Klon niesiemy klon
POWTÓRKA Z SYNA, CZYLI JAK NAPRAWIĆ BŁĘDY WYCHOWAWCZE
Jesteśmy kompletnie nieprzyzwyczajeni do takiego teatru. Oto dramaturg śledzi prasę: wypadki polityczne i społeczne, odkrycia, dysputy filozoficzne, wróżby - po czym pisze gorący komentarz dla sceny. Czasem po to, by przez deformację wydobyć drugie dno, czasem dla komentarza politycznego, czasem by pogłębić psychologię sprawy. To ostatnie jest specjalnością autorów angielskich, przykładem: "Egzemplarz", którego polską prapremierę przygotował warszawski Powszechny. Tematem jest klonowanie. W niedalekiej przyszłości ojciec rozmawia z synem, a właściwie synami. Kiedyś, chcąc poprawić błędy wychowawcze, zgodził się na skopiowanie potomka, ale materiał genetyczny wymknął się spod kontroli i egzemplarzy powstało więcej. Przyszłościowa sytuacja jest pretekstem do ponadczasowych rozważań o wymiarze ludzkiej odpowiedzialności i miłości. Piotr Cieplak potraktował rzecz celebracyjnie: zredukował inscenizację do minimum (kanapa na pustej scenie), kazał wsłuchiwać się w słowa cierpiącego ojca jak w monologi Becketta. Czysto, w przepięknym skupieniu wykonał je Władysław Kowalski, ale już Cezary Kosiński w roli synów miał kłopoty ze zróżnicowaniem kolejnych klonów. Niejaka konsternacja widzów wzięła się jednak skądinąd - jak w ogóle ugryźć ten z lekka nużący, choć szlachetny i niegłupi, sceniczno-naukowy felieton.