Artykuły

Rozebrał wszystkich, nawet siebie

Peszek to jednak nazwisko. Nieprzebrany tłum młodej widowni szturmował w poniedziałek gmach Teatru im. J. Osterwy, żeby zobaczyć w jego adaptacji i reżyserii "Sanatorium pod Klepsydrą" według Brunona Schulza.

Peszek wielce się napracował, gdyż przełożenie prozy Schulza na język teatru to podstawowa trudność. A jednak podjął się takiego zadania, bo zafascynował go temat relacji wiążącej Ojca i Syna.

Fenomen tej relacji zawiera się w tym, że Ojciec nieustannie umiera, a Syn chce go uratować lub co najwyżej przydawać mu jakiś pozór życia. Peszek konstruując fabułę powołał do życia historię międzypokoleniowych zmagań, fascynacji, zazdrości, wiecznej gry, zawierającej w sobie syntezę ludzkiego losu i doświadczenia dziedzictwa, nauki, twórczości, erotyki, poznawania świata, historii mitycznej, grzechu, utopii szczęścia i ładu, ale też zdrady i śmierci.

Obok Ojca i Syna jest jeszcze kobieta, która może być Matką, Adelą, Bianką, pokojówką, a może być materią, uosobieniem uroku świata. I stąd czasami jej prowokacyjne zachowania, nasycone seksem, erotyką.

Sceny erotyczne są w tym spektaklu zresztą bardzo śmiałe. Nawet tak śmiałe, że Peszek rozebrał wszystkich - łącznie z sobą. Ale nagość może być postrzegana różnie - jako coś niewinnego, nagość duszy czy odwołanie się do prawd oczywistych, że wszyscy rodzimy się nadzy.

Jak by na spektakl nie patrzeć, Peszek i tym razem mówi o bardzo poważnych problemach swoim językiem, "wprowadzając mowę Schulzowskiej imaginacji w obieg własnych symboli i znaków, w dramat żywych ludzi wchodzących na scenę". Co więcej - Peszek jak każdy rasowy artysta "mówi nam wciąż o sobie, dopisując zarazem do tomu Schulzowskich tekstów nową, emocjonalną opowieść". Inaczej pewnie spektakl pozbawiony byłby napięcia, co w teatrze jest niemożliwe, wręcz nieznośne.

Kwestie mówione nie zawsze jednak docierają do widza, ważniejsza jest gra aktorów, a aktorzy grają głównie obrazami. Doskonale współgra z tym muzyka skomponowana przez Janusza Stokłosę. Gra również scenografia zaprojektowana przez Jerzego Kalinę, a i ruch muzyczny nie jest bez znaczenia (nad ruchem pracował Emil Wesołowski, szef baletu w warszawskim Teatrze Wielkim!).

Spektakl na pewno przykuwa uwagę widza, zaciekawia swoistą odmiennością - mimo że nie wszystkie sceny są równie czytelne, przejrzyste, klarowne, zagrane z jednakowym nerwem. Na pewno fascynuje aktorstwo Jana Peszka, bo syn - niestety - jakby pozostaje w blasku sławy ojca. Natomiast córka Maria zapowiada się na ciekawą osobowość aktorską.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji