Dla publiczności jestem na scenie
Z Iwoną Hossą - śpiewaczką operową, rozmawia Marek Zaradniak.
- W niedzielę [9 maja] odbierze pani prestiżową nagrodę im. Andrzeja Hiolskiego za rolę Hanny w "Strasznym Dworze". Była to najlepsza rola kobieca w sezonie 2000/ 2001. Dlaczego tyle czasu mija od tamtego sezonu do wręczenia nagrody?
- Nie wiem dlaczego minęło tyle czasu. To była moja pierwsza rola sceniczna i jestem z nią ciągle mocno związana. Najpierw śpiewałam ją w Teatrze Wielkim w Poznaniu, potem na festiwalu operowym w Irlandii i wreszcie w Operze Narodowej w Warszawie. Tę ostatnią wersję w "Strasznym Dworze" zrealizowanym przez Jacka Kaspszyka i Mikołaja Grabowskiego prezentowaliśmy właśnie w Londynie. W repertuarze mam wiele innych ról, ale widocznie krytycy przyznający nagrody potrzebują dużo czasu na podjęcie decyzji.
- Co dają młodej artystce nagrody takie jak ta?
- Ogromną satysfakcję. To forma docenienia, a zarazem motywacja do pracy. Skoro tę nagrodę przyznają krytycy, to tym bardziej jest cenna. Osobiście najwyżej cenię nagrody przyznawane przez publiczność, bo dla publiczności jestem na scenie. Za rolę Konstancji publiczność szczecińska nagrodziła mnie swego czasu "Bursztynowym pierścieniem".
- Jak przyjęto "Straszny Dwór" w Londynie?
- Po reakcjach publiczności i brawach widziałam, że spektakl jest dobrze odbierany. Realizacja Mikołaja Grabowskiego była zrozumiała dla Anglików. Chociaż muszę powiedzieć, że podobało im się co innego niż Polakom podoba się u Moniuszki. Entuzjastycznie przyjęto balet i arię Hanny.
- Czy są szansę, że usłyszymy panią znów w Poznaniu?
- Czekam na propozycję. Miałam zaśpiewać w "Cyruliku Sewilskim", ale propozycja nadeszła za późno. Tego samego dnia śpiewam w Warszawie w "Traviacie". Mam jednak nadzieję, że w Teatrze Wielkim i Filharmonii będę pojawiać się nie tylko jako widz.
