Artykuły

Mary i piekło świętości

- Śmierć! - woła królowa do kata. - Tak, madame, śmierć. Proszę o spokój! "Mary Stuart" w reż. Waldemara Zawodzińskiego dziś w Teatrze Nowym. - To spektakl o okrucieństwie wobec siebie i innych - mówi reżyser.

Ekstatyczna, żarliwa modlitwa przeplatana badaniem miękkości karku. Perwersyjna chęć dotknięcia topora i toasty za życie wieczne. Ostatnie godziny skazanej na śmierć przez ścięcie Mary Stuart w dramacie Wolfganga Hildesheimera były co najmniej osobliwe. Dziwna przedegzekucyjna krzątanina, dialog kata z ofiarą, mieszanka pychy władzy i dziecięcej bezbronności u królowej, która potrafiła zrugać kata za złe obyczaje, by chwilę później zupełnie się rozkleić. Czy strach przed śmiercią wepchnął Mary w ramiona obłędu?

Namiętna i samotna

Główną bohaterką jest oczywiście XVI-wieczna szkocka królowa, która pretendowała do tronu Anglii. Oskarżona o zamach na życie Elżbiety I, została stracona. Ale połączenie faktów historycznych i literackiej fikcji otwiera pole do interpretacji. Waldemar Zawodziński już się kiedyś z dramatem Hildesheimera zmierzył - 14 lat temu wyreżyserował "Mary Stuart" w krakowskim Teatrze im. J. Słowackiego. Wtedy na Mary Stuart patrzyliśmy przez pryzmat samotnej, opuszczonej kobiety, która szykuje się na śmierć. Tym razem też będzie o samotności, ale nie tylko. - To spektakl o namiętności władzy, o okrucieństwie wobec innych i siebie, o dojmującej samotności i pragnieniu bycia kochanym, o potrzebie zbrukania i czystości, o lęku i nadziei, i o tym, że nie ma nic bardziej groźnego niż "piekło świętości" - mówi Waldemar Zawodziński, dyrektor artystyczny Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi.

U Hildesheimera Mary zachowuje się tak, jakby kręgi wokół jej głowy były rysująca się aureolą. A to kat i jego niemy pachołek wirują nad nią jak sępy.

"Ja płonę [...]. Moja skóra jest spalona i serce chce się wydostać, już mu ciasno w tym ciele" - mówi Mary i roztacza wizje swojej nieuchronnej świętości, nieśmiertelności, wiecznej chwały. A później znów jest rozpacz, tęsknota i rozpamiętywanie przeszłości. Zawodziński te nastrojowe konwulsje określa krótko: tragikomiczny taniec śmierci.

Na początku był Swinarski

Tytułową postać zagra Bożena Borowska-Kropielnicka. To wielkie aktorskie wyzwanie dla ostatnio rzadko obsadzanej w głównych rolach aktorki, a także spotkanie po latach z Waldemarem Zawodzińskun, który przygotował spektakl dyplomowy Borowskiej w szkole teatralnej.

Waldemar Zawodziński jest także autorem scenografii do spektaklu. Jest absolwentem wydziału reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, ale też Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Łodzi. Reżyseruje spektakle teatralne, opery, widowiska plenerowe. Od 1992 roku pracuje w łódzkim Teatrze im. Stefana Jaracza.

"Mary Stuart" Hildesheimera po raz pierwszy wystawiono 40 lat temu w Düsseldorfie, a wyreżyserował ją wtedy Konrad Swinarski. W Teatrze Nowym sztukę usłyszymy w przekładzie Barbary Witek-Swinarskiej. Kostiumy zaprojektowała Maria Balcerek, za opracowanie muzyczne odpowiada Adam Banaszak.

Spektakl przeznaczonyjest dla widzów od 16. roku życia. Premiera w sobotę o godz. 19 na Dużej Scenie Teatru Nowego. Kolejne spektakle w niedzielę, wtorek, środę i czwartek. Bilety kosztują 50 i 30 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji