Artykuły

Z domu nie - Matysiaków

O teatrze Stanisława Gro­chowiaka przyjdzie jeszcze mówić, ale nie przy tej okazji. "Chłopcy" odbywają dziwna drogę. Spopularyzowani przez telewizję, dopiero teraz do­wlekają się na teatralne sce­ny. Droga przeciwna zwyczaj­nej - tak jak droga centralnej osoby "Chłopców" "starca w szlafroku" Kalmity, który z Domu Starców wraca do "ko­chającej małżonki" a nie od­wrotnie. "Chłopcy" są bodaj najlepszą "rzeczą na głosy" - tak określił Grochowiak swoje sztuki teatralne i parateatralne (radiowe, telewizyjne) - z tych które dotychczas napisał. Jest w tym "dramacie z życia sfer starszych" czarna groteska, zgryźliwy humor i gorzka fi­lozofia. Są żywi ludzie i dobre role.

Wanda Laskowska jest "zapanisiostra" z groteską i chęt­nie zbudowała Dom Starców sam w sobie bez realistycznych odniesień. Tak też, syntetycznie pojęła dekorację Zofia Pietru­sińska, rezygnując z zaleceń i wskazań autorskich. Umowny jest pokój Kalmity. Umowne są siostry zakonne, prowadzące Dom, i umowne są po prawdzie sytuacje, które każe Grocho­wiak rozgrywać swoim starcom i staruszkom (umowne sytuacje, ale realne psychologicznie).

W tych warunkach - zrozu­miałe są role ostro zagrane, żadnych pokaszliwań i pojęki­wań, mało "wystawy starości". "Chłopcy" są krzepcy i dziars­cy, chociaż bają o przeżyciach z 1905 roku. Na czele kroczy wulkan energii, "starzec w sur­ducie", który grzmi i piorunuje przeciw rygorom przytułku do­nośnym głosem Władysława Hańczy. Pozostałych starców grają żwawo Leon Pietraszkie­wicz, Henryk Bak, Tadeusz Białoszczyński. "Starca w szlafro­ku" imituje (modne słowo) Ta­deusz Fijewski, bezsilny ban­krut, udziecinniony przez żonę. W scenach z kobietami nabie­ra sztuka Grochowiaka omal skandynawskiej ostrości. Gdy­by Rotmistrz w "Ojcu" Strindberga poddał się despotycznej Laurze - tak by wyglądało po kilku latach jego życie. Justy­na Kreczmarowa doskonale a jakby od niechcenia zaznaczyła okrucieństwo podstarzałej pani Narcyzy, której sztuczna młodość potrwa tak długo, jak dłu­go będzie kleikami i proszkami karmić męża, mówiąc do niego "tatusiu" (obserwowałem takie przypadki). A w ogóle panie za­grały popisowo: Zofia Małynicz pokazała jak mocna jest Siostra Przełożona w scenach komedio­wych, tak samo Maria Żabczyń­ska jako wiekowa hrabina. Ali­cja Pawlicka jest niepokojącą "chłodną pięknością zakonną", kobietą złą, bo niewyżytą sek­sualnie, Jolanta Czaplińska zab­łysła w realistycznej rólce słu­żebnej Wiktoryny. W sumie - sztuka sprawdziła się na dużej scenie nie mniej niż na małym ekranie. I radzę ją obejrzeć tak­że tym, którzy podziwiali Opa­lińskiego jako telewizyjnego Kalmitę. Kreacje Małynicz, Kreczmarowej, Fijewskiego - coś dla smakujących precyzyjną ro­botę aktorską.

U młodego Słowackiego do mężczyzn w sile wieku zwraca­ją się młodzieńcy z wysoka per "Starcze". U Grochowiaka (jeszcze młodego) "starcem" jest mężczyzna 66-letni. Koń by się uśmiał i Siostra Przełożona. Groteska Grochowiaka byłaby paradoksalnie bardziej realis­tyczna, gdyby swoich starców jeszcze bardziej odmłodził, sta­rość jest pojęciem umownym. Grochowiak się o tym przekona.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji