Artykuły

Wrażliwiec w różowych okularach

Jest jednym z najpopularniejszych polskich aktorów, sprawdza się zarówno w komediach, jak i repertuarze dramatycznym. "Zdolny z wyobraźnią" - tak o WOJCIECHU MALAJKACIE mówił jego mistrz Jerzy Grzegorzewski .

Byl najmłodszym Hamletem w historii powojennego teatru, jego Rzędzian jedyną wyrazistą rolą w ekranizacji "Ogniem i mieczem", a animowanego Kota w Butach, któremu dal glos w serii "Shrek", od razu pokochała młodsza część widowni. Od trzech lat szefuje warszawskiej Syrenie, gdzie właśnie zagrał u boku Danuty Stenki w "Przebudzeniu" Shclagh Stephenson, a jednocześnie w Teatrze Polonia gra Sędziego w "Zbrodni z premedytacją" w reżyserii Izabelli Cywińskiej.

Rozdawanie optymizmu

Nie jest celebrytą, nie chałturzy na lewo i prawo, bardzo pilnuje swojej prywatności. Ponoć marzy o świętym spokoju na rodzinnych Mazurach, gdzie wraz z żoną jest właścicielem kilku lokali oraz kina Wojtek. Czyta kilka książek jednocześnie i wie, że kiedy będzie miał więcej czasu, znów zacznie malować. Jest zachwycony Australią i lubi wracać do Chorwacji, gdzie odpoczywa na odludziu w robinsonadach - niewielkich rybackich domkach z tarasem. Uwielbia spotkania ze studentami (jest wykładowcą na Wydziale Aktorskim PWSFTviT w Łodzi). - W nich jest pasja i potrzeba tworzenia. Często nie przychodzą tu z teatralnym bagażem. Ale kiedy ja trafiłem do szkoły, też go nie miałem, zresztą nie miałem szans go zdobyć. Pochodzę z Mrągowa, a tam nie było teatru. Moim teatrem był poniedziałkowy Teatr Telewizji - wspomina.

W kontaktach z nowo poznanymi ludźmi jest nieco wycofany, nieśmiały, ożywa na scenie. - Wojtek ma niebywałą intuicję i zdumiewający kontakt z widownią. Także odwagę rozmowy z widzami poza konwencją, co proponuje w naszym "Panu Jowialskim". Jestem zachwycona jego energią, gotowością do śmiechu i umiejętnością nadania tak rzadkim dziś emocjom formy scenicznej. To nie ma nic wspólnego z komikowaniem, to jest rozdawanie optymizmu i różowych okularów w ilościach nieograniczonych na teatralnych, profesjonalnych zasadach - mówi Krystyna Janda.

Uczeń swojego mistrza

Debiutował w 1983 roku, jeszcze jako student wydziału aktorskiego łódzkiej filmówki, rolą Błazna w szekspirowskim "Królu Learze" w reżyserii Haliny i Jana Machulskich na scenie warszawskiego Teatru Ochoty. Jego talent szybko dostrzegł Jerzy Grzegorzewski, ówczesny szef Teatru Studio, dlatego tuż po obronie dyplomu Malajkat grał już w jego "Operze za trzy grosze" Brechta. Obu artystów szybko połączyła podobna wrażliwość i podejście do teatru. "Zdolny z wyobraźnią" - tak mawiał o Malajkacie Grzegorzewski. Nic dziwnego zatem, że młody aktor zaczął odnosić sukcesy - już kilka miesięcy po debiucie w Studio Malajkat śmieszył do łez w komedii Adama Hanuszkiewi-cza "Zagraj to jeszcze raz, Sam". Spektakl bił rekordy popularności i przez wiele miesięcy nie schodził z afisza. Po rolach m.in. w "Dziadach - improwizacjach", pastiszowym "Usta milczą" i "Dziesięciu portretach z czajką w tle", a także "Wujaszku Wani" według Czechowa stał się twarzą teatru Grzegorzewskiego. W międzyczasie grał u Mariusza Trelińskiego, Ewy Mirowskiej i Ewy Bułhak.

Kiedy Grzegorzewski został dyrektorem Teatru Narodowego, Malajkat wraz z przyjacielem z czasów filmówki Zbigniewem Zamachowskim trafił na narodową scenę. Tu obaj zagrali m.in. w "Ślubie" Gombrowicza, gdzie Malajkat był Pijakiem, a Zamachowski - Ignacym. Spotkali się też w "Halce Spinozy", czyli autorskim eksperymencie scenicznym Grzegorzewskiego, a także w reżyserowanych przez niego "Weselu" Wyspiańskiego i "Śnie nocy letniej" Szekspira. - Obaj skończyliśmy ten sam wydział aktorski, choć Wojtek był rok niżej. Duży wpływ na nas miała profesor Ewa Mirowska. Ukształtowała mój - a myślę, że i Wojtka - gust, smak, myślenie o teatrze i zawodzie. Dlatego dobrze porozumiewamy się na płaszczyźnie osobistej i zawodowej - opowiada Zbigniew Zamachowski. Role w kolejnych inscenizacjach Grzegorzewskiego, m.in. w "Nocy Listopadowej", "Hamlecie Wyspiańskiego", czy w inscenizacjach Kazimierza Kutza - "Kartotece" i "Śmierci komiwojażera", ugruntowały pozycję Malajkata jako aktora wszechstronnego, który z precyzją i przenikliwością buduje portrety swoich bohaterów.

Bez bylejakości

Po śmierci Grzegorzewskiego w 2005 roku Malajkat na narodowej scenie zagrał jeszcze tytułową rolę w "Tartuffe" Jacąuesa Lassalle'a, o której pisano "skończona", Vladimira w "Czekając na Godota" Antoniego Libery oraz wyreżyserował dobrze przyjętego przez krytyków "Wędrowca" Conora McPhersona i odszedł z Narodowego. - Mógłbym tam pozostać, ale strata Grzegorzewskiego była dojmująca. Zabrakło mi ojca duchowego i ten brak będę odczuwał do końca - opowiada.

W 2009 został szefem warszawskiej Syreny. - Tę funkcję traktuję jako wyzwanie. Jestem człowiekiem twórczym, mam swoją ambicję. Chcę zmienić opinię o Syrenie - mówił po ogłoszeniu nominacji. I udało się. Na afiszach kojarzonej z lekkim komediowym repertuarem Syreny zaczęły pojawiać się nieco bardziej wymagające tytuły, chociażby "Skazani na Shawshank", "Lawrence & Holloman" czy ostatnio "Przebudzenie", w którym aktor zagrał jedną z głównych ról. Ponadto wymienił część zespołu, zmienił logo teatru, zdjął kilka spektakli. Pytany, czy chciałby przenieść model prowadzenia teatru Grzegorzewskiego do Syreny, odpowiada: - Przejąłem ważną część spuścizny po Grzegorzewskim, czyli uciekanie od oczywistości i bylejakości w teatrze. Nigdy się nie godzę na łatwiznę. Oczywiście nie da się bez Grzegorzewskiego robić jego teatru. Można tylko opierać się temu, z czym Grzegorzewskiemu kojarzył się zły teatr. Może ja nie umiem lepiej robić teatru? Na pewno nie umiem tak jak Grzegorzewski, nie mam jego wrażliwości.

Dyrekcja w Syrenie nie przeszkadza jednak Malajkatowi w gościnnych występach na innych scenach, chociażby w warszawskiej Polonii, gdzie przed dwoma laty zagrał Szambelana w "Panu Jowialskim" Anny Polony i Józefa Opalskiego i znów udowodnił, że jak mało który aktor w Polsce ma wielkie poczucie humoru, dystansu i frazy.

Główną rolą Sędziego Śledczego w Gombrowiczowskiej tragikomedii "Zbrodnia z premedytacją" wraca do Polonii. - Wojtek to nie tylko bardzo wrażliwy aktor, ale człowiek. Człowiek aż do przesady! Ustępuje z drogi każdemu - jego empatia wobec kolegów jest dominująca, nawet gdy gra główną rolę - opowiada "Kulturze" Izabella Cywińska, która reżyseruje spektakl. Rzecz dotyczy historii pewnego śledztwa w sprawie zbrodni, która nie wiadomo, czy w ogóle istniała. W pozostałych rolach zobaczymy m.in. Elżbietę Kępińską, Magdalenę Warzechę i Rafała Mohra.

ZBRODNIA Z PREMEDYTACJĄ | Witold Gombrowicz | reżyseria: Izabella Cywińska | Teatr Polonia w Warszawie | premiera 15 czerwca

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji