Sam na sam z kontrabasem
JERZY Stuhr decydując się na półtoragodzinny monodram Patricka Suskinda "Kontrabasista", przecenił możliwości tekstu, swoje i widza. Suskind nie napisał arcydzieła, ale sztukę średniej klasy, która - owszem - zawiera, kilka zgrabnych sformułowań i kilka prawd, które da się uogólnić, ale... niewiele więcej. A w każdym razie za mało, by utrzymać w ryzach uwagę przez 90 minut. Wypełnienie tej nikłej materii własną osobowością to zadanie ambitne, lecz raczej karkołomne. Stuhr się go podjął. Sam na sam z kontrabasem, w niewielkim pokoju, kwadrans po kwadransie kontrabasista odsłania przed widzem swą twarz, swe niepokoje, melancholie, kompleksy, marzenia.
Zapoznaje przy okazji z historią i specyfiką instrumentu, z którym, związany jest tyleż miłością, co nienawiścią, z którym w miarę lat pracy i życia coraz bardziej stapia się w jedność.
Po półgodzinie tych wynurzeń przestajemy oczekiwać na objawienie i rozumieć powód zafascynowania Stuhra tą sztuką. Aktor dwoi się i troi, chcąc utrzymać zainteresowanie. Tekst nie spieszy mu, specjalnie z pomocą - dziury są wyraźne, zaczyna więc szarżować, choć może właśnie trzeba by subtelniej. Ale co robić, kiedy napięcie spada?... W efekcie niektóre żarty wypadają płasko, niektóre zagrania zdają się bliższe Danielakowi niż kontrabasiście. To akurat zyskuje aplauz młodzieżowej widowni, która - sądząc po reakcjach - przyszła raczej na Stuhra niż na "Kontrabasistę".
A tymczasem kontrabasistą aktor okazał się nadspodziewanie dobrym i Marek Kalinowski, który udzielał mu korepetycji gry na tym instrumencie, może być zadowolony. Gra Stuhra-kontrabasisty z Kwartetem obojowym należy do niezapomnianych chwil tego przedstawienia. Kameraliści z Krakowa są znakomitymi muzykami. Podczas występu ze Stuhrem musieli być po trosze i aktorami, i mimami, balansować na granicy dobrej sztuki i takiegoż żartu. I z tego zadania wyszli obronną ręką.
A "Kontrabasista"? Sądzę, że temu spektaklowi przydałby się surowszy reżyser, który po maksimum godzinnym monologowaniu, potrafiłby powiedzieć: wystarczy,