Inny Stachura
Wydawałoby się, że moda na Stachurę minęła i to chyba dobrze, bo nic gorszego jak masowe przeżywanie poezji. Tymczasem nowy dyrektor i kierownik artystyczny Teatru im. J. Osterwy w Gorzowie Wlkp. Marek Mokrowiecki właśnie od "Stachuriady" rozpoczął swoje rządy nad Wartą. Nie jest to jednak spóźniona moda, lecz próba nieco innego spojrzenia na twórczość Steda i przełamania pewnego stereotypu - smutek, czerń, ciemność - obowiązującego w licznych adaptacjach scenicznych.
Mokrowiecki zainspirowany muzyką bydgoskiego kompozytora Waleriana Krenza przejrzał jeszcze raz poematy, piosenki, wiersze i prozę Stachury wybierając teksty bardziej pogodne, afirmujące życie. Pod tym kątem dobrał też młodych wykonawców, zwłaszcza sprowadzonego z Warszawy Adama Kowalskiego, wcielającego się w postać poety. Ten radosny Stachura panuje na scenie przez większość spektaklu, reżyserowi i adapterowi nie udało się; jednak skonstruować całego przedstawienia na tej nucie. W finale sięga po zapiski ostatnich, tragicznych dni człowieka, dla którego "wszystko było poezją".
Najmocniejszym atutem spektaklu są piosenki dobrze interpretowane zarówno przez aktorów, zwłaszcza Agnieszkę Buczek, jak i wspierających ich adeptów. Właśnie w tej śpiewanej poezji z muzyką Krenza najpełniej objawia się ten inny, pogodny Stachura. I myślę, że kilka tych utworów powinno zostać zaprezentowanych na wrocławskim Festiwalu Piosenki Aktorskiej.