Artykuły

Uciec stąd, uciec zewsząd, ale jak...

"Marilyn - życie niemożliwe" w reż. Davida Foulkesa w Teatrze Druga Strefa w Warszawie. Pisze Anna Maria Grabińska w serwisie Teatr dla Was.

Wzięłam krzesło i walnęłam w jedną ze szklanych ścian. Właściwie waliłam kilka razy, nim się rozpadła. Po czym krzyknęłam: Chcecie, żebym była wariatką, to będę zachowywała się jak wariatka. Historia Marilyn Monroe stanowi jedną z najbardziej niepowtarzalnych, zachwycających i tajemniczych biografii, jaką poznał świat. Legenda aktorki od lat zdaje się żyć własnym życiem, ukazując coraz to nowe oblicza artystki. Odpowiedzi na liczne pytania głodnych wiedzy fanów nie znaleziono do dziś.

W spektaklu Teatru Druga Strefa białe ściany z lustrami niepokojąco odbijają twarze widzów, nieskromnie podglądających życie aktorki. Trzy pary drzwi symbolizują zmianę miejsca akcji i przepływający między palcami czas. Kolejno odkrywamy mieszkanie matki, Gladys Baker, sypialnię gwiazdy w Los Angeles, bogate, przestronne mieszkanie w Nowym Jorku. Scenografia uwodzi prostotą i dopracowaniem. Nieodłącznie wpisuje się w charakter przedstawianych zdarzeń, zupełnie tak, jakby została przeniesiona wprost ze świata wewnętrznego młodej dziewczyny, przyszłej gwiazdy i legendy kina.

Już pierwsze sceny spektaklu zaskakują i niepokoją. Poznajemy bowiem młodziutką, zaledwie osiemnastoletnią dziewczynę, w której mimo usilnych starań nie odnajdziemy niczego ze znanej nam dotąd twarzy Marilyn Monroe (Aleksandra Tomaś). Filigranowa postać zdaje się być skrępowaną, skromną, przeciętną mieszkanką Los Angeles. Nie grzeszy wyszukaną inteligencją, nieświadoma jest swego seksapilu, który w przyszłości przyniesie jej sławę i pieniądze. Kolejne sceny raz po raz odzierają widza z dotychczasowych przyzwyczajeń. W czterech ścianach odwiedzanych przez nas mieszkań nie znajdujemy ani gwiazdy, ani jej burzliwego życia towarzyskiego. Nie dojrzymy naocznie symptomów choroby psychicznej, która pozostaje jedynie zasygnalizowana w warstwie słownej. Tym, czego reżyser pozwala nam dotknąć, jest relacja Marilyn z jej matką (Dorota Kamińska), wyraźnie zaburzoną osobowością, żyjącą wyłącznie życiem córki. Despotyczna, a zarazem przerażona menadżerka histerycznie dyktuje warunki życia i kolejne zamierzenia wobec Marilyn. Relacja ta wydaje się być typowo psychotyczną, niemoralną grą, której wyników nie spodziewa się żadna z kobiet. Dwa życia, nieodłącznie ze sobą powiązane, rozmywają się, wtapiają w białe ściany i meble. Żyje się bowiem, bo się musi. Chwile wspólnych radości, pięknych planów na przyszłość przeplatane są momentami złości, cierpienia, zwątpienia, nieznacznymi wybuchami teoretycznej choroby, a wszystko to pod pręgierzem braku emocjonalności. Zupełnie jakby wnętrze człowieka pozbawione było uczuć. Euforia i tragedia stanowią ten sam rodzaj "przeżywania" dni, a tłumione potrafią być zaledwie w kilka sekund. Najlepszy z chirurgów - Strasberg otwiera mnie. Nie mam o to pretensji, bo doktor H. przygotowała mnie. Dała mi środek znieczulający. I również zdiagnozowała przypadek. Zgadza się z tym, co trzeba zrobić - operację - żeby przywrócić mnie do życia i wyleczyć z tej strasznej choroby, gdziekolwiek, do diabła, ona jest... Ale w środku nie ma zupełnie nic. Strasberg jest głęboko rozczarowany. Zdumiony, że popełnił taką pomyłkę. Myślał, że zobaczy tak wiele... A tymczasem nie było tam absolutnie nic. Pozbawiona jakichkolwiek objawów ludzkiego życia, odczuwania istota. Jedyne, co się ukazało, to drobniutkie trociny. Jak ze szmacianej lalki. I te trociny wypadają na podłogę i na stół. Ale doktor H. jest zdziwiona, bo nagle zdaje sobie sprawę, że jest to nowy rodzaj choroby. Pacjent składający się z samej pustki. Marzenia i nadzieje Strasberga na wielki spektakl rozwiewają się.... Te słowa stanowią autentyczny fragment zapisków Marilyn Monroe, przelewającej na papier niepokojący ją, przedziwny sen.

Rozwój wydarzeń, zmiany sytuacji materialnej kobiet, a także przemijające lata sugerują niezwykle częste zmiany kostiumów. Dopracowane z największą pieczołowitością, stanowią jedyną wizytówkę zastanego świata. Spektakl w pewnym momencie zdaje się zmieniać w dziwny, uteatralizowany pokaz mody z lat sześćdziesiątych. Rzeczywiście, kolejne kreacje zachwycają. Ogromny ukłon w stronę kostiumografa, Sylwestra Krupińskiego, który podczas spektaklu wyczarowuje inny, odległy, niedościgniony świat. Świat, którego publiczność nie może poznać, ograniczany przestrzenią mieszkania gwiazdy.

Teatr Druga Strefa stwarza namacalne "życie niemożliwe". Nie do uwierzenia wydaje się ograniczona umysłowość i emocjonalność legendy kina, zamknięta w uporczywych pragnieniach własnej matki, władczej i wymagającej paranoiczki, stojącej na straży każdej, nawet najbardziej błahej myśli aktorki. Matki, która nie wiadomo, czy rzeczywiście istnieje, czy jest jedynie halucynacją stęsknionej, opuszczonej, niepotrafiącej dorosnąć, niezaradnej kobiety...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji