Artykuły

Historia lat pierwszych zarazy...

W 1981 roku, gdy my w Polsce zajęci byliśmy wyłącznie naszymi własnymi sprawami, w Nowym Jorku pojawiły się pierwsze symptomy, a wkrótce potem i ofiary, nowej, nieznanej dotychczas medycynie, choroby AIDS. Zapadali na nią wówczas i umierali wyłącznie homoseksualiści a odbywało się to wstydliwie, w ukryciu, w sytuacji szczególnie dramatycznej. Z jednej strony bezsilność medycyny i wyścigi laboratoriów klinicznych kto pierwszy wyodrębni wirus i odkryje szczepionkę, z drugiej narastający ostracyzm wobec gejów, poczucie zagrożenia i brak tolerancji.

Sztuka Larry'ego Kramera "Normalne serce", której polską prapremierę zaprezentował poznański Teatr Polski jest właśnie takim kronikarskim zapisem tamtych pierwszych nowojorskich lat zarazy. Teatrem faktu i reportażem społeczno-obyczajowym, a zarazem sztuką publicystyczno-interwencyjną. Protestem i oskarżeniem, którego ostrze wymierzone jest zarówno we władze polityczne, prasę i ultrakonserwatywne społeczeństwo, jak i w głęboko skłócony i podzielony ruch amerykańskich pederastów, który boi się całej prawdy i nie jest w stanie wyjść z nią do społeczeństwa.

Zarówno drastyczność tematu i publicystyczno-interwencyjna wymowa sztuki, jak i jej reportażowo-faktograficzny charakter sprawiają, że inaczej zapewne będzie ona odbierana i rozumiana u nas niż w Nowym Jorku czy Londynie. Nie bez wpływu na to są także odmienne jednak praktyki, doświadczenia i możliwości teatru anglosaskiego, który stoi od lat współczesną dramaturgią i to taką właśnie: kontestacyjno-użytkowo-realistyczną, wobec której to polski teatr w tym samym chyba stopniu jest nieufny co i bezradny.

Najbardziej więc widzów nowojorskiej prapremiery Larry'ego

Kramera bulwersował sam autentyzm pokazywanych tu zdarzeń, sytuacji, a nawet konkretnych występujących w sztuce postaci. I on to właśnie stanowił tam jeden z największych walorów sztuki. Potwierdza to opinia, bywałego w świecie, polskiego specjalisty od choroby AIDS, doc. Jacka Juszczyka, który widzi w niej kronikarski zapis historii rozwoju epidemii oraz śwadomości medycznej, aktualnego wówczas stanu wiedzy.

Grzegorz Mrówczyński wprowadzając na afisz omawianą sztukę kierował się trzema przesłankami. Po pierwsze wystawił sztukę ze względu no samą sprawę i potrzebę, nazwijmy tu je tak: poznawczo-edukacyjne. Po drugie dlatego, że zaangażowanie w sprawę autora, umożliwiło mu polską prapremierę sztuki, nie z wczoraijszego czy przedwczorajszego, jak to zwykle u nas bywa, repertuaru Brodwayu, lecz jak najbardziej aktualnego. Po trzecie wreszcie - ze względu na aktorów i konieczność sprawdzenia ich z dromoturgią, z którą niewiele mieli dotychczas kontaktu. Wszystkie te cele czy przesłanki są chwalebne. Ale jak ma się rzecz ze sceniczną realizacją?

Otóż odpowiem na to pytanie może nie wprost. Muszę się bowiem przyznać, że mój stosunek do przedstawienia i do samej sprawy przypomina nieco reakcje owego przeciętnego, tak krytykowanego w tej sztuce nowojorczyka, dla którego choroba ta, nim zetknął się w cztery oczy z ofiarą zarazy, była czymś strasznym może, ale nader abstrakcyjnym. I trochę tak jest odbierana jak wieści o gigantycznym, ale dość odległym od nas, chociaż i nam przecież zagrażającym, pożarze lasu, pojawiające się w momencie gdy i u nas coś się już pali...

I może to właśnie spowodowało, że pierwsza zwłaszcza sucha i budowana niemal wyłącznie na słowie, część spektaklu wydała mi się nazbyt nużąca, monotonna i martwa teatralnie. Dopiero druga odsłona, w której do głosu doszły autentyczne emocje i ludzkie tragedie kazała zmienić optykę widzenia spektaklu. A duża w tym niewątpliwie zasługa odtwórcy roli głównego bohatera sztuki Neda - Mariusza Puchalskiego, który nadał w ostatnich scenach przedstawienia kreowanej przez siebie postaci znerwicowanego działacza wymiar osobistej ludzkiej tragedii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji