Wielki artysta wśród ignorantów
"Ja, Feuerbach" w reż. Piotra Fronczewskiego w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.
Po ten napisany przez Tankreda Dorsta tekst nie można sięgać bezkarnie. Tadeusz Łomnicki we wstrząsającej, wbijającej w krzesło inscenizacji z 1988 roku ukazał dramat aktora odtrąconego. Niektórzy krytycy wyraźnie łączyli życiorys teatralnej postaci z życiem jej odtwórcy. W tamtym czasie Łomnicki czuł się artystą napiętnowanym, któremu zabiera się stworzony przez niego Teatr Na Woli, a potem wielokrotnie odmawia prawa do grania na innych scenach.
Piotr Fronczewski jest na szczęście w zdecydowanie lepszym położeniu, choć trzeba przyznać, że macierzysta scena Teatru Ateneum nie często oferuje mu role na miarę jego talentu.
Ten spektakl w Ateneum można odebrać jako głos jednostki wybitnej, przeciwstawiającej się chamstwu i barbarzyństwu. Ale też jako dramat człowieka niezwykle wrażliwego, dla którego teatr był całym życiem. On aktorstwo traktuje jako rodzaj misji i powołania, a nie zawodu, który można zmienić z dnia na dzień na każdy inny.
Ten spektakl przeciwstawia się chamstwu współczesnego świata
Feuerbach w ujęciu Fronczewskiego to aktor wybitny, grający z takim oddaniem, że w którymś momencie artystycznej kariery otarł się o szaleństwo. Spotkanie, na które po latach przerwy idzie z nadzieją, okazuje się kolejnym rozczarowaniem, być może nawet ostatnią stacją w jego złamanym życiu. Poczucie własnej wartości łączy się w nim z zagubieniem. Godząc się zaś na przesłuchanie przez Asystenta, a nie samego reżysera, podświadomie zadaje sobie pytanie, do jakich upokorzeń gotów jest człowiek wobec Boga, losu, a także drugiego człowieka.
Fronczewski po mistrzowsku rozgrywa kolejne etiudy w parku, w konfesjonale, w salonie, w pokoju w przytułku. Kiedy jego bohater przekonuje się, że Asystent reżysera, z którym rozmawia, jest całkowitym teatralnym ignorantem, wpada w pompatyczny - charakterystyczny dla tego aktora - śpiewny ton. Wie, że wtedy przynajmniej go rozbawi, skupi na sobie uwagę. Z przerażeniem czuje bowiem, że wartości, które reprezentuje, zostały już wyrzucone do śmietnika, jak na końcu sztuki jego sceniczne buty.
Tak jak Tadeusz Łomnicki Piotr Fronczewski również sztukę wyreżyserował, ale w przeciwieństwie do wielkiego poprzednika uczynił z Asystenta pełnoprawnego uczestnika spektaklu i dyskursu nad kondycją współczesnego teatru. Grzegorz Damięcki znany jest - nie tylko ze względu na powiązania rodzinne - z wielkiego szacunku do tradycji scenicznej. Bardzo przekonująco wcielił się w postać ignoranta, który nie ukrywa, że w teatrze znalazł się przez przypadek.
"Ja, Feuerbach" w Ateneum to ważny głos artysty upominającego się w dzisiejszym świecie o swoją godność.