Studenci Jana Peszka złamali "Hamleta" Szekspira
Jan Peszek i Cezary Tomaszewski wymyślili "Hamleta" Szekspira, w którym występują cztery Ofelie, tyleż Gertrud i dwóch Hamletów, do tego ubranych w obcisłe, jaskrawe kombinezony. Pomysł szalony, ale w Bytomiu się sprawdził.
W role Szekspirowskich bohaterów wcielili się studenci IV roku Teatru Tańca Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Bytomiu. "Hamlet" był ich pracą dyplomową. Raczej dystansującą się od powagi zawartej w dramacie. Twórcy spektaklu udowodnili, że z "Hamleta" można wyciągnąć treści, których nikt przed nimi tak wyraźnie nie akcentował. Fizjologia postaci, gry językowe niemal rodem z kabaretu lub gwary uczniowskiej, nawiązanie dialogu z publicznością to tylko niektóre z zaskoczeń, jakie przyniosła bytomska inscenizacja. W ten sposób Tomaszewski (koncepcja i realizacja spektaklu) i Peszek (opieka artystyczna) w doskonały sposób uwspółcześnili Szekspira.
Wielość formuł, jakimi się posłużyli, nie uczyniła spektaklu chaotycznym. W dużym stopniu to także zasługa młodych aktorów. Widać, ile trudu włożyli w pracę nad tekstem, właściwą artykulację partii mówionych (choć nie u wszystkich) i mimikę. Scena zamykająca ich "Hamleta" była bodaj najlepszą sceną zbiorową. I nie chodzi tu o wartość artystyczną tego paradoksalnego fragmentu, lecz o warsztat ruchowy. Takiej synchronizacji nie powstydziłby się żaden zawodowy teatr tańca.
Z młodych talentów trzeba wymienić Mikołaja Karczewskiego i Karola Miękinę. Karczewski złamał osławione "być albo nie być", nadając temu monologowi oryginalną, groteskową formę. Obaj aktorzy znakomicie radzą sobie z partiami mówionymi, ale równie dobrze opanowany mają ruch sceniczny. Wielką pasję, radość z bycia na scenie i występowania przed publicznością widać było też w grze Magdaleny Bartczak. I choć rola Ofelii/Gertrudy nie była do końca jej rolą, to w tej młodej tancerce tkwi niekwestionowany potencjał.