Artykuły

Mroczny świat Dostojewskiego

Dostojewski szuka Boga. W trudzie i buncie. W mize­rii tego świata i w tych, któ­rzy Boga negują. Może w tych najbardziej drama­tycznie. I to stanowi światło jego mrocznej twórczości. Dlatego każda inscenizacja prozy Dostojewskiego jest dla reżyserów szczególnym wyzwaniem. Pójść drogą, którą podążał autor, i nie zgubić tego światła to trud­ne zadanie dla realizatora i aktorów. Bo jeśli zbyt do­słownie pojmie się negację, wywód staje się martwy. Dlatego spektakl "Bilard Petersburski" wystawiony na scenie Teatru "Studio" przez młodą utalentowaną reżyserkę, Agnieszkę Lipiec-Wróblewską, stanowi niestety sukces połowiczny. Reżyserka sama dokonała adaptacji opowiadania "Sen śmiesznego człowieka" oraz "Notatek z podziemia" i wydaje się, co potwierdza zabiegami inscenizacyjny­mi, że czuje głębię i klimat tej prozy. Ascetyczna deko­racja znakomita muzyka Pawła Mykietyna tworzą at­mosferę, w której pałają pytania o prawdy funda­mentalne.

Jak zwykle u Dostojewskiego: czym dalej intelektu, tym bliżej prawdy; czym bliżej intelektu, tym da­lej prawdy. "Błogosławieni ubodzy duchem" zdaje się i tym razem potwierdzać to przekonanie autor "Zbrodni i kary". Dramatem bohatera jest próba zracjonalizowania pytania o sens życia odrzu­cająca najprostsze atrybuty wiary. Może dlatego ten dramat pozostawia nas obo­jętnymi . Znakomity aktor Krzysztof Majchrzak, także współautor adaptacji, pod­daje swego bohatera totalnej destrukcji. Ani nam, ani Bogu nie pozwala wkroczyć do swego wnętrza. Jesteśmy tu intruzami. Bohater do końca nie potrafi się otworzyć. Przegrywa, bo wyrzeka się nadziei. Nawet wejście w czysty świat dziecka nie stanowi strumienia, w któ­rym mógłby się obmyć. Je­steśmy świadkami cierpie­nia, którego bohater nie przyjmuje, ale które stara się pojąć. Przeciwnie do bi­blijnego Hioba, który korzy się przed tajemnicą. Bohater "Bilardu" próbuje ją prze­niknąć. Gdy wszystkie pró­by kończą się niepowodze­niem, wybiera ciemność.

W ciemności rodzi się zło, z którym Dostojewski walczy. Tej walki o dobro zabrakło w przedstawieniu. Spektakl budzi oczywiście refleksje i to jest jego naj­większy walor, ale widz po światło musi sięgnąć po­nownie do prozy autora "Braci Karamazow". Przejść razem z nim przez Golgotę do Zmartwychwstania. God­nym uznania jest fakt, że młoda reżyserka podejmuje intelektualny i duchowy trud w swoim teatralnym debiu­cie. To obiecujące, że będzie z nami toczyć dialog serio. Myślę, że nie bez przyczyny Krzysztof Piesiewicz, po odejściu Krzysztofa Kie­ślowskiego, nawiązał współ­pracę właśnie z Agnieszką Lipiec-Wróblewską, z którą kończy rozpoczęty z Kieślowskim scenariusz plano­wanego cyklu Czyściec, Niebo, Piekło. Przy takich patronach talent Agnieszki Wróblewskiej zabłyśnie peł­nym blaskiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji