Artykuły

Zaścianek a wielki świat

O zagubieniu, rozdarciu między światowością a zaściankiem, między sztuką, która może, ale nie musi sprzyjać samorealizacji a ciepłymi wspomnieniami dzieciństwa - opowiada Helmut Kajzar w "Paternoster". W sztuce, zainspirowanej "Ślubem" Gombrowicza (czego autor nie ukrywa), odnajdziemy ten sam klimat protestanckiego Śląska Cieszyńskiego, co w prozie Pilcha. Te analogie niczego nie wyjaśniają (i nikogo nie dyskredytują). O czym zatem mówi "Paternoster" wystawiony w toruńskim teatrze? Prolog zdaje się sugerować biograficzne czytanie tekstu - bohater stoi w ciemności na oznaczonym światełkami pasie lotniska, podczas gdy z offu dobiega fragment wygłaszanego w pierwszej osobie życiorysu Kajzara. Zaraz potem jednak zostajemy rzuceni w świat wielkiego miasta - z jego brudami, pokątną miłością, wszechwładzą mediów, blichtrem wystaw sklepowych, hałaśliwością dworców i lotnisk, ludźmi wyrzuconymi na margines. Kolaż krótkich scenek, pointowanych wyciemnieniami

i ostrą, ekspresyjną muzyką, przypomina estetykę wideoklipu - z jej tempem, zamiłowaniem do efektów i umownością. To nie obrazy konkretnego życia, to życiowe sytuacje widziane przez pryzmat mediów - przemienione w znaki.

Ten świat zderzony zostaje z "krajem lat dziecinnych". Właściwą akcję sztuki Kajzara rozpoczyna ciekawa scena rozmowy matki z ojcem... grającym na pile (kreacja Mieczysława Banasika wydaje się zdecydowanie najciekawsza). Jej absurdalny nastrój wprowadza nas w poetykę snu - oglądamy senne marzenie Józia o powrocie do domu, do niewinności i nadziei. Oprócz rodziców pojawia się w nim brat, Gwiazda (kobieta niegdyś zdradzona przez bohatera) oraz farsowe panopticum ciotek i wujów. Wyrzuty sumienia Józia zagłuszyć mają kolejne groteskowe nominacje, którymi bohater wyróżnia ojca - czyniąc go buchalterem, ministrem rolnictwa, cesarzem. Rozwijana dynamicznie akcja zmierza ku groteskowej kulminacji.

Spektakl, w którym nie brak świetnych scen (jak choćby opowieść bohatera o artystycznych fascynacjach, kwitowana przez rodzinę głupawymi żarcikami), zamyka się w umowności i grotesce. "Powrót do raju dzieciństwa jest niemożliwy, jak niemożliwa jest ucieczka przed samym sobą i konsekwencjami własnych wyborów. Artysta skazany jest na wyobcowanie" - zdaje się mówić reżyser. Jego wersja powrotu syna marnotrawnego mniej zawierza emocjom, bardziej - precyzji formy. Może dlatego w wykalkulowanym śnie Józia-Everymana wyznania brzmią nieco deklaratywnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji