Artykuły

Irydion Seweryna

"Irydion" w reż. Andrzeja Seweryna w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.

Teatr Polski w Warszawie obchodzi stulecie. W 1913 r. dyrektor Arnold Szyfman zainaugurował jego działalność "Irydionem", klasyczną tragedią Zygmunta Krasińskiego, co było wyzwaniem rzuconym warszawskiej publiczności, słynącej z tego, że chodziła tylko na sztuki lekkie, łatwe i przyjemne, z gwiazdami w obsadzie. W 2013 r. gest Szyfmana powtarza obecny dyrektor Polskiego Andrzej Seweryn. Zaczyna sprytnie: przed wyreżyserowanym przez siebie spektaklem czyta słowa Maurycego Mochnackiego o koszmarnym guście stołecznych widzów. Konkluzja jest oczywista: jeśli komuś nie spodoba się "Irydion" Seweryna, wpisze się w obraz nakreślony przez Mochnackiego. Dowodem naszego dobrego gustu będzie oklaskiwanie przypowieści o niszczącej sile zemsty i ocalającej sile miłości.

Irydion (Krzysztof Kwiatkowski), Grek zaprogramowany przez ojca i mentora do walki z imperium rzymskim o wolność umiłowanej ojczyzny, poświęca na ołtarzu swej misji siostrę (Anna Cieślak), ukochaną (Marta Kurzak) i własną duszę. Można tu próbować doszukiwać się aluzji do dzisiejszych polityków i ich wyborców - mających poczucie krzywdy, żądnych odwetu, chętnie powołujących się na krzyż, ale już nie na chrześcijańskie wartości. Jednak spektakl Seweryna nie ma współczesnych odniesień. To rodzaj pompatycznej, pełnej wielkich słów i gestów opery bez arii. Ogląda się z szacunkiem dla trudu twórców, trudno jednak nie zauważyć, że także dla zmagających się z tekstem aktorów to już tylko historia teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji