Artykuły

Teatr na Pohulance - sto lat istnienia

Obchody setnej rocznicy zaistnienia na mapie Wilna Teatru na Pohulance zostały zainaugurowane 4 stycznia przez dwa istniejące w Wilnie polskie zespoły teatralne: Polskie Studio Teatralne i Polski Teatr. Miłośnicy Melpomeny gremialnie się stawili do "swego" teatru i licząca ponad tysiąc miejsc widownia wraz z balkonami była praktycznie całkowicie wypełniona.

HISTORIA -

TA DAWNA I BARDZIEJ WSPÓŁCZESNA

Warto sobie przypomnieć, że idea budowy teatru zmaterializowała się z inicjatywy wielce zamożnej wilnianki Klementyny Tyszkiewiczowej i ziemianina Hipolita Korwin-Milewskiego. Do spółki, która zarządzała teatrem aż do roku 1927 należeli zacni obywatele. Teatr, rzec można, zbudowano w rekordowym tempie - w niespełna dwa lata. Tym bardziej budzi to podziw, że środki na jego wzniesienie pochodziły ze składek i darowizn obywateli.

Gmach, w charakterystycznym dla Wilna stylu baroku połączonego z innymi elementami, zaprojektowali architekci Aleksander Parczewski i Wacław Michniewicz. Należy dodać, że był to jeden z najbardziej nowoczesnych budynków ówczesnego Wilna - posiadał wszystkie wygody, włączając kaloryfery. Do dziś możemy podziwiać pozostałości elementów dekoracyjnych, rozwiązań architektonicznych, luster, prawda, w opłakanym już stanie.

To na scenie tego teatru, przyznać należy, w nieco lichym repertuarze, jeszcze w latach rozbiorowych i tuż po odzyskaniu niepodległości grano po polsku. Sporządzając akt darowizny dla miasta, byli właściciele z całą stanowczością postawili warunek, by działalność artystyczna, teatralna i oświeceniowa odbywała się w tym gmachu wyłącznie w języku polskim.

Warto odnotować, że gmach ten w swej historii służył też celom politycznym: tu na jesieni 1917 roku odbywała się konferencja Litwinów, na której mówiono o odtworzeniu niepodległego państwa i odbyły się wybory Taryby. A pięć lat później - w 1922 roku - została ogłoszona deklaracja o przyłączeniu Wilna do Polski.

Najświetniejszy okres przeżywał Teatr na Pohulance w latach 1925-29, kiedy to Juliusz Osterwa przeniósł się ze swoją Redutą do Wilna. W ciągu czterech lat wystawiono tu ponad 70 spektakli premierowych, a wśród nich znalazły się najwartościowsze dzieła wybitnych autorów. Trupa teatru niosła też sztukę w teren - na dalsze kresy.

Na scenie Teatru na Pohulance w ciągu lat jego świetności występowały wszystkie gwiazdy ówczesnej Polski: Irena Eichlerówna, Nina Andrycz, Zygmunt Bończa-Tomaszewski, Jerzy Duszyński, Danuta Szaflarska, Hanka Bielicka i Hanka Ordonówna, Igor Przegrodzki i Igor Śmiałowski - ci ostatni w tragicznym roku 1939, kiedy to przybyli do Wilna jako uchodźcy z Warszawy. Kierownikiem artystycznym teatru był przez pewien czas Aleksander Zelwerowicz. Repertuar i wybitni aktorzy uczynili z Wilna znaczący się ośrodek teatralny na mapie Polski. Niestety, wszystko przerwała wojna. W czerwcu 1940 roku na mocy decyzji władz Litwy teatr został zamknięty.

Już nigdy więcej nie był polski, chociaż na jego scenie występowały polskie zespoły, również wileńskie polskie teatry. M. in. tu znalazł "przytułek" na kilka lat Teatr Polski w Wilnie, gdy został pozbawiony swej siedziby w Pałacu Kultury Kolejarzy.

Dla wilnian średniego pokolenia teatr ten kojarzy się z operą, która po wojnie została przeniesiona z Kowna do Wilna. Kolejno tu swe lata chwały przeżywał Teatr Młodzieżowy, od paru dziesiątków lat ma tu swą siedzibę Rosyjski Teatr Dramatyczny. To za jego sprawą na budynku przybytku Melpomeny zjawiły się nowe elementy - maski, które Rosjanie przenieśli ze starego budynku swego teatru, który mieścił się przy ulicy Jagiellońskiej (Kapsuko za władzy sowieckiej).

DOBRY SPRAWY

POCZĄTEK

Obchody jubileuszu teatru będą trwały przez cały rok. Największe nasilenie imprez planuje się na jesieni, kiedy to do świętowania ma się włączyć zarówno obecny gospodarz RTD (dyrektorem teatru jest obecnie Jonas Vaitkus), jak i Instytut Polski w Wilnie. Wileńskie polskie teatry planują również premiery oraz festiwal. Ale na to musimy jeszcze zaczekać.

Jednak dobrym początkiem tej pięknej inicjatywy były właśnie inauguracyjne imprezy 4 stycznia. Dzięki mecenatowi eurodeputowanego, przewodniczącego Akcji Wyborczej Polaków na Litwie Waldemara Tomaszewskiego zarówno Polskie Studio Teatralne w Wilnie (kierownik artystyczny Lilia Kiejzik) jak i Polski Teatr w Wilnie (kierownik Irena Litwinowicz) miały możność zaprezentować w historycznym budynku swą twórczość.

Wychodząc na scenę w wypełnionej po brzegi sali Lilia Kiejzik z trudem hamowała wzruszenie. I wcale nie musiała tego robić, bo praktycznie każdemu z obecnych jeżeli nie łzy wzruszenia, to mocniejsze bicie serca towarzyszyło. Witając tak licznie zebraną publiczność pani reżyser przypomniała pokrótce dzieje tej sceny, dziękowała mecenasowi i wyraziła nadzieję, że może jednak kiedyś warunek darczyńców zostanie spełniony. Takie życzenia poparli też zabierający głos Irena Litwinowicz oraz Waldemar Tomaszewski. Gratulując całej społeczności sukcesów minionego roku, prezes AWPL zapewniał, że dalej pójdziemy za ciosem i mamy realne szanse osiągać kolejne zwycięstwa.

PREMIERA

A na widzów czekał pierwszy jubileuszowy prezent Polskiego Studia Teatralnego - premiera sztuki "Kreacja" (na zdjęciu) Ireneusza Iredyńskiego w reżyserii Lilii Kiejzik. Premiera ta stała się kolejnym sukcesem zespołu, który ostatnio - w ciągu niespełna półrocza - przedstawił na osąd widza trzy sztuki. Po sukcesie "Emigrantów" S. Mrożka (w obsadzie: Edward Kiejzik i Edward Trusewicz) oraz monospektaklu "Lalki, moje ciche siostry" (w wykonaniu Agnieszki Rawdo), "Kreacja" stała się kolejnym wartym uwagi wydarzeniem.

Trzy główne postacie: Pan (Robert Alukonis), Nikt (Witold Rudzianiec) i Gosia (Agnieszka Śnieżko) przy bezbłędnie dobranej oprawie muzycznej (Edward Kiejzik) oraz grze świateł (Artur Armacki) potrafiły utrzymać widza w napięciu do ostatnich szokujących minut końcówki.

Wielkie brawa za grę i piękną polszczyznę należą się Agnieszce Śnieżko. Bo teatr - to jednak język. Panom zaś za wymagającą mocnych nerwów i sprawności fizycznej grę.

Temat uległości i dominowania, rządzenia duszą i sterowania, wręcz manipulowania osobami uzależnionymi lub z nadwerężoną psychiką, jest we współczesnym świecie niezwykle aktualny. Czy wszystko jest na sprzedaż i czy da się w takim układzie wyjść ze zniewolenia. A może jeszcze bardziej "zwariować", utracić siebie całkowicie, by potem z tym większą determinacją dążyć do wyzwolenia.

Pytania, pytania, na które odpowiedzi widz musi znaleźć sam, na swój własny użytek. Reżyser i aktorzy pokazali je nam niby przez powiększające szkło, pryzmat autora sztuki i własnej interpretacji

Brawa rzęsiste, kwiaty i okrzyki podziwu - sala fetowała sukces premiery wspólnie z zespołem, który miał szczególną satysfakcję zagrania na tej scenie.

"PUŁAPKI MIŁOŚCI" -

TEMAT STARY

JAK ŚWIAT

Po nieco ponad półgodzinnej przerwie na widza czekał kolejny spektakl: prapremiera sztuki Inki Dowlasz w reżyserii kierownika Teatru Polskiego w Wilnie Ireny Litwinowicz oraz autorki. Doświadczeni i lubiani przez wiernego widza aktorzy tego zespołu: Danuta Sielicka, Renata Szymanel, Danuta Sosnowska, Mieczysław Dwilewicz, Inesa Starkowska, Bożena Simonavičiut, Rafał Pieślak oraz najmłodszy z artystów Kuba Andruszkiewicz na scenie odtwarzali historie stare jak świat: miłość i zdrada; przywiązanie i rutyna; twórczość i grafomaństwo Doskonale znane sytuacje, mądrości życiowe, rzeczy banalne, a wciąż komplikujące nam życie. Jak sobie z nimi radzimy na co dzień? Czy aktorzy mają jeszcze coś w tym temacie nam do powiedzenia? Oglądając kolejne sceny sztuki i słuchając płynącej melodii ze starej płyty, która jeszcze bardziej potęgowała przekonanie, że wszystko jest ulotne, zadawaliśmy sobie raczej retoryczne pytania. Oklaski i kwiaty były podzięką za ten wysiłek aktora, by widza zabawić, rozweselić

EPILOG

Aniżeśmy się obejrzeli, jak w starym, swojskim teatrze zleciały nam cztery godziny. Widz miał prawdziwą ucztę teatralną. Jednak kłaniając się nisko naszym wspaniałym artystom, w imieniu widzów ośmielam się prosić, byśmy mogli oglądać ich przedstawienia w trochę dłuższych odstępach czasu. Do teatru raczej nie wbiegamy w pośpiechu. A wartościowe sztuki widz chciałby sobie jeszcze "poprzeżywać" po spektaklu. Właśnie po ten wysiłek dla umysłu i duszy wybieramy się do przybytku Melpomeny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji