Artykuły

Zmarł prof. Mieczysław Porębski. Uczył rozumieć i przeżywać sztukę

- Był jednym z ostatnich wielkich historyków sztuki - mówi Krystyna Czerni, czennica Porębskiego. Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie, czego mnie nauczył, była to miłość do artystów. Uczył pisać nie z książek, ale z własnego doświadczenia: pójść muzeum, odwiedzić artystę w pracowni, dotknąć, zobaczyć. Był przeciwny książkom, które powstają z książek, artykułom z artykułów.

W wieku 91 lat zmarł w poniedziałek prof. Mieczysław Porębski - wybitny krytyk, teoretyk i historyk sztuki. Towarzyszył polskiej sztuce od dziesięcioleci, współtworzył jej historię.

Jego studia historii sztuki przerwała wojna, trafił do wojennej uczelni Kunstgewerbeschule w Krakowie, gdzie jego kolegami byli m.in. Tadeusz Kantor i Jerzy Nowosielski. Okres wojny zbliżył go do artystów, młody Porębski grał w podziemnym spektaklu Kantora - "Balladynie". Jednocześnie działał w konspiracji, za co trafił do obozu, był więziony w Gross-Rosen i Sachsenhausen, o przeżyciach z tego czasu niechętnie mówił, niektóre zostały zakamuflowane w jego książce "Z." (1989), uchodzącej z jedną z pierwszych polskich powieści postmodernistycznych, w której wątki historyczne i mitologiczne splecione są z autobiograficznymi. Autentycznej pamiątce Mieczysława Porębskiego z obozu poświęcony jest poemat Tadeusza Różewicza "Nożyk profesora".

Porębski łączył dwie strony życia: teoretyczną i praktyczną.

- Dla mnie był mędrcem - wspomina prof. Maria Poprzęcka. - To ktoś więcej niż intelektualista. To myśliciel, który potrafił objąć także takie dziedziny jak filozofia i matematyka. Jednocześnie, kiedy stawał wobec dzieła sztuki w galerii, potrafił się nim zachwycić tak, jakby ciągle był młody. Miał niebywałą wrażliwość i ciekawość sztuki, obserwował to, co się w niej dzieje. Ostatnio powiedział mi: nigdy nie było w sztuce polskiej tak dobrze jak dzisiaj. Jego książki mają ogromną wartość, jak "Malowane dzieje" o polskim XIX-wiecznym malarstwie historycznym. Jednak dla mnie jego najwybitniejszą´ przełomową książką pozostaje "Ikonosfera", gdzie opisał zjawisko, a były to wczesne lata 70., które dopiero dzisiaj wydaje się oczywiste, że cała kultura wizualna ma znaczenie, że sztuką jest nie tylko to, co można zobaczyć w galeriach, ale że jest częścią naszego otoczenia. "Ikonosfera" to znakomite pojęcie jego autorstwa. Miał też etap zainteresowania semiologią, jak w książce "Sztuka i informacja". Później się z tego wycofał, powiedział, że sztuka nie jest językiem, jest raczej miazgą, magmą, której nie da się jej przełożyć na system znaków ani określić zasad poprawności gramatycznej.

Porębski był też kuratorem wystaw i ważnym krytykiem. Bez niego sztuka w Polsce wyglądałaby inaczej. Do historii przeszedł napisany z Kantorem manifest "Pro domu sua", opublikowany w 1946 r. w "Twórczości", gdzie bronił twórczości żywej, awangardowej przed zakusami ideologii i władzy. Był współtwórcą przełomowej I Wystawy Sztuki Nowoczesnej w 1948 r. w Krakowie, ostatniej manifestacji nowoczesności przed socrealizmem. Od 1950 r. mieszkał w Warszawie, gdzie wykładał na ASP, był redaktorem naczelnym pisma "Przegląd Artystyczny". Przy pewnych koncesjach na rzecz władzy we wczesnych latach 50., około 1955 r. wprowadził pismo w czas odwilży, propagując sztukę nowoczesną. W latach 70. wrócił do Krakowa, gdzie wykładał na Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego i jednocześnie (od 1974 r.) prowadził dział sztuki nowoczesnej w Muzeum Narodowym. Tam znowu pracował twórczo: urządził w Sukiennicach galerię polskiej sztuki XIX wieku, w tym m.in. salę "Hołdu Pruskiego", w 1975 r. zamówił do galerii dzieła u najwspanialszych artystów współczesnych. To wtedy powstał "Emballage Hołdu Pruskiego" Tadeusza Kantora. Z Kantorem był związany całe życie, pisał o jego teatrze, w 1997 r. ukazała się poświęcona Kantorowi poetycko-eseistyczna książka "Deska". Inną jego wielką artystyczną przyjaźnią był Jerzy Nowosielski, książka Porębskiego o malarzu była w 2004 r. nominowana do Nagrody Literackiej "Nike".

Choć już w 1966 r. opublikował swoje teksty krytyczne pod tytułem "Pożegnanie z krytyką", sztuką mu współczesną, aktualną do końca się interesował. Do historii przeszła jego recenzja z wystawy Haralda Szeemanna na stulecie Zachęty w 2001 r., którą zinterpretował w sposób poetycki i natchniony. Książka "Spotkanie z Ablem", w której znalazł się m.in. ten tekst, przyniosła mu w 2012 Nagrodę Literacką "Gdynia".

- Najważniejsze było w nim połączenie naukowca i artysty. Zapamiętałam obraz: uroczystość wręczenia mu medalu Gloria Artis w kwietniu 2011 r., kiedy obchodził swoje 90-lecie. Przyjechali tam jego uczniowie, którzy kładli mu na biurko swoje książki, dyplomy, prace naukowe. Zdałam sobie sprawę z tego, w jak różnych kierunkach poszli, są wśród nich profesorowie, wydawcy, krytycy, artyści, muzealnicy. Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie, czego mnie nauczył, była to miłość do artystów. Uczył pisać nie z książek, ale z własnego doświadczenia: pójść muzeum, odwiedzić artystę w pracowni, dotknąć, zobaczyć. Był przeciwny książkom, które powstają z książek, artykułom z artykułów. Mówił, że nie jest sztuką umieścić przypis, ale trafić do przypisu, czyli napisać coś nowego, źródłowego, co sami odkryliśmy w dziele artysty. W ostatnich latach mniej pisał, zajmował się redagowaniem swoich tekstów, jednak świadomość, że on jest, była bardzo krzepiąca. Do ostatniej chwili pracował. Planował książkę "Wakacje Sinobrodego", w której interesowała go filozofia i natura samej twórczości, modelem bohatera miał być Picasso.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji