Artykuły

Jaki powinen być dyrektor teatru? - zaproszenie do dyskusji

Rozpoczynamy nowy cykl artykułów "Sylwetki dyrektorów teatrów" - pisze Maria Mielnikow w Biuletynie ZASP. - Nie daję tym tekstem odpowiedzi na pytanie: jaki powinien być dyrektor teatru? Ale może ruszymy temat? Bardzo bym chciała, aby kolejne artykuły z tego cyklu były poszerzone o dyskusję z Państwa udziałem. Drogi Czytelniku, Kolego, porozmawiajmy na ten bardzo ważny temat - Jaki powinien być dyrektor teatru? Na początek sylwetka Adama Orzechowskiego, dyrektora Teatru Wybrzeże.

Rozpoczynamy nowy cykl artykułów w Biuletynie - "Sylwetki dyrektorów teatrów". Spróbuję się zmierzyć z tym tematem, choć niektórzy twierdzą, że jest to niewykonalne. Proszę więc o wyrozumiałość - tym bardziej, że zaczynam z najwyższego progu - i zapraszam do dyskusji. Chcę przedstawić Państwu bardzo ciekawych ludzi, od których w dużym stopniu zależą kierunki życia teatralnego w naszym kraju. Dlaczego taki temat? Bo to bardzo dobry moment na wywołanie szerszej dyskusji o priorytetach w kulturze. Pierwszego stycznia obudziliśmy się w nowej rzeczywistości kulturalnej, w związku z wejściem w życie "Ustawy" o bardzo długim tytule i treści nad którą głowią się sami ustawodawcy, zrzucając robotę wyjaśniającą na ministra Zdrojewskiego, który ma do wszystkich zmian wymyślić rozporządzenia, żeby było wiadomo "co z czym się je". No to może najpierw trzeba było przeprowadzić degustację - że już pozostanę w dietetycznej nomenklaturze - a potem dopiero napisać przepis. Bo w tym kształcie może nam się ta dieta nie udać, może odchudzić zupełnie nie to co trzeba. Takim problemem mogą być kontrakty dyrektorskie, regulowane przez nowe przepisy wyjątkowo precyzyjnie i jasno i nie wymagające dodatkowych rozporządzeń. Zaklepano 3 i 5 letnie umowy dyrektorskie w myśl zamówienia części samych zainteresowanych, ale gdy "danie" podano na tacy - że pozostanę przy kuchni - okazało się, że czegoś mu brakuje. Zasadniczej przyprawy. Brak obligatoryjnych umów sezonowych, czytaj śmieciowych, dla artystów wykonawców - niezaprzeczalny sukces opozycjonistów: ZASP i innych stowarzyszeń twórczych - może spowodować silną niestrawność. No bo w myśl tego nowego, co przyszło w tym roku - dyrektorzy teatrów są bardziej gośćmi w instytucjach którymi kierują, niż ich pracownicy którymi kierują, a którzy mają stałe etaty. Gośćmi na 3 lub 5 lat, a gdyby chcieli na dłużej to muszą stawać do konkursu. Czy to dobrze? Czas pokaże. Dyrektor Krzysztof Orzechowski (Teatr im. J.Słowackiego Kraków) krzyczy, że to bezsens. Dyrektor Adam Orzechowski (Teatr Wybrzeże Gdańsk) - zbieżność nazwisk przypadkowa -mówi, że to dobrze, bo wprowadza dynamikę. Oj! Nie ma zgody w narodzie.

A mój przyjaciel - tu przymiotnik - nieodżałowany - Staszek Michalski zwykł mawiać "dłużej klasztora niż przeora", w tym sensie, że teatr jest wieczny. Oby nowe przepisy tego nie zmieniły.

Ale dlaczego cykl o dyrektorach? - a no to co wyżej, już jest jakimś wyjaśnieniem, a dalej, no bo właściwie - kto to jest dyrektor teatru, żadna Ustawa (ta nowa też) tego nam nie wyjaśniają, nie regulują. Bo właściwie skąd możemy wiedzieć czy dany Ktoś może być dyrektorem teatru, czy nie. Jakie powinien mieć przygotowanie, czytaj między innymi wykształcenie, praktykę - czy powinien być artystą - jakim? - aktorem, reżyserem, scenografem, dramaturgiem, czy menadżerem, ekonomistą, filozofem, politykiem?...Przykłady mamy różne. Z każdej z w/w profesji trafiali się dyrektorzy dobrzy i źli. Nie ma reguły. Loteria. A studiów dyrektorskich - w dziedzinie teatru - brak. Nie ma więc zawodu dyrektor - choć niektórzy z uporem maniaka twierdzą, że jest i jeżdżą po kraju "wesołym autobusem kandydatów na dyrektorów", choć tak naprawdę nikt ich nie chce.

A więc co zrobić z nieobsadzonymi stanowiskami? Oddać w zarząd komisaryczny, przekazać spółkom, a może oddać w zarządzanie zespołowe pracownikom - dopiero by się działo. To już lepiej pozostańmy przy jednoosobowej odpowiedzialności. Ale na pewno dyrektorem teatru nie może być fachowiec od przetwórstwa rybnego (piszę ten tekst nad morzem w Gdańsku stąd skojarzenia), czy technik organizacji reklamy - nawet najlepszy - choć mamy podobne przykłady w naszej nie tak odległej historii. A więc kto? Kto? To pytanie ciągle powraca i ten artykuł na pewno nie da na nie odpowiedzi, ale może choć trochę oswoi problem.

Żeby nie było wątpliwości, zacznę ten cykl od sylwetki swojego dyrektora - Adama Orzechowskiego, szefa Teatru Wybrzeże w Gdańsku. Jako nestorka w moim teatrze - czytaj: najstarsza aktorka zatrudniona na etacie (doczekałam się!) - czuję się do tego upoważniona. Przez ponad 30 lat nieprzerwanej pracy w różnych teatrach repertuarowych, oraz przez kilka lat wizytowania wielu teatrów z ramienia ZASP -funkcja Przewodniczącej Zarządu Sekcji Teatrów Dramatycznych mnie do tego uprawnia - zdobyłam dość duże rozeznanie, wiedzę i świadomość w temacie funkcjonowania instytucji kultury i nasz teatr obecnie postrzegam jako kierowany modelowo.

No dobrze, bez przymiotników. A więc fakty: w Teatrze Wybrzeże gramy około 500 przedstawień w roku, odwiedza nas około 100 000 widzów rocznie, nie gramy bajek, poranków, wypuszczamy około 10 premier w sezonie. Nieźle? - bez określników. Dlatego cykl zaczynamy właśnie tu w Gdańsku i dlatego kilka pytań skierowałam do Dyrektora Adama Orzechowskiego na temat sposobu i specyfiki pracy w kierowaniu teatrem. Ale najpierw przybliżę osobę, czyli kilka danych biograficznych:

Adam Orzechowski [na zdjęciu] - absolwent Wydziału Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie; w latach 1993 - 1996 reżyser w Teatrze Wybrzeże; od 2000 - 2005 dyrektor Teatru Polskiego im. H. Konieczki w Bydgoszczy; pomysłodawca Festiwalu Prapremier i jego dyrektor w latach 2002 - 2006; od lipca 206 naczelny i artystyczny dyrektor Teatru Wybrzeże; w 2008 roku z jego inicjatywy powołany został interdyscyplinarny Festiwal Wybrzeże Sztuki. I teraz najważniejsza, dla Teatru Wybrzeże, informacja biograficzna - w/w pochodzi z Trójmiasta, tu się urodził, wychował, chodził do szkół. A więc odpada pytanie o rozpoznanie regionu. Dyrektor Orzechowski często podkreśla, że robi teatr dla widza, a więc przede wszystkim dla mieszkańców Trójmiasta i okolic, bo oni najczęściej zapełniają naszą widownię. Gości z dalszych terenów kraju i za granicy też chętnie zapraszamy, ale oni są tylko okazjonalnymi gośćmi, a teatr pracuje codziennie, jest jak rozpędzona machina wydająca kilkanaście premier w roku. Tu praca wre na pełnych obrotach na kilku scenach i nikt nie może zwolnić tempa, a szczególnie dyrektor.

- Czym dla Ciebie jest "dyrektorowanie"?

- "Życiem. Jestem dyrektorem cały czas. Jeden telefon bywa o świcie, inny w nocy. Trzeba podejmować decyzje Nie wyobrażam sobie siebie jako dyrektora dojeżdżającego na kilka godzin, czy parę dni w tygodniu. Wiem, że tak bywa, ale ja mam inną naturę, inną kondycję. To kwestia odpowiedzialności"

Czyli praca w systemie ciągłym, 24 godzinnym, bez możliwości zrobienia sobie przerwy, ponieważ energia, która napędza teatr jest wywoływana i podsycana głównie przez dyrektora.

"Orzech" (tak Go - z pełną sympatią - nazywają współpracownicy) wie, że teatr ciągle się zmienia, dlatego ma na przykład zwyczaj dzwonienia po każdym lub prawie każdym spektaklu, na którym nie może być osobiście, do asystenta reżysera z zapytaniem: "Jak poszło dzisiaj?" Często jednak bywa na przedstawieniach i "pańskim okiem" tuczy kolejny wieczór artystyczny.

Cechy, które uważa za najważniejsze w pracy dyrektora teatru to: uczciwość, odpowiedzialność, sprawiedliwość, w dowolnej kolejności.

Gdy mówi uczciwość ma na myśli przede wszystkim uczciwość międzyludzką, mówienie sobie prawdy, nawet najtrudniejszej, a nie mówienie jednego, a robienie czegoś przeciwnego. Wyeliminowanie obłudy ze stosunków pracowniczych jest w naszym teatrze podstawą, która buduje drabinę wzajemnego zaufania. Z rozmów z kolegami z zespołu wiem, że dyrektor jest postrzegany jako człowiek niezwykle uczciwy i to nie tylko w kontaktach z ludźmi, ale we wszystkich dziedzinach życia. To daje zespołowi poczucie bezpieczeństwa, wiarę, że nikt nie zostanie oszukany.

Odpowiedzialność, wynika z kondycji człowieka, z tego jak traktuje życie i podjęte w nim zadania. Dyrektor Wybrzeża czuje się odpowiedzialny nie tylko za efekty artystyczne instytucji - z których jest głównie rozliczany, przez czynniki zewnętrzne - ale również za każdego w niej zatrudnionego. Doskonale rozumie, że istotą teatru jest zazębianie się wszystkich trybów, że cały środek pracuje na zewnętrze. Wie, że żeby efekt artystyczny był dobry wszyscy muszą pracować zespołowo jak w naoliwionej maszynie. Wyznaje zasadę, że pracuje dobrze taki pracownik, który jest zadowolony, że najpierw trzeba ludziom coś dać, a potem od nich wymagać. Chodzi tu o stworzenie dobrych warunków pracy, ale też o imperatyw finansowy. Wiadomo, że w państwowych teatrach trzeba liczyć każdy grosz, a teraz w dobie obcinania dotacji szczególnie, ale przecież jakiś fundusz osobowy istnieje. Tajemnicą Poliszynela jest, że Orzechowski nie ma "węża w kieszeni" i jak może, to docenia pracowników. Pewnie dzięki temu, omijają Go, nieprzyjemne dla obu stron rozmowy - prośby o podwyżki. Wszyscy wiemy, że "Orzech", jak może to płaci i cieszy się z naszego zadowolenia. Oczywiście możliwości ma ograniczone, ale marzy Mu się taka pula pieniędzy, żeby mógł wszystkim płacić według jakości wykonanej pracy.

Ale odpowiedzialność to nie tylko doprowadzenie teatru do dobrej reprezentacji na zewnątrz. To przede wszystkim doprowadzenie do współgrania wszystkich teatralnych puzzli. Orzechowski wie, że fundamentem tej machiny jest zespół artystyczny i wszyscy współpracownicy muszą z tego zdawać sobie sprawę. Ale sam zespół artystyczny tworzący teatr to opcja ułomna i wiadomo, że całe zaplecze jest niezbędne. Wielokrotnie w rozmowie Orzechowski nazywa teatr pędzącą, czy rozpędzoną machiną, składającą się z bardzo wielu różnorodnych trybów. Wszystkie muszą być zauważone, docenione i muszą mieć możliwość pracy na rzecz przedsięwzięcia artystycznego.

A więc odpowiedzialność Orzechowski rozumie nie tylko, jako dbałość o wielkie sprawy związane ze sztuką i sceną, ale też małe sprawy związane z każdym stanowiskiem pracy - czytaj: pracownikiem, osobą, człowiekiem. Trochę jak ojciec dbający o dobro rodziny. Zapytałam jedną z najmłodszych Koleżanek z zespołu, od 4 lat aktorkę naszej sceny, Karolinę Piechotę - jak jest jej w naszym teatrze? - odpowiedziała "Jak w domu, w rodzinie. To moje życie. I chciałabym żeby dyrektor, tak jak ojciec przestał widzieć we mnie zbuntowaną, niepokorną córkę, a żeby zauważył, że córka dorosła i może trochę spoważniała. Żeby zauważył zmiany."

No cóż, dyrektorze, młode pokolenie się nam zmienia, szybko dojrzewa, tego nie da się powstrzymać. Na szczęście do Wybrzeża chętnie przychodzą młodzi artyści i chętnie współpracują aktorzy ze starszego i bardzie starszego pokolenia - emeryci, weterani. Dzięki czemu zachowana w teatrze jest pokoleniowość - najważniejsza cecha teatru repertuarowego. Zespół teatru wtedy jest pełny, gdy obok debiutantów, młodych, starszych pojawiają się bardziej i jeszcze bardziej doświadczeni aktorzy. "Orzech" to doskonale rozumie i zaprasza do współpracy naszych znakomitych artystów weteranów.

Odpowiedzialność to też sprawiedliwe obdzielanie rolami wszystkich aktorów z zespołu. Dyrektor zna wszystkie spektakle, zna wszystkie role i zna możliwości swojego zespołu. Twierdzi, że w wielu wypadkach nie musi ulegać kaprysom i żądaniom gościnnych twórców i doangażowywać aktorów z zewnątrz. Twierdzi, że w zespole istniej wystarczający potencjał artystyczny. A z drugiej strony wie, że przyjmując aktorów do zespołu musi dbać o ich rozwój i planować wykorzystanie ich talentów - tak rozumie odpowiedzialność dyrektora wobec swoich pracowników. A więc planując długoterminowo rozkłada siły aktorskie w miarę możliwości sprawiedliwie. Teatr Wybrzeże ma znakomity zespół aktorski, ale nie jest to teatr gwiazd. Żaden z aktorów, nawet ten najbardziej popularny, czy medialny nie jest faworyzowany. Liczą się przede wszystkim predyspozycje do roli, nie funkcjonują żadne naciski z zewnątrz czy wewnątrz. Dlatego też, dyrektor nie wchodzi w żadne bliższe kontakty z którymś z członków zespołu, żeby nie było cienia podejrzeń o jakiekolwiek przywileje. Dba natomiast o integrację wewnątrz załogową, jest otwarty na wszelkie propozycje spotkań czy to ze strony młodych czy trochę starszych członków zespołu. A swoją dyrekturę zaczynał od zorganizowania wyjazdu integracyjnego całej załogi do Krynicy Morskiej. Wspomnienia z tego wydarzenia na stałe wpisały się w historię Teatru Wybrzeże.

Czyli pełna sielanka? - nie raczej Real. Orzechowski twierdzi, że nie musi być kochany przez wszystkich. Gdy obejmował dyrekcję w Bydgoszczy, musiał podjąć trudne decyzje. Miał do wyboru - albo patrzeć jak instytucja powoli dogorywa, albo przeprowadzić ostre cięcia. Wybrał to drugie, przeprowadził zwolnienia grupowe, żeby stworzyć prężny, odpowiadający współczesnym wymogom teatr. To co wziął na swoje barki funkcjonuje i procentuje w Bydgoszczy do dziś (widziałam tam kilka świetnych spektakli).

Tak jest też w Wybrzeżu - gdy któremuś z aktorów wydaje się, że wyrasta ponad poziom teatru i zaczyna eskalować żądania - dostaje alternatywę: albo zweryfikuje swoje mniemanie, albo będzie szukać szczęścia gdzie indziej. Ale z Wybrzeżem trudno się rozstać, bo to miejsce kultury bardzo ważne na mapie naszego kraju. Jeździmy na festiwale, dostajemy nagrody, współpracujemy ze znakomitymi artystami, tu rodzą się talenty. I najważniejsze - mamy pełną widownię - zaproszenia muszę zamawiać przynajmniej z miesięcznym wyprzedzeniem.

Zapytałam Orzechowskiego dlaczego został dyrektorem?

-"To pewien etap w życiu. To nie było jakieś moje marzenie, tylko kolejny etap, najbardziej pracowity zresztą w moim życiu"

Wybrał reżyserię nie dlatego, żeby przygotować się do funkcji dyrektora, tylko dlatego, że reżyser to zawód wymagający stałego poszerzania swoich horyzontów, rozwijania się, kreatywności. To niezłe przygotowanie do kierowania teatrem, ale na pewno nie wystarczające. Reżyser "wolny strzelec" a dyrektor stałej instytucji, to dość odległe sprawy.

A co tak naprawdę cenimy najbardziej w naszym dyrektorze, jakbyśmy Go określili? Zadałam to pytanie nestorowi naszej sceny - Zbyszkowi Olszewskiemu - odpowiedział bez wahania - " No, człowiek"

I myślę, że to jest kwintesencja tego co chciałam wyrazić w tym artykule - dyrektor teatru powinien być przede wszystkim ludzki.

Co jeszcze wpływa na dobre funkcjonowanie organizmu teatralnego?

"Dobry regulamin..."

Nasz pisaliśmy wspólnie, konsultując na wielu płaszczyznach. Włożyliśmy w niego sporo pracy, ale teraz to procentuje. Jasno sprecyzowane przepisy, obowiązki i prawa pracowników i dyrekcji dają podstawę do rozwikływania nawet najtrudniejszych sytuacji. Tym regulaminem nie da się jednak wpłynąć na obiektywizm ocen naszej działalności artystycznej na zewnątrz, często te oceny, nie wiadomo z jakich przyczyn, bywają niesprawiedliwe. I wiadomo, że sztuki nie da się ani zmierzyć, ani zważyć i ocena musi być choć w części subiektywna, ale gdy druzgocąca opinia przypada w udziale zwycięzcy festiwali, to ktoś tu się musi mylić.

I jeszcze na zakończenie pewna deklaracja dyrektorska - "nie chcę robić teatru według swojego wydumanego >widzi mi się<, subiektywnego. Tworzę teatr dla ludzi i planuję według potrzeb miejsca w którym jesteśmy.

No cóż, nie daję tym tekstem odpowiedzi na pytanie jaki powinien być dyrektor teatru, ale może ruszymy temat. Bardzo bym chciała, aby kolejne artykuły z tego cyklu były poszerzone o dyskusję z Państwa udziałem. Drogi Czytelniku, Kolego, porozmawiajmy na ten bardzo ważny temat - Jaki powinien być dyrektor teatru? - nasz jest wysoki i przystojny i choć wiadomo, że te akurat cechy nijak się mają do jakości dyrektorowania, ale jest miło. Po za tym Orzechowski ma jeszcze trochę innych cech, o których było wyżej, a które są bardzo cenne u Dyrektora.

Czekając na odzew...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji