Artykuły

Jak się rodzi dyktatura

"Ślub" w reż. Pawła Wodzińskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Szymon Spichalski w serwisie Teatr dla Was.

Paweł Wodziński po raz kolejny sięga po swoją ulubioną formę przestrzenną - cube. Dużych rozmiarów kontener zajmuje kilka pierwszych rzędów widowni. Przestrzeń dla publiczności zostaje więc nieco ograniczona, co wprowadza klimat kameralności. Taki zabieg służy koncepcji widowiska, które w całości odbywa się przecież w domu rodzinnym Henryka. Wodziński pogłębia perspektywę, umieszczając drugi plan w znaczącej odległości od proscenium. Wnętrze pojemnika wypełniają meble, stoły, krzesła, widać także kanapy i materace, na które narzucono kołdry i pościele. Akcja ,,Ślubu" zostaje osadzona w konkretnej, twardej rzeczywistości.

Nad sceną panują początkowo całkowite ciemności. Henryk (Michał Czachor) i Władzio (Maciej Pesta) niepewnie wchodzą do kontenera od strony jego tylnych drzwi. W mroku pomagają im się odnaleźć kamery, które rozświetlają ponure otoczenie. Obaj mężczyźni stopniowo odkrywają tajemnice domu. Zwrócenie uwagi na szczegół jest możliwe właśnie dzięki zapisowi wideo, który jest wyświetlany na płótnie nad sceną. Obiektyw przesuwa się po baletkach, a następnie po plakacie Boba Marleya. Twórcy już na samym początku chcą określić przestrzeń przedstawienia. Kamery są umieszczone również nad sceną. Przymocowane do różnych kątów kontenera sprawiają, że nie sposób uniknąć sfilmowania. Płótno nad sceną pokazuje obraz podzielony na cztery części. Każda część to zapis wideo z innej kamery. Grający są więc zmuszani cały czas do Gombrowiczowskiego ,,stawania się". Ciągła obserwacja może też przywodzić na myśl reality show, w których życie prywatne uczestników programu staje się pożywką dla oczu spragnionych sensacji widzów.

Henryk doskonale zna reguły tej gry. Czachor nosi duże okulary i garnitur, co zapewne ma określić jego postać jako intelektualistę. Protagonista nie czuje się pewnie w rodzinnym domu. Świadczy o tym zarówno jego początkowe skradanie się, jak i późniejsze zachowania. Pytanie, które nasuwa się jako pierwsze, może brzmieć: skąd powraca Henryk? Wojna jest tu tylko obrazkiem z telewizji. Ludzie do pokolenia wstecz nie mogą wszak pamiętać stanu życia w bezpośrednich realiach wojennych. Nienaganny ubiór Czachora może z kolei świadczyć o kilku rzeczach. Czy mężczyzna jest studentem, który świeżo po ukończeniu studiów nie potrafi znaleźć pracy i ląduje w punkcie wyjścia? A może przedsiębiorcą, którego firmę zrujnował kryzys? Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Ważniejsza staje się sama sytuacja, w której młody człowiek powraca na łono rodziny. Nasuwają się tym samym paralele z ,,Domem wariatów". W filmie Marka Koterskiego Adaś Miauczyński pojawia się u rodziców dosłownie znikąd.

W roli Czachora można dostrzec pewną prawidłowość. Henryk odsuwa na bok swojego nieśmiałego przyjaciela Władzia i staje się domowym tyranem. Kamerę w swoim ręku traktuje jak broń, którą terroryzuje najbliższych. Ojciec i Matka zachowują się sztucznie w momencie ,,rozpoznania" syna. Zamiast wielkiej radości jest mechaniczne powtarzanie imienia. Rodzice robią przecież tylko to, czego oczekuje ich potomek. Całą trójka stwarza wielki teatr pozorów. Wspólny obiad jest znaczony urwaną kolędą. Klepka na muchy staje się de facto berłem, symbolem władzy. Ojciec (Michał Jarmicki) buntuje się przeciw synowi i chce przywrócić pierwotny ład. Początkowo mu się to udaje. ,,Ślub" Wodzińskiego zdecydowanie nie rozgrywa się w głowie Henryka. Ojciec sam podszeptuje synowi kwestie z dramatu, by wreszcie samemu ogłosić się królem. Chociaż jest w tym zachowaniu pewna doza strachu przed własnym potomkiem. Ignacy boi się, że zbyt radykalne posunięcia ponownie obudzą w Henryku tyrana. Jarmicki świadomie gra przerysowaną sylwetkę. Jego postać lawiruje między emocjami - od apatii po gniew, krzyk. Z trudem ,,wypluwa" niektóre frazy. Słowa są tu męczące, wymagają wysiłku, samozaparcia. Czy Wodziński nie dąży w ten sposób do pokazania, jak język stał się swego rodzaju niewolnikiem? Ale czego? Form, konwencji? Ideologii? Matka wiernie towarzyszy swojemu mężowi. Świetna interpretacja Beaty Bandurskiej pokazuje kobietę świadomie ulegającą narzuconej konieczności bycia wzorową gospodynią. Ostatecznie wraz z Ojcem staje się sługą Henryka.

Michał Czachor konsekwentnie bawi się wizerunkiem głównej postaci dramatu. Wydaje się, jakby jego ,,książę" dopiero dojrzewał do roli dyktatora. Aktor sięga po gombrowiczowskie maski Józia i Fryderyka. Z jednej strony kreuje się bowiem na dziecko, które znienacka wbija nóż w plecy Ojca. Z drugiej cechują go zdecydowanie i wyrafinowanie. Czachor przeciąga niektóre słowa i śpiewa, chociaż nie ma szczególnych umiejętności wokalnych. Henryk daje cały koncert na znajdujących się w kontenerze meblach. Przywodzi to na myśl równie nieudane ,,popisy" grajków sprzed stołecznej stacji metra Centrum. Takie irracjonalne zachowania jednoznacznie wyrastają z tradycji hamletowskiej. Henryk w miarę rozwoju wydarzeń staje się coraz większym błaznem. O ile na początku sili się na naturalność, o tyle potem bez zastanowienia przybiera kolejne maski. W tej sytuacji gombrowiczowska idea ,,kościoła międzyludzkiego" staje się tylko kolejną ideologią. Pod przykrywką odrodzenia człowieczeństwa kryje się tak naprawdę usprawiedliwienie ludzkiego łajdactwa. Taka lektura ,,Ślubu" na pewno odbiega od bałwochwalczego podejścia do twórcy ,,Ferdydurke".

Ratunkiem nie staje się też miłość, która w tym spektaklu zyskuje wymiar wyłącznie zmysłowy. Mania (Karolina Adamczyk) tańczy erotyczny układ do dźwięków ,,Cell Block tango" i ,,Ostatniej niedzieli". Kobieta jest w pewien sposób niema, jeśli chodzi o wyrażanie sprzeciwu. Nie potrafi się postawić Henrykowi. Co nie znaczy, że nie potrafi drążyć pod nim dołków przez swoje romanse. Scena ślubu obojga jest parodią tego obrzędu. Dziwkarski kostium Mani nie pasuje w żaden sposób do czerwonego sweterka Czachora, który ma zapewne przypominać królewską szatę.

Kim wreszcie jest Pijak? Mateusz Łasowski gra jedną ze swoich najlepszych ról w TPB. Czarny makijaż na oczach potęguje jego pełne ekspresji zachowanie. Brutal i cham podpuszcza Henryka, który przejmuje od niego sposoby na uzyskanie władzy nad ludźmi. Łasowski dźwiga za sobą opony na wstążkach niczym łańcuchy. Zrzucenie ich oznacza jednocześnie otwarcie puszki Pandory, pełnej ludzkich przywar i egoizmu. Blisko tej kreacji do Edka z ,,Tanga". Paradoksalnie to właśnie Pijak demaskuje dążenia Henryka. Na scenie pojawiają się statyści i zaczyna się impreza. Ofiarą tej zabawy, która nagle przemienia się w przewrót, jest Władzio. Na tym kończy się spektakl, jakby śmierć jednostki była czymś, co przekreśla wszelkie dalsze dywagacje i problemy.

Powstają jednak kolejne pytania: czy Wodziński odrzucając narzucane nam kody kulturowe oferuje coś w zamian? Przedstawia nam przecież jedną z wielu możliwych dróg, jaką może iść człowiek. Nie zabrakło uproszczeń i wyważania otwartych drzwi, jak w scenach pokazujących mechanizację życia familijnego. Ale dramat rodzinny jest tylko pretekstem. Bydgoski ,,Ślub" jest przede wszystkim dobrą aktorsko i realizacyjnie wiwisekcją ludzkiej opresyjności i żądzy władzy. Obnaża mechanizmy, które ostatecznie pokazuje przez pryzmat błazeństwa, którym staje się sama władza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji