Artykuły

Psy 2, czyli "Królowa Margot" na narodowej scenie

"Królowa Margot" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.

W najnowszej inscenizacji utworu Aleksandra Dumasa jedynie psy wniosły prawdziwe życie i emocje.

Dyrektor Jan Englert po premierze "Królowej Margot" w Teatrze Narodowym na spotkaniu z aktorami powiedział z przekąsem: "Zobaczycie, że teraz recenzenci powiedzą, że nasz teatr zszedł na psy". Trudno nie traktować tego jak żart, bo Narodowy jest wciąż pierwszą sceną Rzeczypospolitej, ale w tym akurat spektaklu udział psów jest trudny do przecenienia. Zresztą nie pierwszy raz w tym teatrze.

Jeśli wspomina się "Miesiąc na wsi" na scenie Małego, to mimo udziału w nim Kucówny, Kolbergera, Łapickiego i Machulskiego pamięta się głównie biegające po scenie wyżły. Obawiam się, że podobnie będzie po "Królowej Margot".

Teraz będziemy pamiętać piękną scenografię Barbary Hanickiej, ale mimo że grają aktorzy tej klasy co Danuta Stenka, Wiktoria Gorodeckaja i Marcin Hycnar, największą uwagę zwracano na dwa dorodne, brązowej maści rodezjany. A reżyserowi Grzegorzowi Wiśniewskiemu nie udało się stworzyć klarownego i emocjonującego spektaklu.

Aleksander Dumas, autor "Trzech muszkieterów", z "Królową Margot nie miał szczęścia na polskich scenach. Inscenizacja w Narodowym to druga w historii polskiego teatru premiera tego utworu. Poprzednia była ponad 150 lat temu.

O tym, jaki tkwi w tej powieści potencjał, przekonują najlepiej ekranizacje. Zwłaszcza ta z 1994 r. z Isabelle Adjani. A Wiśniewski, realizując przed laty "Zmierzch bogów", udowodnił, że potrafi zmierzyć się na scenie z filmami legendami. Wobec "Królowej Margot" pozostał bezsilny. Z opowieści o ludzkich namiętnościach, z wojnami religijnymi, walką o władzę niewiele zostało.

W dzisiejszej Polsce targanej sporami w kwestiach wiary, podzielonej politycznie, w której wiele manifestacji przeradza się w seanse nienawiści, sztuka Dumasa wydaje się na czasie. W Narodowym tego nie widać. Spektaklowi brak rytmu, spójności. A renomowani aktorzy nie stworzyli pełnokrwistych postaci.

Wiktoria Gorodeckaja nie pokazuje rozdarcia Margot między racjami serca i obowiązku. Jest z gruntu zła. W pamięci pozostaje tylko jej ogniste flamenco. Karol IX w wykonaniu Marcina Hycnara od początku jest tak rozdygotany emocjonalnie, że trudno traktować go poważnie. I kiedy ginie otruty przez matkę, myślimy ze współczuciem: jednego świra mniej. O Danucie Stence jako Katarzynie Medycejskiej można powiedzieć tylko, że wygląda olśniewająco.

Aktorką, która przyciągała uwagę, była natomiast Jadwiga Jankowska-Cieślak, mimo że wystąpiła w mało wdzięcznej męskiej roli powiernika królowej i alchemika. Aż chciałoby się u niej zamówić odpowiednią miksturę dla twórców przedstawienia, żeby zrobili lepszy spektakl.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji