Artykuły

Wesoły teatrzyk grozy

Kiedy złożyła w prokuraturze zeznania na temat pogotowia leczącego śmiechem chore maluchy, dostała SMS-a: "Na twoje dzieci rzucona została klątwa śmierci" - o ciemnej stronie szczecińskiego Pogotowia Teatralnego pisze Adam Zadworny w Gazecie Wyborczej.

Pogotowie Teatralne to pierwszy teatr w Polsce, który wyspecjalizował się w spektaklach dla najmłodszych pacjentów szpitali i hospicjów. "Magiczny gabinet doktora Nieboli". "Leczenie śmiechem". "Terapia poprzez sztukę". Twórca Pogotowia Tomasz Jankiewicz ma Order Uśmiechu, zdjęcia z ministrem zdrowia Bartoszem Arłukowiczem i prawo do jednego procentu naszych podatków.

Pan Tomasz mówi: Sp...laj!

Dominika była tak zafascynowana ideą Pogotowia Teatralnego, że uczyniła z niego temat swojej pracy magisterskiej.

Pisała ją w uniesieniu. Teraz mówi, że uwiodła ją idea bezinteresownej pomocy chorym dzieciom.

Zgłosiła się do pracy w Pogotowiu jako wolontariuszka. Gdy trzeba było, sama wygłupiała się na scenie - "Przygody kangurka Jurka" i tym podobne. W końcu zatrudniła się w fundacji Pogotowie Teatralne. Płacili jej 1400 zł za miesiąc pracy biurowej. Trochę dziwiło ją, że Joanna i Tomasz Jankiewiczowie kazali jej też pielić swój ogródek, a nawet nosić kartony z rzeczami podczas prywatnej przeprowadzki. Dobrze pamięta dzień, w którym powiedzieli, że muszą z nią poważnie porozmawiać.

- Kupili tort od Sowy - wspomina. - W końcu Tomasz powiedział: "Pójdziesz do sądu i powiesz, co ci każemy". Przekonywali, że będę wiarygodnym świadkiem, bo pisałam o nich pracę. Po prostu dadzą mi scenariusz moich zeznań i mam się ich nauczyć. Powiedzieli, że jak się nie zgodzę, to będę żałowała.

Kiedy się nie zgodziła, zmienili jej stanowisko pracy.

- Przenieśli mnie do takiego kantorka, gdzie stały drabina malarska, szczotki i rupiecie - opowiada Dominika. - Byłam upokarzana na każdym kroku.

Pan Tadeusz, ojciec Dominiki, był w Pogotowiu złotą rączką. Naprawiał za darmo różne rzeczy, dojeżdżając do Szczecina ze swojej wsi 150 kilometrów. Nie brał grosza, bo chodziło o chore dzieci. Tylko raz wziął talon od Shella na paliwo (fundacja jest wspierana przez paliwowy koncern).

- Gdy córka odmówiła składania fałszywych zeznań, pan Tomasz Jankiewicz po prostu powiedział mi: "Sp...laj" - wspomina Tadeusz.

Dominika odeszła z fundacji, a szczeciński sąd prowadzi sprawę o mobbing z jej powództwa.

Do sądu przyszedł list: "Moja siostra to zły człowiek". Poza tym jednym zdaniem w kopercie była kopia oświadczenia, z którego wynika, że Dominika przyjęła 5 tys. zł jako zaliczkę za zniszczenie fundacji, a inna osoba, która także odeszła z Pogotowia - Monika - obiecała jej wypłacić kolejne 10 tys. zł, gdy fundacja przestanie istnieć. Okazało się, że to fałszywka z podrobionym podpisem Moniki. Ten, kto ją stworzył, w miejscu nadawcy wpisał: "Marcin" (to imię szesnastoletniego brata Dominiki, ale pismo nie jest jego) i adres rodzinny Dominiki. Na kopercie była sygnatura sprawy o mobbing, a tę znają tylko strony procesu i sąd.

Fałszywki, donosy, paszkwile, groźby, obelgi. Wygląda na to, że takie przygody spotykają ludzi, którzy weszli w drogę państwu Jankiewiczom.

Dobrowolne poddanie się karze

Pogotowie Teatralne założyli w 1998 r. szczecińscy aktorzy. Od początku liderem był Tomasz Jankiewicz. Strzał w dziesiątkę, bo każdy się wzrusza losem chorych dzieci. Maluchy biły brawo, a Tomasz udzielał wywiadów i dostawał nagrody - m.in. Order Uśmiechu.

W 2002 r. małżonkowie założyli fundację Pogotowie Teatralne. Według prokuratury posłużyła im do wyłudzenia publicznych pieniędzy. Fundacja dostała m.in. 711 tys. zł (fundusze norweskie i środki województwa zachodniopomorskiego), za które trzy zespoły aktorów w zabawny sposób tłumaczyły maluchom w przedszkolach, jak uniknąć oparzeń.

Mówi szczecińska przedszkolanka: - Ja i kilka moich znajomych byłyśmy na przesłuchaniu w prokuraturze. Pytali o spektakle Pogotowia Teatralnego. Przede wszystkim o to, czy się odbyły i ile ich było. Okazuje się, że na papierze tych przedstawień było o wiele więcej niż w rzeczywistości. Bardzo nieprzyjemna historia.

Prokurator Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik prasowy szczecińskiej prokuratury okręgowej: - Pierwszy zarzut postawiony prezes fundacji Joannie J. dotyczy wyłudzenia, a drugi fałszowania dokumentów fundacji oraz posłużenia się nimi w Krajowym Rejestrze Sądowym.

Joanna J. najpierw mówiła, że "wszystkie spektakle się odbyły" i "zarzuty są bezpodstawne". Potem przyznała się do winy i postanowiła dobrowolnie poddać się karze. Zadowoliły ją dwa lata więzienia w zawieszeniu, grzywna i obowiązek zwrotu wyłudzonych pieniędzy. Jednak 9 stycznia br., tuż przed rozprawą, Joanna J. zrezygnowała z dobrowolnego poddania się karze. Na stronie internetowej fundacji napisała o "odpowiedzialności wszystkich osób, które same zawiniły, nie realizując tego, co powinny zrobić".

W tym samym czasie Tomasz Kubik, czyli klaun Tomi, który mówił dzieciom, jak unikać poparzeń, dostał z fundacji wezwanie do zapłaty za spektakle, których miał zdaniem pani J. nie zagrać. Tomi twierdzi, że wykonał całą swoją pracę. Odpisał im, że to próba wyłudzenia pieniędzy. Ale nie chce na ten temat rozmawiać z "Gazetą". Kolejni aktorzy też nie. Niektórzy dodają, że nie chcieliby podpaść Tomaszowi Jankiewiczowi.

Klątwa śmierci z telefonu

Sekta i jej guru - tak o fundacji i Tomaszu Jankiewiczu powiedział jeden z moich rozmówców.

Tomasz - po pięćdziesiątce, długie włosy, okulary, wulkan energii. "Ma wyjątkowy dar", "Uzależnia od siebie ludzi", "Nie znosi sprzeciwu" - słyszę od byłych współpracowników.

Opowiada Kaśka (imię zmienione, boi się): - Słyszę w radiu, jak Tomasz mówi: "Gramy jedynie za miskę zupy, wszędzie przyjedziemy do dzieci ze spektaklem za darmo". A nam w biurze mówił: "Co oni sobie myślą?! Za mniej niż 10 tysięcy zł nie jedziemy!".

Monika, która była związana z fundacją, woli się nie mieszać. Od jej znajomych wiem jednak, że po podpadnięciu małżeństwu Jankiewiczów dostała SMS-a z groźbami, a do jej miejsca pracy przyszedł donos.

Także Magda (imię zmienione) miała dość. Mówi, że nie mogła już znieść hipokryzji, atmosfery panującej w fundacji i zachowania Tomasza. Wyjechała w rodzinne strony. Pewnego dnia dostała wezwanie do prokuratury. Pytali o pieniądze, które dostaje fundacja. Po złożeniu zeznań dostała SMS-a: "Na twoje dzieci rzucona została klątwa śmierci". Tą sprawą zajmuje się obecnie policja.

Kreatywność to ja

Napisałem maila do państwa Jankiewiczów. Chciałem zapytać ich o wyłudzenia i zarzuty byłych współpracowników. Proponowałem spotkanie. Tomasz odpowiedział, że musi skonsultować się z prawnikiem. Po jakimś czasie napisał maila. Wynika z niego, że Joanna nie jest winna fałszerstwa i wyłudzenia, do którego się przyznała w prokuraturze. A zarzuty pracowników fundacji to "kolejny etap celowego działania mającego zdyskredytować Pogotowie Teatralne w oczach opinii publicznej".

Joanna nie jest już prezesem fundacji. Teraz jest nim jej mąż. On więc podpisuje dokumenty.

Gmina Szczecin, a także zachodniopomorski urząd marszałkowski przyznały Pogotowiu Teatralnemu kolejne pieniądze na działalność. Pogotowie zajmie się teraz "promocją wolontariatu".

Tytuł zadania publicznego: "Kreatywność to ja".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji