Artykuły

Dalager trochę jak Bergman

Z okazji Dnia Danii Teatr im. Jaracza w Łodzi przygotował sztukę współczesnego duńskiego dramaturga Stiga Dalagera "Między jawą a snem". Z reżyserem Mariuszem Grzegorzkiem rozmawia Leszek Karczewski.

- Co Pana zaciekawia w historii trzech kobiet - babki, matki i córki - niepotrafiących ze sobą ani żyć, ani nawet rozmawiać?

- Kiedy się czyta dramat Dalagera, uwagę zwraca nazbyt karykaturalne ujęcie rodzinnych relacji. Ale lektura i inscenizacja to różne żywioły. Ta sztuka o wiele lepiej sprawdza się na scenie. Wypełnienie bohaterek duchem, wzbogacenie losów trzech fikcyjnych postaci przez doświadczenia aktorek, czyni bardziej prawdopodobnym oczywisty schemat, będący podstawą tekstu. Że wszyscy jesteśmy ofiarami ofiar. Każdej bohaterce idzie o to samo: o "niezaopiekowanie się" nią przez jej matkę. O brak potencjału emocjonalnego, który z kolei ona mogłaby przekazać swej córce. Nie tylko w relacjach z innymi postaci mają braki. Każda z nich żyje z psychiczną traumą. Mówiąc poetycko, ale jednak prawdziwie, "nie mają klucza do własnych serc". Przy silnie emocjonalnym stosunku do otoczenia rodzi to chore uczucie, miłość bez poczucia kochania i bycia kochanym.

- Jak Pan radzi sobie z nagromadzeniem melodramatycznych chwytów: choroba nowotworowa, samobójstwo bądź zabójstwo, tęsknota za dawno zmarłym kochankiem, wreszcie - zjawienie się ducha męża?

- Silnie skróciliśmy tekst. Nie można zapominać, że wyrasta on z tradycji dramaturgii skandynawskiej, ufundowanej przez Henryka Ibsena, Augusta Strindberga, Pera Olova Enąuista. Z tradycji abstrakcyjnie traktującej sytuację, rodzajowość, negującej reguły budowania narracji na rzecz intensywności nastroju, barowania się na poziomie emocji. W "Między jawą a snem" ktoś wciąż ma do kogoś pretensje - i wygłasza je wprost.

- To właśnie rodzi pewne nieprawdopodobieństwo.

- Przeciwnie. Dla tych trzech kobiet słowa są jedynym znanym im narzędziem porozumiewania się, które jednak nie może zastąpić na przykład dotyku. Tak silnie podkreślana niemożność dotknięcia się jest metaforycznym obrazem chorej miłości. Sztuka Dalagera przypomina mi filmy Ingmara Bergmana - "Personę" oraz "Szepty i krzyki". Znaną z nich gęstość atmosfery chcemy w naszym spektaklu przekazać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji