy odsłonił pełną wielkość tekstu Sofoklesa. Jest to język niezwykle sprawny - teatralnie i filozoficznie. Jest świetnym materiałem dla aktora, doskonale daje się mówić i słyszeć ze sceny. A przede wszystkim z pełną jasnością oddaje trudne i zawiłe często słowa i myśli bohaterów tragedii, zbliża je do naszych pojęć. Przekład jest wielkim osiągnięciem tego przedstawienia.

Kreacja Gustawa Holoubka w roli Edypa jest nadzwyczajna. Osobowość Holoubka fascynuje widzów. Nie jest to jednak fascynacja bezwiedna, oczarowanie. On się daje zrozumieć. Jego inwencja aktorska jest poparta rozumnymi przesłankami, które przekazuje nam bezceremonialnie. Idziemy za każdym jego gestem i słowem tam, gdzie nas chce zaprowadzić, i trafiamy na nie odkryte dotąd prawdy, które zechciał nam przekazać. Dopuszcza nas do tajemnicy - i wydaje się nam, że posiedliśmy ją razem z nim, a wiedzieliśmy o jej istnieniu już od dawna. To jest mistrz teatralnego sakramentu.

Jego Edyp jest człowiekiem bliskim każdemu z nas do nieprzyzwoitości. Chce być konsekwentny i cofa się w strachu przed wizją skutków tej konsekwencji. Chwyta się każdej nadziei, by uciec przed losem, przed skutkami swoich czynów - drąży prawdę wbrew rozsądkowi, odkrywa swoją wielkość i małość na przemian... Walczy o zachowanie tego, co posiada - i traci coraz więcej, nieubłaganie. Jest to obraz wstrząsający. Uczestniczymy w jego tragedii przekonani, że tylko wielki aktor może sobie pozwolić na tak zagraną rozpacz i tak zagraną radość - jak on je zagrał.

Świetnym partnerem Holoubka jest Ignacy Gogolewski, który gra Kreona. Gogolewski złamał już całkowicie dawne swoje tradycje. Osiągnął wyżyny aktorstwa. Chłodny, zdecydowany Kreon, podstępnie snujący swoją linię polityczną na tle wielkiej osobistej tragedii królewskiego rywala - fałszywy i sprawiedliwy zarazem - to postać ogromnie wyrazista, prawdziwa i trafna. Gogolewski jest doskonały, nieskazitelny, niezależny, olimpijsko spokojny - ale potrafi też zagrać grę podwójną: pod maską szlachetności ukryć wobec partnerów a wyjawić widzom swój podstępny charakter.

Wanda Łuczycka jako Jokasta miała bardzo trudne zadanie ze względu na swoje aktorskie dyspozycje psychiczne. Jest to świetna aktorka, ale raczej komediowa niż tragiczka. Zagrała dobrze, ale nie zrobiła tak wielkiego wrażenia jak jej partnerzy. Najwięcej zastrzeżeń wzbudza chór. Jest on bardzo zindywidualizowany. Każdy z członków chóru ma swoje własne podteksty, inny charakter, inną tonację wypowiedzi. To rozdrobnienie spowodowało, że chór nie stał się równym partnerem w sztuce, choć taką właśnie powinien spełnić funkcję.

Muzyka Tadeusza Bairda, wykonaną przez zespół wokalny (bez instrumentów, sam głos!) jest osobnym, wielkim przeżyciem przedstawienia. Ta muzyka buduje napięcie dramatyczne, dyskutuje ze sceną, wkracza w akcję - i osiąga efekty niespotykane. Przedstawienie reżyserował Ludwik Rene. Scenografia Jana Kosińskiego tym razem nie jest chyba udana. Kostiumy, oprócz stroju Kreona, są niezbyt estetyczne. Scena przedstawia coś w rodzaju skalnej pieczary, co zupełnie nie przekonuje. Chodziło zapewne o odklasycznienie tradycyjnego obrazu Grecji. Ale czy właśnie uzasadnione przy tej okazji?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji