Godzina kota
W celi o szarych, nagich ścianach, skażonych czerwoną pręgą w ostrym świetle reflektorów odbywa się przesłuchanie. Przesłuchanie pacjenta szpitala psychiatrycznego, Chłopca, który doprowadza do obłędu swoją lekarkę - Elżbietę. Wezwany na pomoc pastor-kobieta ma być rozjemcą lub... sędzią dwojga szamocących się ludzi. Toczy się spór o granice normalności i człowieczeństwa.
Niebiańska harfa
Motto sztuki P.O. Enquista stanowi fragment Ewangelii według św. Jana. Jest to afirmacja inności, odrębności ludzkiego indywiduum.
Tęsknota Chłopca (Mirosław Baka) za ukojeniem, za rajem utraconym zawarta jest w obrazie domu dziadka, gdzie wszystko zestrojone jest z wiecznością i nieskończonością, wszystko jest transcendencją. Niebiańska harfa, której dźwięk słyszalny jest w muzyce Andrzeja Głowińskiego to melodia sfer, kosmiczna harmonia.
Kameralne warunki sprzyjają wewnętrznemu, skupionemu aktorstwu Mirosława Baki. Pozornie spokojny, świadomy okrucieństwa, bywa często obok, zapatrzony, wsłuchany w coś, co nam jest niedostępne. Nagła zmiana nastroju, furia wywołana emocjonalnym wstrząsem, bezsilne miotanie się po scenie, agresja. Na zmianę dusi i całuje Elżbietę (Ewa Kasprzyk). To znów bawi się jak okrutne dziecko, rani, ośmiesza, prowokuje pastora (Halina Winiarska) wulgarnymi kawałami. Potrafi działać "destruktywnie", ale to on zna tajemnicę. Na przebaczenie nie trzeba zasłużyć. Nie ponosi się winy za kształt nosa i duszy... Umiera więc spokojnie, z kocim uśmiechem na twarzy. Nuci I am sailing... to be near you...to be free.
Esencja teatru
Cały ten opis mógłby sprowokować zarzut lekceważenia wyznaczników teatralności. Ale "Godzina kota" w najnowszej interpretacji Krzysztofa Babickiego jest samą esencją teatru - w tym spektaklu wszystko, co w recenzji wydać się może ezoterycznym, wydumanym dyskursem, wyrasta z relacji między ludźmi, z ich bolesnych doświadczeń. Żałuję tylko, że przy reżyserskim i aktorskim dookreśleniu dziwnie skurczyła mi się metafora tekstu, który stracił jakby swoją wieloznaczność.