Artykuły

Staruszek Grochowiak

Jeszcze niecałe dziesięć lat temu Grochowiak należał do "młodych gniewnych", do pokolenia, które przyjęto nazywać pokoleniem "Współczesności". Starzy oburzali się na tych utalentowanych i bezczelnych młodych. Zarzucali im brak ogłady literackiej i towarzys­kiej, brutalność i gburowatość formy i treści. Przede wszystkim zaś - zamiłowanie do brzydoty, do ba­brania się w brudach, chorobach, śmieciach i wszelakich obrzydli­wościach, gdzie, nie pierwsze prze­cież, to pokolenie pisarzy - szuka­ło materii dla swojej sztuki. W do­datku przekorni młodzieńcy, a na ich czele - Grochowiak, zabrali się ochoczo do tematu, który wydawał się im całkowicie obcy - do sta­rości. Nie obchodziła ich boleść ist­nienia, śmierć, tematy typowe dla każdego wchodzącego w życie i prze­żywającego trudności przystosowa­nia, dla każdego, kto szuka sobie miejsca w świecie. Młodzi barba­rzyńcy byli konkretni i byli mocno związani z realną, biologiczną stro­ną egzystencji. Dlatego obchodzi­ła ich nie filozoficzna problematy­ka życia, ale aktywność i przeciw­stawny wobec niej, postępujący rozpad ciała. Podstawowa sprzecz­ność nadająca ich twórczości rysy tragizmu, nie była sprzecznością istnienia i przemijania, ale młodości i starości, utraty sił, niemożnoś­ci aktywnego działania, stopnio­wej utraty przywilejów jakie daje ciało i umysł. Obce było im ab­strakcyjne myślenie i sztywny intelektualizm poprzedzającej ich awangardy. Ich postawę od począt­ku cechował witalizm i sensualizm manifestujący się w pisaniu, które­go materią było nie słowo, nie konstrukcja, nie myślowa łami­główka, ale konkretny obraz życia. Dlatego też może to pokolenie nie potrafiło naprawdę stworzyć praw­dziwie własnej poetyki. Zapoży­czenia i kontynuacje form stworzo­nych przez poprzedzające ich kie­runki awangardowe okazały się po­wierzchowne i pozorne. Pokolenie Grochowiaka, przynajmniej w swo­jej znacznej części, jest w istocie pokoleniem naturalistów, brutal­nych i ironicznych, wychowanych już nie na Darwinie Hecklu, ale na nowej biologii, tym niemniej tkwiących mocno w tym, co przy­wykliśmy nazywać życiem, rzeczy­wistością, naturą. Szkoła społeczne­go i historycznego myślenia, którą poznali w latach swoich studiów, w formie dogmatycznej i uschematyzowanej, nie wywołała w nich póź­niej reakcji sprzeciwu i ucieczki.

Witalizm i biologizm połączył się z historycznym i politycznym my­śleniem nadając ich twórczości cechy nie naturalizmu już, ale jakie­goś nowego realizmu.

Jak już powiedziałem, nie potra­fili oni jednak stworzyć jakiejś zdecydowanie określonej, własnej poetyki. Szczególnie wyraźnie wi­dać to na przykładzie ich drama­turgii. Jedni, jak Bryll, przyjęli formułę pastiszu i leciutko ironizo­wanej parodii, czasami przechodzącej wręcz w naśladowanie drama­tu romantycznego. Inni, jak Droz­dowski czy młodszy, ale wyraźnie doszlusowujący do tego pokolenia Bordowicz - nie mogą zdecydować się co wybrać - czy dramat oby­czajowo psychologiczny, czy dra­mat poetycki. Najbardziej jednak wyraźnie widać te kłopoty związa­ne z wyborem własnej formuły dramatu na przykładzie twórczości Grochowiaka.

Od pierwszej swojej scenicznej przygody, którą były "Szachy". Grochowiak próbował flirtu z for­mą teatralnej groteski. Był to jed­nak tylko flirt, a nie miłość. Od razu, jak sam to zresztą teraz przyznał w programie wystawionych przez warszawski Teatr Kameralny "Chłopców", interesowało go bar­dziej teatralne serio niż buffo, pasjo­nował obraz odtwarzanego i wyraża­nego w dramacie świata, a nie gro­teskowa deformacja rzeczywistości. Grochowiaka-dramaturga w istocie obchodzi nie teatr, nie scena, dla której pisze, ale temat, fabuła, posta­cie, które powołuje do życia.

Dlatego Grochowiak napisał kil­ka lat temu bardzo ładną, reali­styczną komedię "z życia sfer star­szych" zatytułowaną "Chłopcy". Nie wiem zupełnie czemu dopiero teraz, wystawiona zresztą już bar­dzo pięknie w telewizji, trafiła ona do teatru. Na przykładzie "Chłop­ców" widać, że uprawiany przez Grochowiaka flirt z groteską wy­szedł mu na zdrowie. Dzięki nie­mu nie napisał nieznośnego, wzru­szającego sztuczydła o starcach, w anglosaskim stylu, ale komedię. Nie ma w niej jednak na pewno ani ładunku intelektualnego, ani śmiałości formalnej starszych od Grochowiaka o kilkadziesiąt czy kilkanaście lat klasyków teatralnej groteski. Jest po prostu sztuką nie­porównanie wyższego lotu, niż cała współczesna twórczość w dziedzinie komedii psychologiczno-obyczajowej. "Chłopcy" imponować mogą warsz­tatową sprawnością i absolutną zgo­dą z wymogami tradycyjnej teatral­nej sceny. Jest to jedna z nielicznych współczesnych sztuk, gdzie znaleźć można świetne role, gdzie, jak w klasycznej komedii bulwarowej, każdy z aktorów ma naprawdę coś do zagrania. Słusznie też tak po­traktowała "Chłopców" Wanda Las­kowska, dając po prostu wygrać się doskonałemu zespołowi aktor­skiemu (Kreczmarowa, Hańcza, Małynicz, Bąk, Pietraszkiewicz, Białoszczyński, Fijewski).

Kiedy oglądałem to kulturalne, sprawne i dowcipne przedstawienie nie mogłem jednak pozbyć się wra­żenia, że jest w nim jakaś ukryta warstwa znaczeniowa, że jest tam coś więcej niż historia o wesołych sta­ruszkach. W pewnym momencie wydało mi się, że "Chłopcy" prze­mieniają się w sztukę autobiogra­ficzną i monograficzną. Że jest to sztuka o chłopcach z pokolenia Grochowiaka, którzy nam się tak chwalebnie i jednocześnie tak szybko postarzeli. Wydało mi się, że Kalmita, który niegdyś tak perwer­syjnie zabawiał się za młodu, to Grochowiak, były rewolucjonista z 1905 roku to Drozdowski, że organista Jo-Jo to Bryll, wytworny pro­fesor od piorunów i błyskawic to Sito, a traktowany z góry przez swoich kolegów - staruszków Smar­kul - to Bordowicz. Może ob­sesja starości, dojrzałości, powa­gi nie była w ich pokoleniu wcale przypadkowa? Może od dawna prze­czuwali, że przyjdzie im tak szybko wejść do Panteonu literatury zarzą­dzanego przez Siostrę Marię i Sio­strę Przełożoną. Do tego dziwnego Panteonu, gdzie pije się wódkę uda­jąc rozbrykanych chłopców. I gdzie staruszkom jest dobrze i we­soło, z dala od pełnego ciekawych, nowych, niepokojących i niebez­piecznych spraw świata. Pewnie tylko tak mi się wydawało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji