Przy otwartej kurtynie (fragm.)
W Teatrze Polskim Kazimierz Dejmek wystawił "Zemstę" Fredry, na którą choćby z ciekawości pójść należy, aczkolwiek obejrzenie tego kolejnego Dejmkowskiego przed stawienia rodzi kontrowersyjne komentarze specjalistów. Podobnie jak we wszystkich swoich przedstawieniach, tak i w tym Dejmek patrzy na tekst surowym okiem analityka, nie pozwala na ów luz, który niesie z sobą tekst fredrowski, i reżyser trzyma aktorów na wodzy, zmusza do swoistej refleksji. Jedynie Baer w roli Dyndalskiego jest Dyndalskim jakiego znamy z dawnych czasów. Nawet T. Łomnicki w roli Papkina zdaje się być nadto sztuczny, wymuszony, bardziej gra, aniżeli jest sobą. Z pewnością te i podobne narzekania nie mogą zdyskwalifikować nowej premiery Dejmka. Jest bowiem twórczym prawem reżysera odczytywać dzieła po swojemu, niejako na nowo, na tym zresztą polega wszelkie nowatorstwo; K. Dejmek do tych właśnie twórców należy, którzy nie lękają się szargać świętości w imię wyższych, bo poznawczych celów, i za to mu chwała, co wcale nie znaczny, że "Zemsta" w jego wydaniu jest spektaklem wyśmienitym.