Artykuły

Tajemnicza pani Sixt

Kiedy Robert Talarczyk przybył z chorzowskiej "Rozrywki" do Bielska-Białej, by dość nieoczekiwanie objąć dyrekcję tutejszej sceny, jedną z jego pierwszych decyzji było ogłoszenie konkursu dramaturgicznego na sztukę o tym mieście. Pomysł wydawał się stereotypowy, a już na pewno nie gwarantował sukcesu. Bo tak to bywa z konkursami "zadawanymi na temat". Rzadko coś z nich wynika.

Ale tym razem, o dziwo, stało się inaczej. "Testament Teodora Sixta" bielszczanina Artura Pałygi, wytrawnego reportażysty o literackim zacięciu, okazał się strzałem w dziesiątkę. Powstał tekst interesujący. No i powstał bardzo interesujący spektakl, choć pierwsze sceny jeszcze tego nie wróżyły. Dlaczego? Bo na początku trudno jest złapać konwencję czy ściślej - nie zgubić się w gąszczu różnych konwencji i stylów teatralnej narracji. Ta założona i świadomie przez artystów bielskich potęgowana rozmaitość męczy, choć jednocześnie nakazuje widzowi śledzić kolejne wydarzenia ze skupieniem i uwagą. Być może, z tego pomieszania, także nastrojów i klimatów opowieści, część mniej wyrobionej publiczności aż do końca tego dwugodzinnego widowiska już się nie wypłacze. Nie pojmie, dlaczego raz opowiada mu się historię XIX-wiecznych bielszczan z przymrużeniem oka, a nawet farsowo-kabaretowym zacięciem, a za chwilę wchodzi się w tonację serio, chwilami mroczną, chwilami nostalgiczną, a jeszcze za moment - poetycko-metafizyczną. Powiadam - na początku i ja miałem z tą mieszaniną, z tą mozaiką, również wątków i tematów, pewien problem. Tym bardziej, że zdawało mi się, iż tylko niektórzy spośród licznej obsady aktorskiej radzą sobie z tym przeskakiwaniem z jednego stylu w drugi, z drugiego w trzeci... Raziła mnie zatem sztuczność piętrzenia kolejnych scen w jakąś piramidę zdarzeń rzeczywistych i wyimaginowanych. Raziło mnie balansowanie między historią Bielska-Białej a jej współczesnością, między teatrem, teatralnością a jednak dyskursem publicystyczno-eseistycznym "rozpisanym na głosy", bo i tym kluczem można czytać ten spektakl.

Ale już mniej więcej po kwadransie konfuzja mija. Zaczynamy doceniać dramaturgiczne i inscenizacyjne pomysły. Zasadniczy polega właśnie na pomieszaniu perspektyw - współczesnej i historycznej. I na wprowadzeniu formuły teatru w teatrze. Bardzo oryginalnie wymyślonej. Oto Reżyser (w tej roli rzeczywisty reżyser tego spektaklu Robert Talarczyk, który niemal w ogóle nie schodzi ze sceny) przybywa do bielskiego teatru, by poprowadzić próby i wystawić rzecz o dawnych postaciach tego miasta, splocie rozmaitych wydarzeń historycznych, także tych dramatycznych, gdy współżycie niemieckich, żydowskich i polskich mieszkańców Bielska i Białej bynajmniej w sielankę się nie układało. Miasto, właściwie dwumiasto, kwitło. Rósł w potęgę przemysł włókienniczy. Bogaciło się mieszczaństwo. Powstawały piękne kamienice, wille przemysłowców, bankierów, kupców. Wiele z nich zachowało do dzisiaj swój blask. Inne się rozsypują... Jak nasza pamięć o ich właścicielach.

Reżyser, mimo że wspierany przez inteligentną, wrażliwą i energiczną Asystentkę (wyrazista rola Marii Suprun), na początku nie może wyzwolić się z cynizmu, zawodowej sztampy i bylejakości. Przyjechał na głęboką prowincję, bo tak postrzega Bielsko, zrobić spektakl o mieście i ludziach,

o których nic nie wie i wiedzeć chyba nie chce. Spotyka podobnych do siebie - aktorzy udają, że grają, udają, że angażują się w próby. Wszyscy wypatrują przerwy, bo tylko ona może ich wyzwolić z nudy, beznadziejności i totalnego chaosu, jaki panuje na scenie (na dodatek pojawiają się na niej "działacze społeczni", w wolnej chwili robiący swój teatrzyk amatorski).

To jeden poziom tego spektaklu - wtedy właśnie dobija się tonacja buffo. Ale jest też drugi poziom - przygasają światła, dochodzi do nas piękna muzyka Krzysztofa Maciejowskiego, a ci sami prowincjonalni i groteskowi aktorzy nie tyle grają historyczne postaci, co nimi się stają! Wtedy pojawia się tonacja serio, a my, widzowie, wnikamy w przestrzeń tajemną, momentami prawdziwie metafizyczną. Widzimy ludzi, a nie historyczne i obco brzmiące "nazwiska", o których niewiele wiemy, a nawet jeśli, to przecież one nas na co dzień nie zajmują, bo są "martwe". I to jest największy, wręcz wybitny walor tego spektaklu. To, co nam na początku przeszkadzało i wprowdzało w zakłopotanie, teraz buduje w nas wewnętrzne, ożywcze napięcie.

I kogo widzimy? Nobliwą damę Friderike Baum (bardzo dobra Grażyna Bułka), słynącą z dobroczynności entuzjastkę, powiedzielibyśmy dziś: rekreacji i masowego sportu. I widzimy jej męża, pełnego godności Gustawa (w tej roli Kazimierz Czapla, który w "scenach współczesnych" gra także dyrektora którejś z bielskich fabryk włókienniczych, zamkniętej w ostatnich latach, i jest w swych długich monologach zgorzkniałego "postsocjalistycznego menedżera" wręcz znakomity; jakżeż to miłe zobaczyć tego aktora w tak wciąż świetnej formie). Galeria postaci jest dłuższa. Oto mamy jeszcze Karla Wilhelma Hentschla (Adam Myrczek bryluje, gdy gra zadufanego w sobie aktora-grafomana), nauczyciela i założyciela licznych bielskich stowarzyszeń. No i mamy słynnego dr. Juliana Ochorowicza (dobrze sobie radzi z tą trudną rolą Rafał Sawicki), który urządza seanse spirytystyczne dla bielskiej śmietanki towarzyskiej. Jest jeszcze Karol Korn (Tomasz Lorek), wybitny architekt, który postawił "połowę Bielska". No i oczywiście jest tajemniczy Teodor Sixt (Grzegorz Sikora), który kazał w testamencie zapisać swą do dziś istniejącą willę miastu a resztę majątku przekazać na cele dobroczynne. Ale ta rola - niestety -jest w tym spektaklu drugorzędna. Dlaczego? Chyba jednak z winy Pałygi, który postać tę tak pokochał, że aż zapomniał wyposażyć ją w jakieś "człowiecze atrybuty". Inaczej jest z rolą żony Sixta, Johanne. Barbara Guzińska dostała szansę, i w pełni ją wykorzystała, stworzenia postaci kobiety nieszczęśliwej, bo bezdzietnej, nieszczęśliwej, bo w głębi duszy nienawidzącej tego miasta - sprawcy jej duchowych cierpień.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji