Artykuły

Pomiędzy zoną i żoną

"Stalker" w reż. Jakuba Roszkowskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Spektakl Teatru Wybrzeże "Stalker", debiut reżyserski dramaturga Jakuba Roszkowskiego, to nieudana próba połączenia prościutkiego rodzinnego dramatu psychologicznego z nowoczesną formą sceniczną.

Gdański "Stalker" jest sceniczną adaptacją słynnej powieści science fiction "Piknik na skraju drogi" Arkadija i Borysa Strugackich, wydanej w latach 70. w ZSRR. Akcja książki toczy się w bliskiej przyszłości. W paru miejscach na świecie wylądowali obcy i natychmiast opuścili Ziemię. Pozostawili po sobie tajemnicze Zony: ogromne obszary, pełne śmiertelnych pułapek, w których znaleźć można niezliczoną ilość artefaktów nieznanych ludzkości. Na terenach wokół stref lądowania rodzi się szybko nowa profesja. Stalkerzy to złodzieje, którzy z narażeniem życia wynoszą z Zon artefakty, by sprzedać je na czarnym rynku. Głównym bohaterem powieści jest Red Shoehart, jeden ze stalkerów, związany z Zoną dziwną mieszanką fascynacji i nienawiści. W kółko wchodzący w konflikt z prawem stalker pragnie tylko jednego: dotrzeć do legendarnej Złotej Kuli (w spektaklu: Strefy Szczęścia) spełniającej najskrytsze życzenia.

Problem ze spektaklem zaczyna się już od samej adaptacji powieści. Co jest dziwne, biorąc pod uwagę świetną pracę, jaką Roszkowski wykonał chociażby przy scenicznych adaptacjach "Blaszanego bębenka" Güntera Grassa, scenariusza filmu "Zmierzch bogów" czy "Nie-Boskiej komedii" Zygmunta Krasińskiego. "Piknik na skraju drogi" braci Strugackich to wielowymiarowa opowieść o granicach człowieczeństwa i możliwości naszego poznania (co mocno zbliża powieść do dzieł Stanisława Lema), czy - jak chciał w swojej nieco różniącej się od literackiego pierwowzoru interpretacji Andriej Tarkowski - o poszukiwaniu Boga. W adaptacji Jakuba Roszkowskiego pozostała z tego wszystkiego prościutka, psychologizująca historia mężczyzny rozdartego pomiędzy rodziną i pracą (nietypową i ryzykowną, ale jednak pracą); pomiędzy Zoną i żoną.

Jakub Roszkowski już jako reżyser umieścił akcję w dość sterylnej przestrzeni. Widownię na Malarni ustawił nietypowo, bo wzdłuż dłuższej ściany. Całą szeroką przestrzeń sceny zajmują proste, metalowe rusztowania i chodniki, w centralnym punkcie znajduje się ogromny, podwójny ekran i podnośnik. Znana dobrze w Gdańsku ze świetnych realizacji Magdalena Gajewska tym razem stworzyła scenografię co najwyżej przeciętną.

Reżyser korzysta w "Stalkerze" z chwytów, do jakich już przyzwyczaił nas współczesny teatr: mamy w spektaklu piosenki wykonywane przez Justynę Bartoszewicz, projekcje wideo, taneczne elementy choreografii czy nie do końca chyba ograną potężną dmuchawę. Jednak sensowne połączenie nowoczesnej, dystansującej widza formy scenicznej z prostą i tradycyjną - wręcz XIX-wieczną w duchu - fabułą okazało się w "Stalkerze" kompletnie niemożliwe. W efekcie albo formalne chwyty sceniczne stają się zwykłymi ozdobnikami, albo rodzinna fabuła nabiera nieznośnie telenowelowego charakteru.

W spektaklu widać także, że początkujący reżyser ma duże kłopoty z prowadzeniem aktorów. Właściwie każda z obecnych na scenie osób gra coś innego, jakby występowała w innym przedstawieniu. Wyjątkiem są ciekawe - choć momentami też nierówne - układy choreograficzne Maćko Prusaka. W efekcie większość aktorów - łącznie z wcielającym się w główną postać Reda Shoeharta Markiem Tyndą - wypada co najwyżej przeciętnie. Na szczęście jest parę wyjątków. Co tylko można wyciska na scenie z drugoplanowej roli pasera Dicka Nunnuma wyśmienity Michał Kowalski, zdecydowanie najjaśniejszy punkt "Stalkera". Bardzo dobrze i wiarygodnie swoją rolę lolitki Diny kreuje Justyna Bartoszewicz. Nie można tego powiedzieć o nieznośnie jednowymiarowej i nieciekawej Gucie w wykonaniu Wandy Skorny.

W "Stalkerze" Roszkowskiego widać błędy typowe dla debiutanta: chęć wykrzyczenia oczywistych prawd życiowych czy zachłyśnięcie się możliwościami współczesnego teatru. Jednak, choć "Stalker" jest przedstawieniem zdecydowanie nieudanym, to na pewno nie jest najgorszą produkcją Teatru Wybrzeże w ostatnich latach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji