Artykuły

Dziwacy w Starej Gazowni

"Freak Show" grupy Circus Ferus na II Festiwalu Teatralnym Stara Gazownia. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Po co komu dzisiaj cyrk? Powodów do śmiechu dostarcza rzeczywistość, która - jak u Barei - jest jak niekończący się skecz. Aktorzy nowej poznańskiej grupy Circus Ferus opowiedzieli o tym w swoim pierwszym spektaklu "Freak Show"

Przedstawienie odbyło się w ramach Festiwalu Stara Gazownia, który od piątku przyciągnął nad Wartę tłumy widzów. Przyjść było po co: głośny "Czas matek" pokazał w Poznaniu po długiej przerwie Teatr Ósmego Dnia. Biuro Podróży przypomniało wystawionego w 2005 r. na Malcie "Makbeta. Kim jest ten człowiek we krwi?".

Do wyjścia z domu kusiły też premierowymi spektaklami młode poznańskie grupy - Teatr Fuzja ("Alicja") i Ba-Ku Teatr, którego akcja "Szrot" zakończyła festiwal w niedzielę w nocy.

Widzieliście kiedyś człowieka, który w życiu połykał już prawie wszystko (nawet kołpaki do volkswagenów golfów)? Grupa Circus Ferus ożywiła takiego "freaka" na potrzeby spektaklu "Freak Show". Na niewielkiej scence, jakby przywiezionej prosto z festynu w niewielkim miasteczku, stanął siłacz w obcisłym ubraniu i do przyciśniętej do ust gigantycznej tuby pakował raz za razem ogrodowe krasnale. Publiczność szybko "kupiła" lekką, cyrkową konwencję. Wśród śmiechów i oklasków konferansjer z laseczką anonsował kolejne dziwy: człowieka wysyłającego SMS-y przy pomocy wszystkich czterech kończyn, kobietę z brodą (za rozczesywanie tej "strzelistej keratyny" zabrało się w pewnym momencie dwóch pozornie nieustraszonych harcerzy) czy kobietę o trzynastu piersiach. Bliźnięta syjamskie wygrywały na keyboardzie Casio balladę "Zawsze tam gdzie ty", a pluszowe robale zamieszkujące trumnę wraz z manekinem nieboszczykiem wyśpiewywały fałszywie przebój grupy Queen - "Who Wants to Live Forever".

Gdyby w nieskończoność mnożyć podobne sceny (a grupa Circus Ferus wydaje się do tego zdolna) byłoby już może za śmiesznie, zbyt ludycznie i festynowo. Na szczęście przed publicznością pojawił się też w pewnej chwili najlepszy przyjaciel człowieka - Pies Perełka, kopulujący z każdą nogą i każdym napotkanym przedmiotem. W ślad za nim nadciągnęła kolejna postać: czujny urzędnik, katalizator złych obyczajów. - To ja tu załatwiam pozwolenia z Urzędu Miasta, a tu takie rzeczy?! - grzmiał aktor w garniturze, przeciskając się przez widzów, którzy siedząc w kucki, otaczali ciasno niewielką scenę. Aż do refleksyjnego finału.

Czy "Freak Show" to tylko niewinna podróż do przełomu XIX i XX w., kiedy cyrkowe pokazy dziwolągów należały do bardzo popularnych rozrywek? Ci, którzy wracając w piątek ze spektakli w Starej Gazowni przeszli przez Stary Rynek, mieli okazję spotkać jeszcze m.in. kobietę królika przed jednym z nocnych klubów i faceta, który sikał już chyba wszędzie (nawet na bardzo zaludnionych ulicach). Show must go on.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji