Artykuły

Niewesołe wesele

Wiele, wiele lat temu po premierze "Wesela" pewien cudzoziemiec spytał: A jak już będziecie mieli wolność, to nie będziecie tego grać? Rzeczywiście, wystawienie dziś "Wesela" wydawać się może sprawą muzealną, nie nadającą się nawet na aluzję, najwyżej na wystawę folkloru. Wielu tak sądzi, a jednak tak nie jest.

Rudolf Zioło w Teatrze Wybrzeże pokazał "Wesele" nam współczesne prawie bez muzyki i tańców, bez cepelii i bez aluzji, ale też bez dopisywania i prostackiego przerabiania wielkiego dramatu na własną sztuczkę. Po prostu wydobył z głębi to, co w nim zawsze było. Stuszował dowcipne powiedzenia postaci Wyspiańskiego, które na trwałe weszły do języka, starł blask, pozostawił gorzki sens. Spektakl jest mądry, delikatny, wyrazisty i czytelny. Scenografia Pawła Wodzińskiego - oszczędna, sugestywna i służebna wobec sensu. Najpierw pusta, biała sala, potem w scenach widm - ściany z kafelków, jak w szpitalu wariatów, gdzie postaciom coś się przywiduje. Aktorzy znakomicie przedstawiają galerię dzisiejszych Polaków tak, że w każdej chwili wiadomo, w jakiej sprawie grają. Zioło pokazał sztukę o polskim narodzie tu i teraz z jego najgorszymi przywarami, pazernością, chamstwem, obłudą, zawiścią, nienawiścią i brakiem pamięci.

W wielkiej jak stodoła opustoszałej sali weselnej zjawiają się na chwilę postaci: wysztafirowany na wodzireja Poeta (Piotr Jankowski) w czerwonej marynarce i mokasynach, Pusząca się Radczyni w drobnomieszczańskim kostiumiku, przybita i zgorzkniała Gospodyni w czerwonej sukni w kwiaty, kręcący swoje interesy antysemita Czepiec (świetny Michał Kowalski) w źle skrojonym, pospolitym garniturze, Ksiądz tradycyjnie na czarno, ale użerający się o pieniądze, jak niejeden dziś sługa Boży i w końcu Pan Młody i Pana Młoda (Dariusz Szymaniak i znakomita Małgorzata Oracz) - niepewni siebie i nieweseli na tym weselu, z drobnymi elementami folklorystycznymi w stroju, gdyż przebieranie się w dawne stroje na weselu jest dzisiaj w modzie. Niechęć między ludem a miastowymi łączy się z powszechną nienawiścią. Polacy nie lubią się nawzajem, tak samo jak nie lubią innych. Na przykład Żydów.

Żyd (Ryszard Ronczewski) zjawia się na weselu jak postać z innego świata - świata umarłego. Czarny garnitur, biała koszula i muszka. Żadnych cech charakterystycznych, żadnego żydłaczenia, co udobitnia antysemityzm zarówno Czepca, jak i Księdza. Rachel (Magdalena Boć) w czerni też należy do tamtego świata - agresywna i nie marzycielska, niesie sobą resentyment, gorycz swego życia i odrzucenie swego narodu. Teraz nawet pajacowaty Poeta ją odtrąca, tak jak inni.

Czy takim ludziom mogą się ukazać widma sumienia? Czy oni jeszcze pamiętają, że mają historię, że coś było przed nimi, że nie wszystko zaczęło się od ich biznesu? Zglajszachtowanemu Poecie, ukazuje się poeta-powstaniec Krzysztof Kamil Baczyński, Wernyhora dla Gospodarza ma postać dawnego polskiego żołnierza, Pana Młodego kusi do kolaboracji Sekretarz Partyjny przy tchnącym zdradą menuecie z Balu u Senatora w "Dziadach". A potem wszyscy zasypiają i niczego nie pamiętają. Bo po prostu chcą zapomnieć!

Na weselnym, chocholim tableau w narodowej śpiączce zastygają i ci skarlali współcześni, i widma sprzed lat sześćdziesięciu, i dawne widma z Wyspiańskiego. Zioło swym wybitnym spektaklem przypomina za Marią Janion: "Do Europy tak, ale tylko z naszymi zmarłymi". Bo inaczej nas wcale nie ma.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji