Artykuły

Przemoc

Chłopcy "z marginesu" kamieniują leżącego w dziecięcym wózku niemowlaka. Co więcej przyłącza się do nich nawet domniemany ojciec. To chyba najbardziej bulwersujący moment sztuki Edwarda Bonda "Ocaleni". Przedstawienie, które mogło być wielkim krzykiem, które mogło wzbudzić dyskusje i kontrowersje, niestety nie spełniło do końca rozbudzonych oczekiwań. Było po prostu nazbyt uładzone i teatralne. Broń Boże, nie nawołuję do brutalizacji teatru. Ale gdy coś ma przemówić brutalnie jak błysk noża, niech takie będzie. Gdy kamieniują dzieciaka, to przecież musi to wstrząsnąć. W Starym Teatrze zaś "chłopcy z marginesu" są trochę sztuczni i nazbyt grzeczni.

Teatr przyzwyczaił nas do trochę innej estetyki, innego języka. W dramacie Bonda natomiast postaci mówią jak karabin maszynowy. Wykrzyczane krótkie zdanie prowokuje natychmiast równie krótką replikę. Każdy dialog to w zasadzie kłótnia. Reakcje są zawsze gwałtowne, skrajne, bez półcieni.

O wiele lepiej niż ze scenami na ulicy poradził sobie izraelski reżyser Gadi Roll z ukazaniem rodzinnego życia w domu Pam. Właściwie trudno to nazwać życiem rodzinnym. Matka i ojciec, czyli Mary grana przez Elżbietę Karkoszkę i Harry Andrzeja Kozaka już od lat wcale ze sobą nie rozmawiają. Pam, którą gra Magdalena Cielecka, również nie umie, a może też nie chce wnieść w życie rodziny odrobinę uczucia. Jest jeszcze w tym domu Len, chłopak zakochany w Pam, gotów znieść wszystko, nawet odtrącenie, byle być przy niej. Życie w tym domu to męka zadawana sobie wzajemnie. Aż dziw, ze wszyscy to wytrzymują. I co najgorsze, nie ma dla nich żadnej nadziei na odmianę.

Scenograf, Miriam Guretzky, akcję zamknęła w przestrzeni ograniczonej z trzech stron murem. Plac bez żadnej zieleni, bez jakichkolwiek przyjaznych elementów, oddaje duchowy krajobraz ludzi ulicy. Agresja ma w sobie elementy klaustrofobii, osaczenia.

Podobnie wnętrze domu, tylko niezbędne sprzęty - do siedzenia, spania, jedzenia i oglądania. Ludzie nie mający nic sobie do powiedzenia, a skazani na wzajemne przebywanie, muszą w końcu wybuchnąć (bądź się ignorować). Jest w tym spektaklu dosyć długa wstrząsająca scena, gdy wszyscy są w pokoju, każdy jednak tylko dla siebie, ogrodzony, ale gotowy nieustająco do starcia.

Największy dramat tkwi w losie Pam. Magdalena Cielecka, grająca tę rolę ukazała osobę, w której wrażliwość została na siłę stłumiona. Nie zabito jednak jej uczuć, które gwałtownie, wręcz rozpaczliwie eksplodują. Zachowań Pam nie da się racjonalnie zaakceptować, a jednak jej końcowy wybuch bezradności czyni z niej najbardziej "ludzką", godną współczucia, postać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji