Artykuły

Czechow w Blokowisku

"Oświadczyny/ Niedźwiedź" w reż. Marka Branda w Teatrze w Blokowisku w Gdańsku. Pisze Jarosław Kowal na portalu Gdansktown.pl.

Teatr w Blokowisku to nie tylko spektakle rezydującego w nim Teatru Zielony Wiatrak, nie tylko występy skierowane do najmłodszych widzów i nie tylko monodramy. Scena Plamy, pomimo małych rozmiarów, nie boi się wielkich tekstów - w miniony poniedziałek (14.01) gościła dwie jednoaktówki Antoniego Czechowa.

Marek Brand, koordynator teatralnych wydarzeń w mieszczącym się na Zaspie GAKu, tym razem przyjął funkcję wyłącznie reżysera. Niemniej obsada wieczoru była najszerszą, jaką miałem okazję w Plamie widzieć. Przez sceniczne deski (jedynie metaforyczne, bo przestrzeń do gry stanowiła cała sala) przewinęło się aż 5 osób, w tym Maciej Szemiel w dwóch rolach. Aktorzy i aktorki zarówno z Zielonego Wiatraka, jak i Miniatury oraz Wybrzeża doskonale wypadli w skromnej przestrzeni dawnego supermarketu. Nie powinno mnie to dziwić, w końcu są profesjonalistami, jednak nastrój wiekowych instytucji z ich statycznie rozstawionymi siedzeniami i odległą akcją - często widzianą w tylnych rzędach jako przemieszczające się i huczące zarysy - subtelnie predysponuje do odcinania się od rzeczywistości, nabierania maniery budującej barierę nie do przeskoczenia. Teatr w Blokowisku działa na kompletnie innych zasadach, w pewnym sensie stanowi terapię zarówno dla widza, jak i występującego. Obydwie strony zamykają się w pomieszczeniu bez wyraźnych granic, gdzie aktor może wypić "kielicha" z obserwatorem albo usiąść mu na kolanach. To specyficzne oddziaływanie wprowadza swojski nastrój, w którym nie można kipieć patosem i odrealnieniem. Nikt nie ośmieli się okłamywać widza będąc z nim twarzą w twarz.

Czechow napisał "Oświadczyny" i "Niedźwiedzia" w podobnym czasie, a tym samym analogie w obydwu sztukach aż biją po oczach. Nie jest to jednak bezproduktywne kopiowanie samego siebie, treść obydwu tekstów jest wystarczająco odmienna aby stanowiły niezależne i wciągające fabuły, widać natomiast charakterystyczny zmysł obserwatorski. Przede wszystkim trudne, impulsywne relacje damsko-męskie ujęte są w niemal identyczną formułę popadania w skrajności od uwielbienia do nienawiści. W "Oświadczynach" Iwan Wasiliewicz Łomow (Tomasz Kobiela) przybywa do swojego sąsiada (Maciej Szemiel) z zamiarem oświadczenia się jego córce. Zanim jednak miłość dochodzi do głosu, stoczone zostają dwa boje z Natalią Stiepanowną (Ewa Dziedzic). Pierwszy o prawo do własności części ziemi, drugi o wyższość własnego psa nad zwierzęciem drugiej osoby. Z kolei w "Niedźwiedziu" Grigorij Stiepanowicz Smirnow (Jacek Majok) przybywa do wdowy Heleny Iwanowny Popowy (Magdalena Żulińska) po odbiór długu, jaki zaciągnął jej zmarły mąż. Kobieta nie jest w stanie zapłacić od ręki, mężczyzna nie zamierza jednak ruszyć się dopóki należność nie zostanie uregulowana. Agresja doprowadza do chwycenia za pistolety, ale twardość Heleny rozmiękcza serce - chwalącego się porzuceniem 12 kobiet i byciem porzuconym przez 9 - szlachcica. W obydwu scenariuszach tragedia jest o krok od losów bohaterów, ale ostatecznie ich trudne charaktery odnajdują porozumienie.

W trakcie spektakli lubię upatrzyć sobie faworyta, moja osobistego głównego bohatera, ale tego wieczoru miałem nie lada problem. Najpierw ogromne wrażenie zrobiła na mnie Ewa Dziedzic, która w ułamku sekundy potrafiła przemienić się z zalotnej, uśmiechniętej i skromnej dziewczyny w krwiożerczego demona gniewu. Później skupiłem się na pierwszej z postaci Macieja Szemiela, która przypominała XIX wiecznego członka rodziny Kiepskich. Następnie depresyjny neurotyk grany przez Tomasza Kobielę, dalej przeskok do posiadaczki wspaniałego głosu i dykcji - Magdaleny Żulińskiej. Na koniec postać, która z minimalną przewagą najintensywniej przykuwała moją uwagę. Może to wynik uwielbienia do Jima Morrisona i Iggiego Popa, może potężny tembr charyzmatycznego głosu, jakiego od dawna w teatrze nie słyszałem... Jakikolwiek stoi za tym powód to właśnie doświadczony życiem awanturnik kreowany przez Jacka Majoka, był tym, którego - gdybym potrafił - najchętniej sam bym odegrał.

Wciąż imponuje mi, że w poniedziałkowy wieczór Teatr w Blokowisku potrafi przyciągnąć niemal komplet widzów. Podczas gdy kluby zmagają się z pustkami i serwują kolejne nieudane pomysły pokroju karaoke czy wieczorów brydżowych, spotkanie z teatrem okazuje się być doskonałym relaksem po powrocie do pracy z weekendu. Jeżeli jeszcze nie widzieliście "Oświadczyn/Niedźwiedzia" (wspólnie odgrywane są od lutego 2011 roku) to koniecznie skorzystajcie z najbliższej okazji, która już 28 stycznia.

Na zdjęciu: Jacek Majok i Magdalena Żulińska w "Niedźwiedziu"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji