Artykuły

Wciąż jestem nieprzeczytany

Na pewno jesteśmy przed jakąś rewolucją teatralną. Gdzie ona zmierza? Nie mam pojęcia. Aktorzy, reżyserzy, sponsorzy próbują coś zamanifestować. Na różnych polach są dzisiaj tarcia. Na moich oczach podważona zostaje idea teatru repertuarowego, lansuje się ideę teatru impresaryjnego i zespołowego. Na naszych oczach dzieje się rewolucja. Zobaczymy, co ona przyniesie - mówi TOMASZ SCHIMSCHEINER, aktor Teatru Ludowego w Krakowie.

Z Tomaszem Schimscheinerem rozmawia Janusz Schwertner

Pisałeś kiedyś w felietonie, jak to jeden z magazynów telewizyjnych poprosił cię o wywiad w formie elektronicznej. Dostałeś absurdalne pytania i prośbę o szybkie, rzeczowe odpowiedzi. Znak czasów?

- To było dziwne... Miałem wrażenie, że pytania pochodziły z jakichś straszliwych szablonów generowanych przez komputer. A ja nie jestem szablonowy, wolę spotkanie twarzą w twarz. To rzeczywiście był absurd, ale takie metody stosują obecnie dziennikarze.

Przy tej okazji pisałeś o chłamie, który nas otacza, głównie w mediach.

- One są teraz potwornie zaśmiecone, dlatego trzeba wytężać wzrok, by dostrzegać rzeczy wartościowe. Na tym polega problem - jak wyłowić to, co rzeczywiście dobre? To o tyle trudne, że w mediach istnieje trend negacji, negatywnego podejścia do spraw. A ja lubię pozytywne spojrzenie. Mogę przyglądać się złym rzeczom, ale i drążyć, czy istnieje w nich jakiś sens. Bo gdybym z góry odrzucił sensowność, mógłbym się tylko załamać. Spójrz na dzisiejsze media, każda sprawa - pozytywna, negatywna czy pozornie neutralna - przedstawiana jest w tonie zaczepnym. To mnie przygnębia. Gdy czytam jakikolwiek dziennik, to widzę modę na pesymizm. Po przeglądzie prasy - jadąc z Warszawy do Krakowa - można poczuć się nieźle zmęczonym.

Wydawcy mają mocny argument: piszemy o tym, o czym chcą czytać ludzie,

- To ciekawe zjawisko. Odgórnie pojawia się przekonanie, że rzeczy jasne, pozytywne się nie sprzedadzą. Że ludzie pragną treści pobrudzonych, negatywnych - być może po to, by mogli sami dzięki nim się oczyszczać? Mnie to nie buduje. Ja raczej stawiam sobie pytania: kto ma być tym filtrem, który przesieje śmieci, a zostawi dobre rzeczy? Jak w ogóle ocenić, co jest śmieciem? Kto mi pokaże klucz, kto mnie poprowadzi? Jestem przekonany, że mediom zależy na utrzymaniu nas w jakimś rodzaju strachu. Na utrzymaniu stanu, w którym się nie wie. Dlatego to my sami walczmy z tym "nie wiem" w sobie.

Walczymy też z dyktaturą pesymizmu, narzekania?

- Ostatnio miałem okazję zastępować Edwarda Lindę-Lubaszenkę na spotkaniu z poezją księdza Twardowskiego, na którym wspólnie z muzykami jazzowymi zrobiliśmy muzyczną interpretację Drogi Krzyżowej. Przypomnieliśmy przy tej okazji postać Cyrenajczyka. To facet, który jako jedyny pomógł Jezusowi nieść krzyż. Twardowski porównuje całą Drogę Krzyżową do ludzkich zmagań - co znaczą upadki? Nie trzeba być chrześcijaninem, by zrozumieć jej filozoficzną sensowność. Cyrenajczyk to jedyna osoba, która ma odwagę wyjść z tłumu i robić swoje. Trzeba umieć w pewnym momencie uświadomić sobie, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Może dobrze, żeby osoby z tłumu zauważyły tę twoją odwagę. Jakie mogą być tego konsekwencje? Tego nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Ale być może będzie to właściwy wybór w twoim życiu ; - wybór, który zdecyduje o twoim celu. Być może musisz zmienić drogę, poszukać gdzie indziej. Czy sam jestem w stanie iść taką ścieżką? Nie wiem. Próbuję.

Trudno się dziwić, że mało kto ryzykuje jak Cyrenajczyk.

- Kilka miesięcy temu czytałem fajny artykuł o kłamstwie. Dziennikarka zastana wiała się jak kłamiemy - kiedy, po co? Był taki film, "Kłamca", kłamca, którego bohater nie mógł kłamać. Jak dalece szczerość sprawiała jemu kłopot, a jak innym? Jak bardzo nasze życie zostało obdarte z konwencji? Autorka sama poddała się podobnemu doświadczeniu. W pewnym momencie miała rozmowę z szefem na temat swojej pracy w redakcji. Narzucał jej pewne rzeczy, ale ona nie mogła kłamać. Była szczera i to obróciło się przeciwko niej. Była bliska utraty pracy. A jednak jej odwaga miała sens, bo po trzech dniach pracodawca do niej oddzwonił: "przywaliłaś nam, ale miałaś sporo racji". Chociaż i tak podsumowując artykuł, stwierdza, że dla świętego spokoju lepiej kłamać. Nie wychylać się, iść na kompromis, bo taki jest ten świat. Tylko że jeżeli godzimy się na kłamstwo, to szybko zamazują się nasze życiowe cele. Zaczynamy żyć w jakimś przeklętym rytuale. Jak w Matrixie gdy padają słowa: "jakim błogosławieństwem jest ignorancja1/' Lepiej żyć z błogą nieświadomością czy żyć świadomie? Z drugiej strony; jak powiedzieć "nie" nie tracąc czyjejś miłości? To są trudne pytania i decyzje.

Takie trudne pytania stawiasz też widzom m.in. w Teatrze Ludowym. Od przeszło ośmiu łat wystawiasz tam monodram "Zwierzenia pornogwiazdy", oprotestowany zresztą jeszcze przed polską prapremierą,

- To było dla mnie wyzwanie z kilku powodów. Po pierwsze, od dwóch lat pracowałem wówczas w serialu i bardzo brakowało mi kontaktu z żywą publicznością. Po drugie, monodram wymaga ponad godzinnego jednoosobowego kontaktu z widzem. A dodatkowo - otrzymałem bardzo przewrotny materiał. Pisany językiem agresywnym, wulgarnym - ale mówiący o bardzo ważnych sprawach. Gram ten spektakl od ośmiu lat, cały czas przy pełnej publice i czuję, że stał się dla widzów ważny. Dla mnie to spełnienie marzeń na poziomie aktora, ale też w innym wymiarze - udało się nam poruszyć ludzi. Ta sprawa ich zainteresowała. Ile wart jest dzisiaj człowiek? Za ile jest się w stanie sprzedać? Gdzie jest granica między wolnością, a tym, że tak naprawdę ktoś już nas kupił?

Po ośmiu latach znasz już odpowiedzi?

- Wciąż ich poszukuję, ale moja interpretacja nie ma znaczenia. Ja poprzez autora czy reżysera rzucam temat do dyskusji. Ta dyskusja trwa już osiem lat i za każdym razem jest inna, bo zmienia się widownia. Przy tym często ludzie przychodzą z potrzeby zobaczenia Andrzeja Brzozowskiego z serialu, a dostają zupełnie innego człowieka. Muszę się z tym mierzyć, to moje prywatne wojny. Choć to raczej sama widownia z tym walczy. Na szczęście mam teatr. Mogę tam być kimś innym niż w serialu i, co za tym idzie, w masowym odbiorze. Oczywiście są momenty załamania. Ale gdy mam kryzys, to idę na wódkę i zrzucam z siebie wszystkie grzechy. Wstaję rano, na kacu, biorę nowy egzemplarz do przeczytania. Tak powstały "Psychole" w Teatrze STU, "Zwierzenia", "Historia filozofii po góralsku" czy "Zakochany Anioł". Można powiedzieć, że to wszystko powstaje z walki. Gdyby nie było opozycji, to nic by nie powstawało. Więc to może nie tyle walka, co ciągły ruch.

W tym roku miałeś okazję grać też m.in. we Wrocławiu w Teatrze Współczesnym. Reżyserka Agata Duda-Gracz mówiła, że idealnie pasowałeś jej do roli Bobczyńskiego w Rewizorze Gogola.

- Nie zastanawiam się nad tym, dlaczego mnie wybrała. Ona mi nigdy tego nie powiedziała. My pochylamy się nad sprawą, myślimy, co chcemy dać widzowi. Jaki temat do dyskusji ma sie uwolnić - po Gogolu, Bogosjanie. A dlaczego ja? Rozmowy na ten temat są bezsensowne i zubożają każdą relację międzyludzką. Zbyt wiele słów na początku odbiera zmysłowość, a ona koniecznie musi istnieć między reżyserem a aktorem.

"Przegląd teatralny" nazwał Cię po tej roli jednym z najwybitniejszych aktorów występujących obecnie na deskach teatrów. Zostałeś doceniony, bo "traktujesz każdą rolę poważnie, wkładasz w to pracę i serce, gra sprawia Ci prawdziwą satysfakcję i traktujesz widza poważnie i z należnym szacunkiem". Wymagania nie poszły w dół?

- Pytasz o to, czy mamy kryzys w teatrze? Ja tak tego nie postrzegam. Dla mnie to pewien okres. Na pewno jesteśmy przed jakąś rewolucją teatralną. Gdzie ona zmierza? Nie mam pojęcia. Aktorzy, reżyserzy, sponsorzy próbują coś zamanifestować. Na różnych polach są dzisiaj tarcia. Na moich oczach podważona zostaje idea teatru repertuarowego, lansuje się ideę teatru impresaryjnego i zespołowego. Reżyserzy mają ogromną chęć budowania autorskiego zespołu teatralnego. To powrót do Tadeusza Kantora. Dla mnie to fantastyczna rzecz. Na naszych oczach dzieje się rewolucja. Zobaczymy, co ona przyniesie.

Ale sama uczciwość w stosunku do widza to coś, co wyróżnia dziś aktora?

- Bardzo łatwo jest dać się uwieść publiczności. Wystarczy jeden ruch palcem, mrugnięcie okiem - a ona już się w tobie zakochuje, nagle robi ci aplauz. Nie ty ich uwodzisz, oni sami to robią. Spychają na manowce. Łatwo jest tam wejść - a wyjść bardzo trudno. Szybko można zgubić swój cel i oślepnąć. Próbujesz łapać tych, którzy dawali ci tę frajdę, ale to bezcelowe. Sprawa. Sprawa do załatwienia jest najważniejsza. Muszę dostatecznie wsłuchać się w słowa reżysera, próbować je realizować, bez względu na modę i konwencję. Dla mnie to jest sztuka.

A ty kim jesteś?

- Głównie narzędziem. To tak jak malarz z farbką w ręce - to co jest na obrazie, jest wpierw w jego głowie. Ja jestem tak naprawdę tylko taką farbką. Jeśli z tej idei, która zakiełkowała w głowie artysty, ja się wyłamię, pójdę na łatwiznę, to zepsuję obraz, choć będą mówić, że to jemu drgnęła ręka. Odpowiada mi taka rola. Czy to prosta droga? Nie wiem. Z pewnością wymaga dużej pokory. Tak wybrałem i proszę Boga, żebym kiedyś nie stchórzył. Za każdym razem się zmagam. Czy to potrafię? Czy dźwignę? Jak się do tego dokopię? Co w sobie znajdę nowego, czego nie widziałem do tej pory? Co mnie we mnie zaskoczy?

Wciąż jestem nieprzeczytany. Jak mówił Jerzy Goliński - jeśli już wszystko zrozumiałeś, to możesz umierać. A ja jeszcze nie czuję, że już pora. Może pójście na łatwiznę jest wygodniejsze. Bo potrafię tanio rozśmieszyć widownię. Tylko stojąc na scenie, nie chciałbym któregoś dnia zagubić się w tym pustym śmiechu.

- Dziękuję za rozmowę.

***

Tomasz Schimscheiner mu 45 lat. Ukończył Wydział Aktorski krakowskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Ma na swoim koncie dziesiątki ról teatralnych, grywa także w produkcjach filmowych i telewizyjnych. Od 1999 roku nieprzerwanie związany z Teatrem Ludowym. Jest prezesem "Fundacji Wawel z Rodziną" oraz członkiem fundacji "Świat ma sens" stawiającej za cel promowanie optymizmu w Polsce. Członek jury krakowskiego Festiwalu filmów Dziecięcych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji