Artykuły

Nareszcie!! (fragm.)

W KRÓTKIM odstępie czasu Opera stołeczna wystąpiła z dwiema premierami, które zdają się zapowiedzią jej wejścia na europejski poziom repertuaru tea­trów najambitniejszych. Oby! Naresz­cie!! - Były to: średniowieczne mi­sterium "Gra o Danielu" i jedna z naj­ważniejszych oper w dorobku naszej epoki, "Wozzek" Albana Berga.

Pierwsza rzecz sięga początków drugiego tysiąclecia, bo wieku X, kiedy we Francji uczeni mnisi z re­guły św. Benedykta jęli wystawiać na przedprożach katedr, ku podnie­sieniu wiernych, uteatralizowane fragmenty Starego i Nowego Testa­mentu: dzieje proroków, rozpamię­tywania Męki Chrystusa, nawet bib­lijne przypowieści, jak ta o "Pan­nach mądrych i głupich". Owe dra­maty liturgiczne doszły szczytowego rozwoju w początkach renesansu, w stuleciu XIII, po czym zrodziły się z nich pochodne formy, w różnych odmianach umoralniających wido­wisk, aliści z dawnej otchłani czasu najsilniejsza w swoim żywocie ar­tystycznym okazała się właśnie "Gra o Danielu", przypomniana świeżo w Warszawie.

Jest w samej rzeczy na co patrzeć i czym się wzruszać, gdy nieustra­szony Prorok wypomina grzechy sprośnemu królowi Baltazarowi i za­gładę mu przepowiada, a potem zy­skuje wielką przyjaźń króla Dariu­sza. Do czasu! Znajdują się albowiem i oczywiście zawistnicy, którzy Daniela przed Majestatem oczerniają, więc Prorok między lwy srogie rzucony będzie, spośród nich wszak­że cudem uwolniony. A to wszystko ku największej chwale Boga Jedy­nego, którego na koniec wielbi róż­nymi głosami całe ziemskie przyro­dzenie!

Mnie uwielbiać natomiast wypadło przede wszystkim zespół wokalny "Bornus Consort", który zajmuje się uprawianiem starej muzyki tak, jak ona niegdyś śpiewana była. To ogól­ny teraz, wielki ruch naukowo-artystyczny w Europie: rekonstruowa­nie dawnych instrumentów, poszu­kiwanie sposobów najwierniejszego odtwarzania prastarych zapisów mu­zyki, aby znowu brzmiała jak ongiś, wedle zamysłu jej twórców. Jeszcze kilka lat temu kontratenorem (pro­ściej: w natężeniu i technice poprzez szkolenie rozwiniętym falsetem) śpiewał u nas jeden prof. Sąsiadek z Wrocławia, a teraz w samym owym zespole "Bornus Consort" po­pisywali się kunsztownymi głosami Marcin Szczyciński i nade wszystko zachwycający swą sztuką Krzysztof Szmyt, zaś towarzyszyła im i jeszcze innym wokalistom - w chorałach, ślicznych pieśniach wielogłosowych oraz tańcach - grupa muzyków na takich instrumentach, jak lutnia, rebec, fidel, pomort, bębenki, flety proste czy piszczałki pasterskie.

Mówionym tekstem przedstawie­nie udatnie prowadził Jan Kocha­nowski, mądrze inscenizowała je i wartko wyreżyserowała Hanna Chojnacka, a nie najlepiej wypa­dła tylko oprawa scenograficzna Mariana Kołodzieja, hałaśliwą ko­lorystyką i gwałtownością rysunku bardziej przypominająca malowidła staroperskie, niźli wczesne perga­miny kościelne. - Całość jednak ogromnie i słusznie widzom się po­dobała, czemu sprzyjało umieszcze­nie spektaklu razem z widownią za kurtyną, na olbrzymiej scenie Teatru Wielkiego, co dawało i złu­dzenie ciemni świątynnej, i echo, jak gdybyśmy się znajdowali pod niewidocznymi stropami-łukami go­tyckimi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji