Artykuły

Manipulacja prosto z taśmy

"Tape" w reż. Anety Groszyńskiej w PWSFTviT i Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Renata Sas w Polsce Dzienniku Łódzkim.

Łódzkie sceny są otwarte na współpracę z PWSFTviT. W Teatrze Jaracza wspólnie wystawiony został "Instynkt gry" w realizacji Waldemara Zawodzińskiego W Teatrze Nowym były dyplomowe "Trzy siostry" Czechowa w reż. Wieniamina Filsztyńskiego, a teraz na Małej Sali premierę miała sztuka Stephena Belbera "Tape". Grają studenci Wydziału Aktorskiego, a inscenizacja jest dyplomowym zadaniem Anety Groszyńskiej z Wydziału Reżyserii Akademii Teatralnej w Warszawie.

Sztuka, według której w 2001 roku powstał film Richarda Linklatera "Taśmy prawdy" (z Urną Thurman, Ethanem Hawke, Robertem Seanem Leonardem), stała się modelową psychodramą, w której nic nie jest takie, jak się na początku wydaje. A że kamera wiele może, zatrzymując uwagę na spojrzeniu czy geście, na ekranie udało się zbudować gęstą atmosferę moralnej rozgrywki prowadzonej na najwyższych piętrach emocji.

Groszyńska chciała iść tym tropem. Trójce bohaterów dołożyła nawet postać Reżysera (Maciej Miszczak z II roku), który zatrzymuje akcję, wskazuje nieistniejące kamery, poprawia rekwizyty. Pewnie chodziło o zarysowanie klimatu ni-by-reality show, gdzie prowokacja jest ważniejsza od faktów i buduje napięcie. Nie wyszło. Jest sztucznie, tempo słabnie i szeleści papierem.

"Tape" to historia statecznego Jona (Konrad Łaszewski), filmowca, który spotyka się z Vinem (Karol Puciaty), przyjacielem z lat szkolnych, dziś strażakiem i dilerem narkotyków. To niesentymentalny powrót do przeszłości. Vin nie darował Jonowi związku z jego byłą dziewczyną i precyzyjnie dowodzi, że Jon ma na sumieniu gwałt na Amy (Delfina Wilkońska). Toczy się batalia, w której pojmowanie moralności, przyjaźni, robiąca dziś furorę w życiu społecznym sztuka interpretacji i naginania święci triumfy, a wyznanie zapisane na taśmie staje się wyrzutem sumienia i dowodem na nieograniczone możliwości manipulacji. Trójka bohaterów prowadzi grę, w której potrzeba finezji, pomysłu na najdrobniejszy gest. Dla realizatora ogromne, tu niewykorzystane, pole manewru. Na szczęście pani

reżyser ma utalentowanych aktorów (cała trójka z piątego roku). T^m, którego nazwisko i talent trzeba zapamiętać przede wszystkim, jest Karol Puciaty (także autor przekładu). Jego Vin ma w sobie siłę przekonywania. Pozornie pewny siebie, w gruncie rzeczy przegrany, precyzyjnie buduje postać, robi wrażenie, zostaje w pamięci. Aktorom z "Tape" warto się przyjrzeć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji