Artykuły

Życie jest przemijaniem

Jak daleko można posunąć się w wewnętrznej autodestrukcji? Czy jesteśmy w stanie z godnością przegrać walkę z przemijaniem? Sopocki Teatr Atelier najnowszą premierą "Noc i sny" stawia te pytania. Jednak nie daje jednoznacznych odpowiedzi.

W teatrze tym zawsze z niezwykłą siłą ujawniał się prymat pytań nad odpowiedziami. Widza pochłaniała waga poruszanych problemów, jednak w ich rozwiązaniu zdany był wyłącznie na siebie. Penetracja ludzkiego wnętrza bez znieczulenia od początku towarzyszy poszukiwaniom w tej małej sali, na którą wchodzi się prosto z plaży.

Na "Noc i sny" składają się cztery jednoaktówki Becketta: "Katastrofa", "Kroki", "Nie ja" ("Usta") i "Fragment dramatyczny I". Te cztery zapisy stanów świadomości człowieka są po Beckettowsku pozbawione logicznej akcji i literackiego ładu. Taki jest też wewnętrzny świat dziwacznych bohaterów tego dramatu - pełen sprzeczności, nieuporządkowany. Wszyscy oni zatracili punkt odniesienia; ich życie jest bez miłości, bez wyższych wartości, w strachu przed śmiercią.

Niepogodzenie z przemijaniem, ów egzystencjalny dramat śmiertelnego człowieka, najsilniej widoczny jest w "Krokach", gdzie przystrojona w ślubną suknię stara panna May trawi życie na rozpamiętywaniu przeszłości, podczas gdy rzeczywistość przechodzi niezauważona gdzieś obok. Żaden z bohaterów spektaklu nie jest w stanie zbliżyć się do drugiego człowieka, choć każdy tego pragnie. Trudno im też znaleźć ukojenie w wierze, choć A. i B. z "Fragmentu dramatycznego I" wspominają o Bogu, raczej jednak z rozczarowaniem niż nadzieją.

Wyjątkowo ciężka jest atmosfera tego spektaklu, zwłaszcza że zastosowane przez realizatorów środki oddziałują na widza wręcz fizycznie. Pojawiająca się na ekranie długa sekwencja z czerwonymi ustami, z których wydobywa się potok wciąż tych samych słów - metafora rozdzieranego rozterkami umysłu - jest w stanie przyprawić o mdłości. O to jednak chodzi - tym sposobem znajdujemy się w centrum wydarzeń, których treścią jest cierpienie i szaleństwo z samotności.

Monolog Aliny Lipnickiej w "Nie ja" ("Usta") jest klasą samą w sobie (a przecież z całej postaci aktorki dane jest nam zobaczyć tylko jej usta). Wyśmienite aktorstwo to zresztą nieodłączny element wszystkich realizacji Atelier. Tym razem na szczególną uwagę zasługuje Maria Ciunelis - aktorka z gatunku tych, które potrafią emanować graną przez siebie postacią. Gdy ta drobna, delikatna osóbka w "Krokach" wykrzykuje swój ból, nie sposób oderwać oczu od jej drgającej od emocji twarzy.

Po premierze odezwały się głosy skonfudowanych widzów, że najnowsza propozycja Atelier zbyt daleko odbiega od spektakli, do których przyzwyczaili się miłośnicy tego teatru. I jest w tym sporo prawdy - brak tu tradycyjnego wyciszenia i refleksyjności. Na to nie pozwala wszak sam tekst - wiadomo, że Beckett to autor trudny w odbiorze i wzbudzający skrajne uczucia.

Czas mija - to wszystko. Szkoda byłoby go zmarnować. To przesłanie "Nocy i snów" jest ciekawą interpretacją Beckettowskiego teatru absurdu, zazwyczaj ukazującego bezsens ludzkiej egzystencji. Tutaj dającego jednak nadzieję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji