Artykuły

Kornel Mundruczó lubi się powtarzać

"Hańba" w reż. Kornéla Mundruczó na XXII Malta Festival Poznań. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Kornel Mundruczó ma swój klucz, którym otwiera kolejne teksty, które przenosi na scenę. W 2011 roku pojawił się na Malcie ze spektaklem "Hard to Be a god" według braci Strugackich. W tym roku przywiózł "Hańbę" według Johna Maxwella Coetzee'go. Pierwszy spektakl podzielił maltańską publiczność śmiałymi i mocnymi scenami. Drugi okazał się powtórzeniem znanych chwytów i mnie nie poruszył.

Kto nie czytał powieści Coetzee'go "Hańba", miał okazję nadrobić braki lekturowe, ponieważ jest to wierna adaptacja. Powieść - i spektakl także  - opowiada o losach Davida Luriego, 52-letniego profesora Uniwersytetu w Kapsztadzie, który za molestowanie studentki zostaje usunięty z uczelni. Odwiedza swoją córkę na prowincji. Dowiaduje się, że została zgwałcona przez miejscowych i urodzi mu wnuka. Profesor musi zrewidować swoją dotychczasową wizję świata, bo na prowincji nie przystaje ona do rzeczywistości.

Powieść Coetzee'go pokazuje Republikę Południowej Afryki w czasach apartheidu. Ale Mundruczó czyta ją nieco szerzej. Pohańbienie w jego interpretacji chwilami nabiera szerszego i głębszego znaczenia. Gdy się rozejrzymy dookoła siebie, tu w Europie, na Węgrzech, w Polsce, w Poznaniu też je zobaczymy. Ze sceny padają konkretne - związane z miejscem gry - pytania. Oglądając ten spektakl trudno też ich sobie nie zadawać: gdzie przebiega granica hańby i pohańbienia, gdzie kończy się próg wrażliwości ludzkiego zeszmacenia, kiedy zaczyna się zezwierzęcenie...

Mój próg wrażliwości widza wyczerpał się po pierwszej scenie gwałtu (na początku przedstawienia). Każdy następny obraz przemocy seksualnej tracił siłę oddziaływania i wprawiał mnie już wyłącznie w stan zobojętnienia.

Reżyser lubi szokować nagością, brudnym seksem, przemocą, brutalnością, fizycznością. Kiedy wypowiada się na temat stosunków miejscowej ludności do zwierząt umierających w schronisku, epatuje krwią (oczywiście zwierzęta są wypchane i nasączone czerwoną farbą). Drastyczność użytych środków ma - jak się domyślam - wstrząsnąć widzem, poruszyć go do końca, a ja w takich momentach miałbym ochotę zorganizować przed teatrem pikietę w obronie zwierząt.

Reżyser, aby wybić publiczność z teatralnej narracji, wprowadza piosenki i robi się wtedy na moment jaśniej albo jeszcze groźniej, tylko inaczej. Mundruczó lubi wprowadzać do swoich spektakli film (jest także reżyserem filmowym), ale tym razem sekwencja filmowa powtarza sceny wcześniej rozgrywane w planie teatralnym.

"Hańba" Mudruczó jest przekładem za dokładnym, za dosłownym. Ci, którzy obejrzeli jego poprzedni maltański spektakl, zobaczyli powtórzenia myślowe i formalne. Scena z różami skojarzyła mi się z "Goździkami" Piny Bausch, tylko wypadła za bardzo kiczowato. Spektakl Mundruczó mógłby być metaforą. Ale tak się nie stało.

Kornel Mundruczó, "Hańba", premiera na Malcie 3 lipca 2012

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji