Artykuły

Miazga z "Miazgi"

"Miazga" to tytuł głośnej powieści Jerzego Andrzejewskiego a zarazem spektaklu teatralnego - według scenariusza i w reżyserii Kazimierza Brauna, którego prapremiera odbyła się w ostatnią środę. Jeszcze przed nią pisała o nim wrocławska prasa i mówiła telewizja. Krążyły legendy. Nic więc dziwnego, że sala wrocławskiego Teatru Polskiego była pełna. Pełni dodatkowo dodawała jej nowo rządząca nomenklatura najwyższej miejskiej rangi i krytycy oraz dziennikarze z całego kraju. Niestety - wyszła pełna klapa. Jak powiedział pewien małolat, przysłuchujący się dyskusji rodziców o "Miazdze" - "przyjechał Braun wielki, a odjechał mały". Bo podobno reżyser i scenarzysta tuż po przedstawieniu za granicę się udali.

A było tak. Z subtelnego, finezyjnego, pełnego poezji i cienkości intelektualnej utworu Andrzejewskiego wybrał był Braun to co w nim stanowiło publicystykę, skecz polityczny, aluzje, smrodzik PRL. Jeszcze kilka lat temu to wszystko spotkałoby się może z życzliwością i oklaskami. Dzisiaj jednak na sali panowała cisza. Ludzie reagowali co najwyżej na dowcipy obyczajowe. Cała reszta zaś odbierana była przez publiczność jako coś martwego. Mieli głęboką rację studenci PWSSP, którzy na wcześniejszym spotkaniu z Braunem wyrażali obawę, żeby rzecz nie sprowadziła się do rozrachunku. Mieli - bo to, co z "Miazgi" Andrzejewskiego wybrał Braun - jest dzisiaj li tylko miazgą komunału, którego nie wstydzą się obecnie tylko cyniczni dziennikarze telewizyjni i niektórych gazet. Rozrachunku zresztą, pomyślanego poważnie, głęboko, do czego preteksty w utworze Andrzejewskiego można by znaleźć, nie było wcale. Płynął obły potok słów, które dotykały jednej tylko warstwy: inteligencji. Jej służalczości. Ale cóż w tym nowego? Zawsze tak z nią było. Mówić garbatemu, że jest garbaty to jeszcze nie znaczy głosić prawdy rewelatorskie.

Na dodatek Braunowi pomylił się uniwersalizm literacki z jego przeświadczeniem, że wieczna jest moda i chęć narodu do opluwania PRL. Tymczasem te czasy już mają się ku końcowi. Gdyby się wzniósł nad komunał i pokazał, że mechanizmy opisane przez twórcę "Miazgi" dotyczą zarówno soc-notabli, jak i kap-notabli obecnych, wyśmiał je, ironią otorbił - pewnie wzbudziłby zainteresowanie. Znowu byłyby kontrowersyjne. A tak?

Żal mi w tym wszystkim aktorów. Naprawdę znakomitych. Odegrali oni w przedstawieniu kilkanaście rewelacyjnych etiud teatralnych mimo fatalnego scenariusza i pomysłów reżyserskich z minionej epoki. No cóż? Przecież Igor Przegrodzki nawet z przemówienia Wałęsy zrobiłby arcydzieło teatralne. Nie samymi jednak aktorami teatr żyje.

Tym sposobem mamy z głowy jeszcze jeden mit wielkiego samotnego reżysera i twórcy. Braun spadł wprawdzie z wielkiego konia, ale - sądzę - ciężko przyjdzie mu się z obecnego łez padołu podźwignąć. Życzę mu jednak tego, jako człek nieodmiennie spolegliwy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji