Artykuły

Po premierze

Oglądanie "Witaj/Żegnaj" Jana Klaty sprawia wielką radość. To uczucie jest jednak nieco perwersyjne. Klata, łącząc teatr śmierci ze stylistyką kreskówek, czarnych komedii, horrorów, popularnych pro­gramów telewizyjnych (typu talk show) i teledysków, stworzył spek­takl bardzo ironiczny, przewrotny, ale i - podskórnie - niepokojący, a chwilami budzący nawet przerażenie. Świadoma gra konwencjami, zderzanymi w groteskowych i absurdalno-makabrycznych sytuacjach, doprowadziła do powstania czegoś na kształt przeuroczej czarnej ko­medii czy też niepozbawionego wdzięku horroru (ten sposób two­rzenia bardzo mi się kojarzy z praktyką dramatopisarską Tadeusza Różewicza). "Witaj/Żegnaj" śmieszy i bawi; uwodzi czarnym humorem, dynamiką i rytmem. To, co się dzieje między widzem a przedstawie­niem, można porównać z sytuacją, jaka wytwarza się w jednej z początkowych scen przedstawienia, zatytułowanej "Narodziny Tragedii". Dziewczynka o imieniu Tragedia obchodzi szóste urodziny, ale mimo to jest ponura - rozwesela się, zaczyna się śmiać i klaskać w dłonie dopiero wtedy, gdy wszyscy uczestnicy zabawy urodzinowej umie­rają przez uduszenie woreczkami foliowymi, pragnąc zaspokoić jej kaprysy. Taki właśnie rodzaj radości towarzyszy odbiorowi bydgo­skiego spektaklu.

Trudno nie dostrzegać niejednoznaczności gry, jaką Klata prowadzi z widzem. Śmiech i zabawa służą w "Witaj/Żegnaj" kamuflażowi - zakry­ciu tego, co powinno niepokoić i drażnić w jawny sposób. Obsesyjnie powtarza się w spektaklu temat wojny - jest on tak silnie obecny, że narzuca kontekst całemu przedstawieniu, nawet scenom, które z pozo­ru niewiele mają wspólnego z problematyką wojenną. Klata pokazuje cykl małych katastrof - są to, między innymi, powroty żołnierzy (po­jawiają się wprost odwołania do mitu o Odysie) i "tragedie domowe", powtarzane w rozmaitych wariantach i okraszane łagodzoną za spra­wą komizmu i przerysowania makabrą. W tej rzeczywistości małych, wydarzających się codziennie katastrof dominuje niewyrażalna i skry­wana, lecz bardzo silna skłonność do przemocy.

Żołnierze wracają do swych rodzin po zakończonych wojnach. Przyjęcie ich po długiej nieobecności przynosi rozczarowanie. Poka­zuje to już pierwsza sekwencja z cyklu powrotów. Mężczyzna (Roland Nowak), ubrany w żołnierski uniform złożony z plastikowej atrapy heł­mu i palta w barwach maskujących, wchodzi do domu i głośno oznaj­mia żonie, że wrócił; ona (Beata Bandurska) jednak z powagą nakazuje mu wyjść i wejść jeszcze raz. On, wskutek nalegań, wykonuje jej pole­cenie i wchodzi jeszcze raz, ale ona ponawia żądanie. Chwilę później małżonkowie zaczynają się kłócić, równocześnie wyrzucając z siebie wzajemne oskarżenia w chorobliwych monologach. Mimo komizmu, potencjał przemocy w tej scenie jest ogromny. W innej scenie żołnierz (Michał Majnicz) wchodzi, radośnie pokrzykując: "Kochanie, wróci­łem! Wróciłem nawet w jednym kawałku!"; nikogo jednak nie zastaje w domu, bo rodzina udała się na zakupy. Klata dobitnie akcentuje, że niedostępność wojennych przeżyć powracających żołnierzy rodzi brak zrozumienia i niedowierzanie: reakcją na traumatyczne opowieści we­terana wojennego mogą być jedynie bagatelizujące uwagi ("przyśniło ci się", "zmyślasz") i śmiech słuchaczy. Wojna okazuje się doświadcze­niem wypieranym ze świadomości, zaledwie faktem medialnym, zbyt odległym i niewiarygodnym, by możliwe było autentyczne przejęcie się nim.

O ile w ujęciu Klaty wojna w naszym kręgu cywilizacyjnym to ka­taklizm niespodziewany i niepojęty, o tyle przemoc na niższym pozio­mie - relacji międzyludzkich - to doświadczenie tak silnie włączone w obieg codzienności, że nie poddaje się refleksji. Z kryzysu niezrozu­mienia między powracającymi a "oczekującymi" bierze się narastająca frustracja, rozładowywana w aktach przemocy. Jak podczas rozmowy dwóch sąsiadek, kiedy jedna z nich wychodzi za drzwi, by uspokoić męża, agresywnie domagającego się, by przestała rozmawiać - po chwili słychać krzyki bitego mężczyzny. Po powrocie na scenę kobieta z dumą wygłasza zdanie: "Nawet go nie tknęłam".

"Witaj/Żegnaj" przedstawia zatem stan ciągłej obecności zła. Jest to stan uwikłania w codzienność, ale również w określony kod kultury. Klata kreśląc portret pewnej społeczności, kreuje świat naznaczony pamięcią obrazów-klisz z kultury masowej, ograniczających jego po­strzeganie do rozbitych i pozornie wyizolowanych fragmentów. Na tle tego obrazu z klisz - panoramy ujmującej doświadczenie zbiorowości - portrety jednostek zamazują się, ginąc w sferze przemocy dominują­cych stylów i "estetyk" widzenia świata. Klisze pamięci przekształcają kostium w uniform (na przykład w siwe peruki albo papierowe ko­rony), psychologię w behawioryzm, a obraz rzeczywistości w plakat. Nawet śmierć staje się raczej doświadczeniem zbiorowym niż indywidualnym. Klisze, cytaty, reminiscencje mitologiczne i literackie (na przykład Szekspirowskie), urywki z życia codziennego - te nachalnie powracające fragmenty przeszłości są u Klaty nacechowane negatyw­nie, jako przyczyna (a być może zarazem przejaw) rozczarowań, ob­sesji i lęków - przed powrotem (do) tego, co było, ale nade wszystko przed tym, co będzie.

To wszystko, o czym pisałem, chwilami bardzo zgodnie współ­brzmi z twórczością Tadeusza Różewicza, a także z teatrem Tadeusza Kantora i Jerzego Grzegorzewskiego. Klisze, cytaty, fragmenty, unifor­my, zbiorowe obrazy śmierci, sceny z zakamuflowaną przemocą w tle składają się w "Witaj/ Żegnaj" na dość szczególną wizję świata. Klata nie tworzy gazetowej kroniki, ale - podobnie jak Różewicz czy Grzego­rzewski - jedynie wykorzystuje urywki rzeczywistości, aby ukazać to, co jest w niej najbardziej niepokojące - pułapki, dziwactwa i niedo­rzeczności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji