W Koszalinie, Słupsku i w objeździe (fragm.)
O ambicjach koszalińsko-słupskich świadczy dobrze druga jubileuszowa premiera: "Edward II" Christophera Marlowe'a, wielkiego poprzednika Szekspira. Jest to tragedia o burzliwym panowaniu i żałosnej śmierci króla Anglii. Młody reżyser Maciej Prus (to jego praca dyplomowa) zrezygnował z historycznego sztafażu. Skoncentrował swa uwagę na studium namiętności ukazując w sposób ostry i wyrazisty te cechy bohatera (nieopanowanie, tchórzostwo, okrucieństwo), które doprowadziły go do zgubnego końca. Jest to niewątpliwie interesujące i konsekwentne odczytanie scenariusza utworu, nawiązujące do współczesnego teatru okrucieństwa. Koncepcje reżysera wspiera prosta w pomyśle scenografia (Marian Szulc) w postaci funkcjonalnego pomostu. Pewną ręką w zamierzonym kierunku poprowadził reżyser aktorów. Włodzimierz Kłopocki w roli tytułowej ukazał w sposób logiczny przeobrażenia króla - od piastującego nieograniczoną władzę i sadzącego innych do podsądnego. Sukces odniósł również jako Gaston - kochanek Króla Lech Górzyński, niedawny absolwent warszawskiej PWST.
Wydaje się tylko, że niezbyt szczęśliwym pomysłem było posypanie sceny grubą warstwą trocin (swoisty symbol nurzania się w błocie). Jestem jak najbardziej za niekonwencjonalnymi efektami. Trociny jednak nie tylko wprowadzają niezamierzony efekt komiczny, ale drażnią w dodatku nozdrza widzów siedzących w pierwszych rzędach zmuszając ich do kichania lub rejterady do dalszych rzędów.