Artykuły

Między reportażem a melodramatem

Jeśli ciszę i skupienie panujące na widowni można uznać za miernik sukcesu, to przedstawienie "Normalne serce" Larry'ego Kramera, wystawione w Teatrze Polskim w Poznaniu, jest tego wystarczającym dowodem i zasługuje na uwagę. Wartość wspomnianego spektaklu należy rozpatrywać w. czterech płaszczyznach: artystycznej, edukacyjnej, obyczajowej i publicystycznej.

Pierwsze wzmianki o śmiercionośnej chorobie, nękającej głównie - jak się z początku wydawało - homoseksualistów, przedostały się na łamy polskiej prasy dopiero w roku 1985, w tym samym roku, w którym w Public Theatre kierowanym przez Josepha Pappa odbyła się światowa prapremiera sztuki Larry'ego Kramera. Dzisiaj problem AIDS nie schodzi z anteny radiowej, stanowi nieodzowny element publicystyki na łamach każdej prasy, niezależnie od światopoglądu czy ideologii, jaką reprezentuje. Choroba ta, nazywana przez niektórych

"dżumą XX wieku", przez innych "karą za grzechy", przestała interesować wyłącznie dotkniętych nią chorych i lekarzy. AIDS nie jest tylko problemem wąskiej grupy społecznej czy zagadnieniem czysto medycznym. Choroba stała się problemem społecznym, politycznym i etycznym, który zainteresował w jednakowym stopniu socjologów i polityków, psychologów i artystów.

Ubiegłoroczny, październikowy numer "Dialogu" przyniósł tekst "Normalnego serca", aktualnego przeboju teatralnego na Broadwayu, i fragmenty wywiadu z autorem innego dramatu o AIDS - W.M. Hoffmanem ("As Is" - "Jak jest"). W tym samym numerze można przeczytać również sztukę Pawła Mossakowskiego zatytułowaną "Skrzep". Polska wersja tematu AIDS dzieje się poza środowiskiem zwiększonego ryzyka - w światku aktorskim. Mossakowski pokazuje problem społecznej dezaprobaty, wyparcia się człowieka, tylko dlatego że jest porażony wirusem, który skazuje na śmierć.

Na otwarcie sezonu, kontynuując ideę jednej prapremiery w sezonie, Grzegorz Mrówczyński wystawił "Normalne serce". Rzecz to bez precedensu w naszych warunkach - coś, co jest aktualnie grane w Nowym Jorku zaistniało prawie równocześnie na polskiej scenie. Stało się już regułą, że światowe przeboje teatralne, zwłaszcza te dotykające palących zagadnień, społecznych, politycznych i obyczajowych, pojawiają się u nas z kilkunastoletnim opóźnieniem.

Niewiele wiemy o autorze "Normalnego serca". Jest aktywnym działaczem na rzecz zapobiegania AIDS. Ponadto, a właściwie przede wszystkim, jest scenarzystą (m.in. "Zakochane kobiety"), autorem głośnej i skandalizującej powieści "Faggots" ("Pedały"), a także dramaturgiem. Ned Weeks to w gruncie porte-parole autora.

"Normalne serce" różni się od męsko-męskiej love story "As Is", chociaż nie jest całkowicie wolne od elementów melodramatycznych.

Kramer ma temperament bardziej publicystyczny, buntuje się, tak jak buntuje się jego bohater, Ned. Oskarża właściwie wszystkich: społeczeństwo, homoseksualistów, polityków, władzę i administrację, o to, że dopuścili do rozprzestrzenienia się tej zarazy XX wieku, o to, że nikt w porę nie podjął decyzji dotyczących odpowiednich programów badawczych, uznaje ich winnymi śmierci dotychczasowych ofiar.

Sztuka Kramera dotyczy początkowego etapu rozwoju choroby i dzieje się w środowisku amerykańskich gejów należących do klas średnich. Jej bohaterów poznajemy w poczekalni gabinetu dr Emmy Brookner (Irena Grzonka), jednej z wielu lekarzy-praktyków, którzy pierwsi zaobserwowali przypadki zachorowalności na tę dziwną chorobę. W tej samej poczekalni poznajemy protagonistę Neda. To on, publicysta i pisarz, podejmuje wyzwanie rzucone przez porażającą śmiercią chorobę, usiłuje nadać jej rozgłos, uczynić zeń problem ogólnospołeczny. Z inicjatywy dr Emmy nawołuje do wstrzemięźliwości płciowej, przeciwstawia się promiskuityzmowi. Niestety, głos ten trafia w próżnię, ponieważ mówi to, czego jego przyjaciele, środowisko, w którymi tkwi, nie chcą usłyszeć. Zostaje posądzony o sprzeniewierzenie się ideałom rewolucji seksualnej, temu, o co przez całe lata walczyli.

Dochodzi do konfliktu wewnątrz organizacji, którą stworzył, by walczyć z szerzącą się epidemią. W efekcie zostaje zeń wykluczony. Nie jest to jedyny front walki. Nierozumiany przez własne środowisko, tym bardziej trafia na opór administracji, która nie chce dostrzec problemu, walczy z konserwatywną częścią Amerykanów traktujących AIDS jako karę za grzechy rozpustnych homoseksualistów. Przeciwstawia się milczeniu części społeczeństwa amerykańskiego zachłystującego się prawem do wolności każdego obywatela.

Skąd my znamy tą obojętność? W Polsce też niektórych oburza projekt zakazu uprawy maku. Narkomania jest sprawą innych, dopiero gdy pojawi się w rodzinie, w najbliższym otoczeniu, stosunek do miej nabiera innego wymiaru. Podobnie jest zresztą w dramacie Mossakowskiego. Od wybitnego aktora odwracają się wszyscy, ponieważ jest chory; traktują go jak trędowatego. Przysięga Hipokratesa zobowiązuje lekarza do pomocy każdemu choremu. Ilu jest jednak lekarzy, którzy odmówili jej dotkniętym wirusem LAV/HTLV-III. Momentami przypomina to okres holocaustu. Dzisiaj sztuka Kramera jawi się przede wszystkim jako dramat o nietolerancji.

Teatr, podejmując problematykę związaną z AIDS, włącza się w najbardziej palący a aktualny problem końca wieku. "Normalne serce", zwłaszcza w pierwszej części, spełnia również swoiście pojmowaną misję edukacyjną. Odsłania kulisy środowiska, w którym dostrzeżono pierwsze przypadki choroby. To odważny krok, by poruszyć temat, który jest uważany za temat tabu. Ze sceny można usłyszeć, jakie są pierwsze symptomy zachorowań i jak im zapobiegać, chociażby tylko połowicznie. Nie bójmy się głośno krzyczeć, by przestrzec przed tym, co może przyczynić się do zagłady cywilizacji. Warstwa obyczajowa sztuki Kramera nie jest aż tak drażliwa, jakby się mogło wydawać.

Dramat, który podejmuje najbardziej aktualny temat świata, pisany na gorąco, z konieczności nie może być arcydziełem. Bliższy jest raczej agitce, niźli sztuce przez duże "S". Podobnie jest w przypadku "Normalnego serca". Nie jest to sztuka wybitna, ale nie forma decyduje o jej atrakcyjności i powodzeniu, a problematyka, którą niesie. Reżyser świadom tego zrezygnował z wielkiej inscenizacji, swą rolę sprowadził do ukrytego zegarmistrza, który nakręca tylko sprężynę biegu wydarzeń. Cały dramat obwarowany datami (lipiec 1981, maj 1984), zamknięty został w 16 odsłonach. Oprócz zmian czasowych reżyser musiał uwzględnić kilka miejsc akcji: poczekalnia i gabinet dr Brookner, mieszkanie Neda, kancelaria jego brata, redakcja "New York Times'a" i kilka innych. Tym razem pomogła scena obrotowa i bardzo ciekawa, a zarazem funkcjonalna scenografia Mariana Iwanowieza, Folia, niklowane sprzęty, czerń i biel królujące od Nowego Jorku po Hongkong, kostiumy według najnowszych tendencji światowej mody, nastrojowa, służąca wyraźnie jako tło muzyka, sprawiły, że "Normalne serce" grane w Poznaniu nie odbiega rażąco od ewentualnych realiów, w jakich mógł zaistnieć i rozegrać się opisany przypadek.

W trakcie przedstawienia padają często nazwiska osób, które pochłonęła choroba. Dla polskiego widza nie ma to większego znaczenia, podobnie jak dane liczbowe, które w prapremierowym przedstawieniu były zapisywane i aktualizowane na scenie w miarę upływu czasu akcji dramatu. Grzegorz Mrówczyński zrezygnował z tej doraźnej publicystyki, zrozumiałej tylko dla tamtego czasu i środowiska, co wyszło na korzyść przedstawieniu, które mimo techniki filmowej jaką stosują i Kramer, i Mrówczyński jest jakby trochę przegadane (zwłaszcza pierwszy akt). Rezygnując z liczb i aktualnych danych o postępie ilościowym zachorowań, reżyser tylko pozornie odszedł od publicystyki. Mniej ważne są liczby, ważniejszy jest człowiek, to co się w nim dzieje, racje, którymi się kieruje w działaniu. Stąd też nie ma w poznańskim przedstawieniu szczególnych zadań aktorskich. Gra jednego aktora wyzwala określone działanie partnera. Ten sposób gry w tym konkretnym przypadku wydaje się jedyny i słuszny.

Jak zagrać geja gdy się nim nie jest? Grać obraz-stereotyp zakodowany w świadomości społecznej przez film, kabaret, anegdotę o zniewieściałych mężczyznach? Być sobą? Przegrali ci, którzy usiłowali zagrać ów wyśmiańy stereotyp (kazus Andrzej Szczytko). A szkoda, bo Andrzej Szczytko jako Bruce Niels jest antagonistą Nedą (znakomita kreacja Mariusza Puchalskiego). Niestety, każdy z nich gra na innym diapazonie i koncepcja gry partnerskiej upada. Dlatego też najlepsze są tę partie sztuki, gdy partnerem Puchalskiego jest przyjaciel-kochanek Feliks Turner (Wojciech Kalinowski). Ten tandem doskonale obrazuje zróżnicowanie środowiska gejowskiego. Gej Puchalskiego, ostry, ekspansywny, diametralnie różni się od geja Kalinowskiego - rola zbudowana szalenie subtelnymi, prawie że wysublimowanymi środkami. Krytyk plastyczny powiedziałby - postać narysowana cienką, delikatną kreską. To gra tych dwóch wprawia w konsternację całą widownię. nTym samym do głosu dochodzą elementy melodramatyczne, które wcale nie

są w tym dramacie najważniejsze. Kramerowi wcale nie chodziło tylko o pokazanie związku męsko-męskiego, ale o zwrócenie uwagi opinii światowej na aspekt polityczny i społeczny szerzącej się choroby, sprowadzanej wtedy wyłącznie do środowisk homoseksualnych. Ten wątek już nie tyle reportażowy, ile głęboko publicystyczny, wypada w poznańskiej realizacji "Normalnego serca" dosyć blado. Sądzę, że wynika to z braku kontrpartnera dla Mariusza Puchalskiego.

Najnowsza prapremiera w Teatrze Polskim w Poznaniu jest doskonałym papierkiem lakmusowym sondującym stan aktorstwa w tym zespole. Jest to sztuka wymagająca wysiłku zespołowego, nawet od aktora, który pojawia się raz jeden jedyny na scenie i tylko na kilka minut. Sprawdził się drugi plan (kontrowersyjna rola Ireny Grzonki, Mariusz Sabiniewicz, Grzegorz Mrówczyński). Zawiedli natomiast aktorzy epizodyczni. Pojawiali się niby obco i przypadkiem w centrum akcji, wychodzili i nic.

Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, iż spektakl ten będzie miał tylu zwolenników, ilu przeciwników. Najważniejsze, by do wszystkich zarówno "normalnych", jak i polskich gejów dotarło wołanie Larry'ego Kramera zawarte w motcie zaczerpniętym z wiersza Audena, poprzedzającym książkowe wydanie dramatu: "Głos mój to wszystko, by rozwikłać splot kłamstw".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji