Artykuły

Bohaterka naszych czasów

W latach pięćdziesiątych XIX wieku antybohahater tamtych czasów, niejaki Obłomow (od obłomok - odłamek, szczą­tek), opisany przez Iwana Gonczarowa mło­dy człowiek o czułym sercu, leżał w łóżku pod swoją miękką kołdrą, w swoim szla­froku, obszernym, wygodnym, na podło­dze zaś leżały jego pantofle, które niemal same wsuwały się na stopy. Tęsknił za dzieciństwem, poza tym nic go nie nęciło, a wszystko budziło wstręt i pogardę. Do pa­ry miał sługę Zachara, niechlujnego i fatalistycznie leniwego. Antybohater tamtych czasów rozkłada się za życia, bezczynny, nieproduktywny. Pod koniec powieści umiera, tak jak żył - we śnie, biernie poko­nując ostatni próg w ucieczce od życia. Zachar, który przeżył swego pana, na koniec staje się ślepym żebrakiem, czymś w rodza­ju ówczesnego kloszarda.

I my mamy antybohatera, a może właś­nie - bohatera naszych czasów, i to w wielu wersjach, ukazanego na kolejnych stop­niach degradacji i redukcji, od kloszardów w "Czekając na Godota", poprzez sprowa­dzonych do cielesności, pozbawionych mowy postaci "Wyludniacza", aż do samych mówiących ust w "Nie ja". Portrecistą tego bohatera, everymana dwudziestego wieku, jest Samuel Beckett, urodzony w 1906 roku Irlandczyk, który żył i tworzył we Francji, pisał po angielsku i francusku. Laureat Lite­rackiej Nagrody Nobla w 1969 roku, zali­czany do największych współczesnych dra­maturgów. Tak mówi o nim w "Ziemi jało­wej" Czesław Miłosz: "Cywilizacja odnajduje siebie w swoich wytworach i kto życzy sobie w jej esencję przeniknąć, niech zastanowi się nad jej pisarzem najuczciwszym, Samu­elem Beckettem". Beckett jest uczciwy aż do ostatecznego bólu. Nie oferuje nam żad­nych złudzeń - ani niebieskich, ani ziem­skich, ani boskich, ani ludzkich. Stawia nas twarzą w twarz z naszym tutaj żywotem, osamotnionych od śmierci Boga. Tyle tylko, że Beckett pozostawia nam połówkę na­dziei, co tłumaczy tym, że jeden z wiszą­cych obok Chrystusa łotrów został potępio­ny, ale drugi - zbawiony.

Bohaterów dzieł dramatycznych Becketta łączy to, że są ludzkimi szczątkami, że już zaczęli umierać, są w drugiej, schyłko­wej połowie swego życia. Tej, w której czło­wiek jest jak grosz, co wyszedł już z obiegu. I choć stara się żyć teraźniejszością, żyje także wspominaniem i powtarzaniem prze­szłości, tego jak to dawniej bywało.

To słowa-refren monologów Winnie, głównej postaci dramatu "Szczęśliwe dni" Becketta, pokazanego ostatnio w Teatrze Dramtycznym na scenie im. Haliny Miko­łajskiej, która też kiedyś grała tę rolę. Grały ją także - niedawno zmarła Bohdana Maj­da i Halina Winiarska A we Francji równo w połowie lat osiemdziesiątych, pod koniec swego bardzo długiego życia scenicznego - aktorka z francuskiej prapremiery w 1963 roku, Madeleine Renaud, dając jeszcze je­den dowód zwycięstwa ducha nad materią cielesną człowieka. Było w tym ostatnim spektaklu coś podwójnie Beckettowskiego, bo i w sztuce, i w życiu aktorki, poruszają­cej się już z wielkim trudem.

Teraz w Dramatycznym zagrała ją go­ścinnie Maja Komorowska, aktorka o wy­bitnym talencie komicznym, nie dość wy­korzystywanym w Warszawie, w pełni chyba tylko raz - w niezapomnianej, tytu­łowej roli w "Letycji i lubczyku". Nie jest to ów płaski, dwuwymiarowy komizm, ale komizm liryczno-dramatyczny, na który składają się: poczucie humoru, świado­mość i dystans do postaci, a z drugiej stro­ny - jakaś wielka dla niej czułość, współ­czucie z nią i litosne zrozumienie.

Winnie Komorowskiej to, zgodnie z Beckettem, kobieta około pięćdziesiątki, zasy­pana po biust, a później po szyję, w kopcu teatralnego, umownego piachu. Jest on umieszczony na tle pustynnej przestrzeni w kolorze jasnobrązowym, zaprojektowa­nej - podobnie jak kostiumy - przez Ewę Starowieyską. Winnie, ta połówka ludzka, nie może się ruszyć z miejsca, piecze ją słonce, świdrujący dźwięk budzika budzi do czuwania w dzień, a wieczorem do snu. A mimo wszystko śmieje się ona i uśmie­cha, cieszy resztką rzeczy i szczątkowymi odezwaniami się męża, Willie'ego. Bo Willie - bardzo dobry w tym epizodzie Adam Ferency - nie tylko mało się odzywa, ale przez większość czasu jest dla Winnie nie­widzialny, zakopany w swojej jamie. Więc Winnie mówi więcej do siebie niż do nie­go. A mówi, mówi, mówi - żeby żyć jesz­cze, żeby się nie dać, nie poddać rozkła­dowi i tej pustyni, która ją otacza Potrafi je­szcze modlić się rano i wieczorem, tak jak to dawniej bywało, i być wdzięczna za to prawie nic, które jeszcze otrzymuje i wy­dziera życiu.

Winnie Komorowskiej jest śmieszna i wzruszająca, szczera w swoich małych ra­dościach i wielkich smutkach, i jest dziel­na, po prostu bohaterska. Jest pokorna wobec życia i losu, choć w pełni świadoma je­go marności. Ten mieniący się efekt aktor­ka uzyskuje dzięki bogatej skali środków. Jest niezwykle ekspresyjna, o bardzo pla­stycznej mimice, ukazującej wszelkie stany i odcienie ducha postaci. Operuje kilkoma rejestrami głosu, od głębokiego, niskiego, lekko zachrypniętego, przez średni, jakby uspokojony, po piskliwie chrapliwy, to dziecięcy, to znów - jak u Hanki Bielickiej. W części pierwszej ukazuje postać jeszcze z rumieńcami, radosną i pełną życia. W czę­ści drugiej, gdzie Winnie-Komorowska osiąga wymiar metafizyczny, twarz ma bla­dą, sprawia wrażenie, jakby mówiła wol­niej. Mówienie i śpiew Willie'ego, a potem widok pełznącego w jej stronę wyfraczonego męża - budzą w niej dawną radość. Wi­dać po Winnie, że to ktoś, kto odszedł już daleko w nieuchronną stronę, ale i ktoś, ko­go w ostatnich chwałach stać jeszcze na uśmiech do drugiego człowieka.

Tym właśnie obrazem kończy się spek­takl: Winnie z uśmiechem wyciąga rękę, by dotknąć dłoni Willie'ego, który też wyciąga rękę, do Winnie czy do rewolweru, by się zabić - nie wiadomo. Libera - znawca dzieł Becketta, tłumacz wszystkich jego drama­tów, opatrzonych doskonałymi objaśnienia­mi - uczynił słusznie, dając tu wielokropek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji