Aktorzy też śpiewają...
Recital Moniki Szalaty (na zdjęciu) - "Po spektaklu" został przyjęty przez publiczność bardzo dobrze, choć na pewno nie rzucił nikogo na kolana. Autorzy przedstawienia nie wykorzystali dobrze wszystkich talentów młodej aktorki.
Głos Moniki Szalaty na pewno nie jest wybitny, ale kilkuletnia praca i doświadczenie (śpiewała już w kilku sztukach oraz na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu) sprawiła, że mogła bez obaw zdobyć się na wykonanie całego recitalu. Pastelowe, dziewczęce brzmienie jej głosu powoduje, że aktorka najlepiej sprawdza się w spokojnych, nastrojowych utworach, takich jak "Spóźniony walc" czy piękna kompozycja "Po spektaklu", do których słowa napisał kaliszanin Piotr Łuszczykiewicz. Tę ostatnią reżyser pociął jednak na trzy oddzielne części, w związku z czym utwór rozpłynął się ze szkodą dla samej wokalistki. Pojedyncza, ostatnia zwrotka tej piosenki, umieszczona na końcu przedstawienia, nie miała też tej siły, jaką powinna mieć puenta każdego spektaklu. Reżyser przedstawienia Jan Buchwald kazał za to Monice Szalaty śpiewać ostre, dynamiczne utwory, w których aktorka wcielała się w postacie dziwek i wampów. Pod tym względem recital nie obył się bez sztampy, bo przecież trzy czwarte recitali zawiera takie utwory. Nie odbiło to się najlepiej na poziomie przedstawienia.
W recitalu brał również udział Jarosław Witaszczyk, który swym śpiewem zabawiał publiczność w czasie, gdy główna bohaterka wieczoru zmieniała kostiumy. Kilka razy zapomniał jednak, że gra rolę drugoplanową i - chociażby w "Wariacjach na temat skrzypka Hercowicza" - dał prawdziwy popis, za co otrzymał gromkie brawa. Jarosław Witaszczyk także ma w swoim artystycznym dorobku występ na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu.
Kierownictwo muzyczne nad spektaklem sprawował Janusz Bogacki, który również akompaniował aktorom wraz ze swoim zespołem. Scenografię oraz bardzo udany plakat zaprojektował Wojciech Stefaniak.