Artykuły

Pseudogwiazdy na chałturach

Z wielkim zdziwieniem zauważyłem fakt, że w raporcie o stanie kultury Torunia nie ma uwzględnionego Plastycznego Teatru Symbolu. Teatr powstał w Toruniu i działa tutaj ponad 20 lat. Ma za sobą trzydzieści premier. Brał udział w wielu międzynarodowych i ogólnopolskich festiwalach teatralnych - pisze twórca teatru Roman Rok w Gazecie Wyborczej - Toruń.

Jest laureatem kilku nagród i wyróżnień. Fragmenty spektakli emitowane były w TVP1,2, Polsacie, TVP Gdańsk, i VP Bydgoszcz. Wiedzą o rym zjawisku najwybitniejsi artyści warszawscy, jak Jan Dobkowski, Jerzy Kalina, Marek Jaromski, Andrzej Kalina itd. Warszawski krytyk sztuki (wybitny znawca sacrum) Wojciech Skrodzki stawiał mój teatr na równi ze Sceną Plastyczną KUL Leszka Mądzika. Leszek Mądzik oglądał spektakle i był pod dużym wrażeniem. O Plastycznym Teatrze Symbolu wie również wielu wybitnych artystów i znawców sztuki z innych miast. Artyści i toruńscy znawcy sztuki, jak Wiesław Smużny, Witold Chmielewski, Jerzy Brzuskiewicz, Jerzy Rochowiak oraz wielu innych śledzą działania teatru od samego początku. Wszyscy twierdzą, że należy on do obszaru sztuki wysokiej. Okazuje się, że nic o nim nie wiedzą tylko władze Torunia zajmujące się kulturą. Nie wystarczy wyrzucić teatralne rekwizyty na ulicę, nie dać ani złotówki dotacji, aby unicestwić teatr.

Plastyczny Teatr Symbolu działa dalej. Obecnie w podziemiach kościoła św. Maksymiliana Kolbego przygotowuje się do nowej premiery.

We wspomnianym raporcie o stanie kultury pominięto zresztą dużo innych ciekawych inicjatyw. Takie działania podważają wiarygodność wszystkich zapisanych strategii kultury. Właściwie dotychczasowe działania władz w obrębie kultury można ująć krótko w trzech punktach:

1. Inwestowanie dużych środków finansowych w martwą strukturę instytucji. Utrzymywanie budynków (Dom Muz i inne, budowanie nowych hal itd.)

2. Zerwanie wszelkich pomostów między władzą a twórcami niezależnymi (brak lokali, niedofinansowanie, buta urzędników).

3. Sprowadzanie pseudogwiazd, które traktuj ą występ w średnim mieście jako chałturę (np. Festiwal FOR-TE piano itp.).

Dopóki nie nastąpi harmonijna współpraca pomiędzy twórcami a władzą, nic ciekawego nie może się wydarzyć. Strategia rozwoju kultury może jedynie służyć jako podkładka dla utrzymania stanowiska. Aby jednak taka harmonia nastąpiła, trzeba wyjść zza biurka i zacząć mówić ludzkim głosem, bez obaw, że ktoś odkryje niekompetencję.

Pamiętam, jak krótko przed śmiercią, będąc we Wrocławiu, Jerzy Grotowski apelował do władz, aby nie dawali pieniędzy na rzeczy jednorazowe, krótkotrwałe, a tylko na coś, co trwa kilkanaście lub kilkadziesiąt lat, bo to jest kapitał. Tworzą go zapaleńcy sztuki, którzy nigdy z tego nie zrezygnują.

Trzeba tworzyć kulturę od dołu, pomagać tym, którzy już coś zbudowali. Kultura tworzona przez instytucje będzie zawsze martwa. Jest ona rodem z PRL-u. Lubelska "Noc Kultury" pokazała wszystkich twórców, aby mieszkańcy Lublina mogli zobaczyć, co kto robi.

Należy wyciągnąć twórców ze wszystkich zakamarków piwnic, garaży, gdzie ćwiczą, i pokazać ich mieszkańcom Torunia. Zamiast bezsensownych pokazów różnych zdjęć przyrodniczych i innych na placu Rapackiego, pokazać twórców, nikogo nie pomijając.

Oczywiście, że potrzebne są rzeczy masowe, zwane popkulturą (festiwale, duże działania plenerowe), ale najważniejszym elementem powinno być to, o czym wspomniałem.

Zdajemy chyba sobie sprawę z tego, że Toruń nigdy nie będzie wiodącym miastem festiwali. Powtarzanie festiwali, które są prawie w każdym dużym mieście, siłą rzeczy stawia nas w ogonie.

Wyzwaniem jest stworzenie czegoś oryginalnego, czego nie ma w innych miastach.

W tej materii prześciga nas nawet Ciechocinek, gdzie trzy godziny w TYP 2 pokazywano Festiwal Kultury Romów.

Kiedy tworzyliśmy Prezentacje Sztuki Sakralnej, Leszek Mądzik, chcąc włączyć się w organizowanie, powtarzał, że takiego czegoś nie ma w Polsce. Była to oczywiście impreza kameralna, ale z zamysłem, na wysokim poziomie. Można było ją rozbudować, ściągać duże zespoły, pokazywać kilkudziesięciu artystów. Jednak ze względu na odrzucenie tych projektów przez władze Prezentacje przepadły. To duża szkoda.

To wszystko pokazuje, że jeżeli władza oburza się na twórców, pomija ich, nie chce rozmawiać, wszystko wie lepiej, importuje wątpliwy towar z zewnątrz, samoczynnie spycha Toruń na skraj prowincjonalizmu. Wyciągnijmy z tego wnioski i traktujmy każdy głos krytyki jako ważny.

*Roman Rok - artysta plastyk, twórca Plastycznego Teatru Symbolu

Jaka powinna być kultura w Toruniu? E-mail: redakcja@torun.agora.pl

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji